Podstrony
- Strona startowa
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa Grądzkiego
- Witkiewicz Stanislaw Ignacy Mister Price czyli Bzik Tropika
- Markert Wojciech Generał brygady Stanisław Franciszek Sosabowski 2012r
- Grzesiuk Stanislaw Na marginesie zycia (SCAN dal 1
- Pagaczewski Stanislaw Porwanie profesora Gabki (3)
- Pagaczewski Stanislaw Misja profesora Gabki
- Biernacki Loriliai Renowned Goddess of Women Sex and Speech in Tantra
- James Jones Stad do wiecznosci
- 10.Glen Cook Zolnierze zyja
- Graves Robert Ja, Klaudiusz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- akte20.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie rzekł, wyraźnie rozbawiony:- O tym, żebym wracał do pałacu, nie ma mowy! Zresztą, jeśli chcesz wiedzieć, widzę przed sobą długą wędrówkę po ciałach mych poddanych, co zresztą zgodne jest z mą demokratycznie usposobioną naturą.Potem, na koniec, na wety niejako, pozostawiam sobie wejście w ciało jakiejś czarownej dziewicy, musi to być uczucie na pewno niezmiernie pouczające, ha, ha!To mówiąc, jednym szarpnięciem wielkiej łapy otwarł drzwi i ryknął na swych podkomendnych; widząc, że jeśli nie uczyni czegoś desperackiego, wtrącony zostanie do lochu, Klapaucjusz porwał z biurka kałamarz, chlusnął w oblicze króla, a sam, korzystając z oślepienia prześladowcy, wyskoczył oknem na ulicę.Szczęśliwie nie było wysoko, a i żadnych przechodniów zrządzenie losu nie sprowadziło w pobliże.Mógł więc, puściwszy się pędem, dopaść tłumnego placu i zgubić się w ciżbie, zanim wyzywani od ostatnich policjanci wypadać jęli z posterunku na ulicę, poprawiając na sobie mundury i szczękając groźnie bronią.Klapaucjusz oddalił się od portu i pogrążył w myślach, które doprawdy nie były wesołe.Najlepiej byłoby - myślał - pozostawić niecnego Baleryona jego losowi, a za to udać się do szpitala, w którym przebywa ciało Trurla z duszą owego zacnego marynarza; jeśli się to ciało sprowadzi do pałacu, przyjaciel mój będzie mógł stać się znowu sobą zarówno na ciele, jak i na duszy.Co prawda wówczas powstanie nowy król z marynarskim jestestwem, zamiast Baleryonowego, ale pal sześć tego dowcipnisia! - Plan ten nie był najgorszy, wszelako dla realizacji brakło rzeczy może i niewielkiej, ale istotnej, bo wymiennika z rogami, który spoczywał wszak w szufladzie biurka policyjnego.Przez chwilę rozważał Klapaucjusz, czy nie udałoby mu się zbudować drugiego takiego aparatu, lecz brak było po temu zarówno narzędzi i środków, jak i czasu.Może więc tak uczynić.- rozważał.- Trzeba pójść do króla - Trurla, chyba już otrzeźwiał i wie, co ma robić; powiem mu, by kazał otoczyć wojskiem posterunek portowej policji, w ten sposób w ręce nasze wpadnie aparat i Trurl będzie mógł wrócić do własnej osoby!Jednakże nawet nie wpuszczono go do pałacu, gdy zwrócił tam kroki.Król - powiedziano mu w strażnicy pałacowej - śpi mocno dzięki zastosowanym przez lekarzy zabiegom elektrycznego kojenia i krzepienia; sen ów miał trwać co najmniej czterdzieści osiem godzin.Tylko tego brakło! - pomyślał zrozpaczony Klapaucjusz i poszedł do szpitala, w którym znajdowało się Trurlowe ciało, bał się bowiem, aby, wypisane przedwcześnie, nie zginęło w labiryntach wielkiego miasta.Przedstawił się w szpitalu jako krewny poszkodowanego - nazwisko jego udało mu się bowiem odczytać z karty chorób.Dowiedział się, że choremu nic poważnego nie jest, noga bowiem nie została złamana, a tylko zwichnięta.Przez kilka dni jednak chory nie może opuszczać łoża boleści.Widzieć się z nim Klapaucjusz oczywiście nie pragnął, boby to przywiodło tylko do wyjawienia, iż wcale się z poszkodowanym nie znają.Uspokojony więc przynajmniej co do tego, że ciało Trurla nie ucieknie nagle, opuścił szpital i wędrował po ulicach, pogrążony w usilnym rozmyślaniu.Ani wiedział, jak zbliżył się w tej wędrówce w pobliże dzielnicy portowej i zauważył, że wokół aż rojno jest od policjantów, którzy badawczo zaglądają w oczy każdemu z przechodniów, sprawdzając jego rysy z tym, co mieli zapisane w notatnikach służbowych.Domyślił się natychmiast, iż to sprawka Baleryona, który cierpliwie go szuka, aby w lochu osadzić.A właśnie już zwrócił się ku niemu najbliższy patrol; drogę do odwrotu miał odciętą, bo zza węgła wyszło dwu innych strażników.Wówczas z całkowitym spokojem sam oddał się w ręce policjantów, podkreślając, iż domaga się jeno, aby stawili go przed swym dowódcą, ponieważ musi mu niezwłocznie niezwykle ważne uczynić zeznanie w sprawie pewnej zbrodni okropnej.Zaraz wzięli go między siebie i nałożyli mu łańcuszki, ale na szczęście nie skuli obu rąk, a tylko jego prawą przytroczyli do lewicy policjanta.W biurze policyjnym Baleryon - komendant radosnym pomrukiem i złośliwym migotaniem małych oczek powitał wejście skutego Klapaucjusza, który od drzwi zawołał, starając się nadać głosowi możliwie obce brzmienie:- Pan wielka! Wasza pańska policyjność! Moja być chwy - con, że Klapaucjusz, lecz nie, moja nie znać żadna Klapaucjusz! A może być, to taki jeden zły, co bodnął - tryknął moja rogami na ulica, i moja - twoja cud się stać, nasza - wasza, i moja zgubić cielesność i duchowość od moja być w ciele od nie moja, moja nie wiedzieć jak, ale tamta rogacz uciekać szybko - szybko, wasza wielka policyjność! Ratunku!I z tymi słowy padł chytry Klapaucjusz na kolana, dzwoniąc łańcuchami i gadając szybko a bezustannie tym łamanym językiem, Baleryon zaś, stojąc za biurkiem w mundurze z epoletami, mrugał i słuchał, z lekka osłupiały; przyjrzał się klęczącemu i widać było, że już mu wierzy prawie, ponieważ Klapaucjusz, idąc na posterunek, swobodnymi palcami lewej ręki uciskał sobie czoło, aby powstały tam dwa znaki, podobne do tych, jakie zostawiały rogi aparatu.Kazał więc Baleryon rozkuć Klapaucjusza, wyrzucił za drzwi wszystkich podwładnych, a sam, kiedy zostali w cztery oczy, polecił mu dokładnie opowiedzieć przebieg wydarzeń.Klapaucjusz zmyślił na to długą historię, jak to on, bogaty cudzoziemiec, przybył dopiero dzisiaj rano do portu, przywożąc na swoim statku dwieście skrzyń najpiękniejszych łamigłówek świata oraz trzydzieści cudnych dziewic nakręcanych, gdyż jedno i drugie pragnął ofiarować wielkiemu królowi Baleryonowi; był to zaś dar od cesarza Trąboluda, który w ten sposób wyrazić chciał rodowi cymberskiemu swe zdalne uszanowanie; jak tedy, przybywszy, opuścił pokład, aby po prostu nogi po długiej podróży rozprostować, i przechadzał się spokojnie po nabrzeżu, gdy pewien osobnik, wyglądający tak właśnie - tu pokazał Klapaucjusz na swoją pierś - który już przez to wydał mu się podejrzany, iż z taką chciwością oglądał wspaniałość jego cudzoziemskich szat, raptem runął nań całym pędem, zupełnie jakby oszalał i chciał przebiec na wylot przez zlęknionego; lecz tylko, zdarłszy z głowy czapkę, ubódł go silnie rogami i stało się niepojęte cudo wymiany dusz.Trzeba wyznać, iż Klapaucjusz wiele zapału włożył w tę opowieść, aby uczynić ją jak najbardziej wiarygodną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]