Podstrony
- Strona startowa
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa Grądzkiego
- Witkiewicz Stanislaw Ignacy Mister Price czyli Bzik Tropika
- Markert Wojciech Generał brygady Stanisław Franciszek Sosabowski 2012r
- Grzesiuk Stanislaw Na marginesie zycia (SCAN dal 1
- Pagaczewski Stanislaw Porwanie profesora Gabki (3)
- Pagaczewski Stanislaw Misja profesora Gabki
- Zelazny Roger Kraina Przemian
- Nowe Wyznanie Egzorcysty
- McCaffrey Anne Mistrz harfiarzy z Pern (SCAN d
- Chmielewska Joanna (Nie)boszczyk maz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sp8skarzysko.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz jednak pokój był dobrze oświe-tlony stojącą na biurku lampą; meble, niechybnie tak samo stare jak posadzka, mil-czały.Za to parkiet trzasnął lekko a wyraznie w pobliżu pieca.Potem znowu, ale bli-żej, gdzieś na środku pokoju nastąpiły dwa skrzypnięcia nieco szybsze, jedno przedGregoryrn, a drugie za nim.I znów zapanował zupełny spokój.Po chwili, w czasie któ-rej Gregory trwał nieruchomy z uniesionymi ramionami, z pokoju pana Fenshaw, aletak słabo, jakby z odległości znacznie większej, dobiegł chichot.czy płacz? słabiut-ki, starczy, przytłumiony, może kołdrą, który zakończył się bezsilnym pokaszliwaniem.I znów było cicho. Po wtóre, Sciss częściowo sobie przeczył.Gregory daremnie usiłował podjąć przerwany wątek, przerwa była zbyt wielka, niemógł już udać, że nic się nie stało.Poruszył parę razy bezradnie głową, jakby wytrząsałwodę z ucha, i usiadł na krześle. Rozumiem powiedział Sheppard, przechylając się na krześle i spoglądając naniego uważnie. Pan podejrzewa Scissa, bo uważa, że jest zmuszony do tego.Zapewnepróbował pan ustalić, gdzie Sciss przebywał podczas wszystkich krytycznych nocy?Gdyby choć podczas jednej miał zupełnie pewne alibi, podejrzenie upadłoby albonależałoby przyjąć hipotezę wspólnictwa, cudotwórstwa per procuram.A więc? Nic nie zauważył? Czy to możliwe? błyskawicznie pomyślał Gregory. To nie-możliwe, chyba.chyba że nie dosłyszy! No pewnie, wiek. Za wszelką cenę usiłowałskupić się, wywołując w sobie przypomnienia ostatnich słów Shepparda, które brzmiałymu jeszcze w uszach, lecz których znaczenia dotąd sobie nie uświadomił. No tak.oczywiście. bąkał.I przytomniejąc: Sciss jest takim samotnikiem,że o pewnym alibi trudno mówić.Należało go przesłuchać, a tego nie zrobiłem.Tak,zawaliłem śledztwo.Zawaliłem.Nawet tej kobiety, która prowadzi mu gospodarstwo,nie przesłuchałem. Kobiety?. z wyraznym zdziwieniem powiedział Sheppard.Patrzył naGregory ego z takim wyrazem twarzy, jakby powściągał śmiech. Ależ to jest jego sio-stra! Nie, doprawdy, Gregory, nie można powiedzieć, że pan zbyt wiele zdziałał! Jeżelinie chciał pan jej przesłuchać, to trzeba było przesłuchać przynajmniej mnie! Tego dnia,kiedy znikło ciało w Lewes pamięta pan, między trzecią a piątą w nocy Sciss byłu mnie.84 U pana? spytał szeptem Gregory. Tak.Już wtedy wciągnąłem go do współpracy, zrazu prywatnie , to znaczy, przed-łożyłem mu zebrane materiały u siebie w domu.Wyszedł tuż po północy; nie potra-fię powiedzieć dokładnie, czy było pięć po dwunastej, czy zbliżało się pół do pierwszej,ale nawet zakładając, że północ dopiero co minęła, musiałby, siadłszy do auta, pojechaćz najwyższą szybkością do Lewes, a i tak wątpię, czy przyjechałby na miejsce przed trze-cią nad ranem.Raczej gdzieś koło czwartej.Ale nie to jest najważniejsze.Wie pan, po-ruczniku, istnieją rozmaite rodzaje nieprawdopodobieństwa materialnego, w rodzajuna przykład wyrzucenia w serii stu rzutów monetą dziewięćdziesięciu dziewięciu or-łów, istnieją wszakże rodzaje nieprawdopodobieństwa psychologicznego, które zdają sięgraniczyć z bezwzględną niemożliwością.Znam Scissa od lat, jest to człowiek niezno-śny, egocentryk z żyletek i ze szkła, przy całej świetności umysłu arogancki, pozbawio-ny absolutnie taktu czy może wprost nie biorący pod uwagę tego, że pewnych obycza-jów przestrzega się między ludzmi nie tyle nawet z grzeczności, co dla prostej wygo-dy współżycia.Nie mam, co się tyczy jego osoby, żadnych złudzeń, ale to, żeby on mógłchować się na czworakach pod jakimiś starymi trumnami w kostnicach, żeby plastramipodklejał rozwierające się szczęki trupów, żeby wytłaczał w śniegu ślady, żeby się mo-zolił nad przełamaniem pośmiertnego stężenia w tym calu, by potrząsać martwym cia-łem jak kukłą i przez to przestraszyć policjanta otóż to wszystko jest absolutnie niedo pogodzenia ze Scissem, jakiego znam.Proszę zważyć, ja nie twierdzę, że on nie mógł-by popełnić przestępstwa, a nawet zbrodni, sądzę jedynie, że nie potrafiłby ich popeł-nić w okolicznościach tak makabryczno-trywialnych.Jeden z dwu Scissów nie możeistnieć; albo ten, który przeprowadził całą ową cmentarną tragifarsę, albo ten, któregoja znam.Czyli, aby móc ją wyreżyserować, musiałby w życiu codziennym bezustanniegrać całkiem innego człowieka niż ten, którym jest istotnie, albo, mówiąc ostrożnie, któ-rym się okazał, czyniąc to wszystko, o co pan go posądza.Czy podobnie konsekwentnagra wydaje się panu możliwa? Już powiedziałem panu, że wydaje mi się możliwe wszystko, co uwalnia mnie odkonieczności uwierzenia w cuda głucho powiedział Gregory, który znów tarł gwał-townie dłonie, jakby nagle począł ziębnąć. Ja nie mogę sobie pozwolić na luksus ta-kiego psychologizowania.Muszę mieć sprawcę, muszę mieć go za wszelką cenę.MożeSciss jest szalony w pewnym sensie tego słowa może to monomaniak, może cierpina rozszczepienie osobowości, rozdwojenie jazni, może ma wspólnika albo teorią swo-ją osłania tylko rzeczywistego sprawcę wariantów jest wiele, niechby się tym zajęlirzeczoznawcy. Czy może mi pan odpowiedzieć na jedno pytanie? powiedział bardzo łagod-nie Sheppard przy czym chciałbym wyraznie zaznaczyć, że ja nie chcą bynajmniejniczego panu sugerować, niczego nie zakładam z góry i przyznaję się wyraznie do tego,że w tej sprawie nic, ale to nic nie wiem.85 Jak brzmi to pytanie? ostro, prawie brutalnie rzucił Gregory, czując, że bled-nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]