Podstrony
- Strona startowa
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)
- Marsden John Kroniki Ellie 01 Wojna się skończyła, walka wcišż trwa
- John Marsden Kroniki Ellie 1. Wojna się skończyła, walka wcišż trwa
- Tom Mangold, John Penycate Wi podziemna wojna
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Mangold Tom, John Penycate Wi podziemna wojna
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- Farkas Viktor Poza granicami wyobrazni
- Famous Flyers Heather Lehr Wagner Amelia Earhart (2003)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- degrassi.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niewiele z tego zjadano, a co zostało - było porządnie pakowane przez Evę i Carlę i zabierane do Clanton, gdzie wystarczało na cały tydzień.- Jak cię czują twoi rodzice, Carlo? - spytał pan Brigance, podając bułeczki.- Dziękuję, dobrze.Nie dalej jak wczoraj rozmawiałam z matką.- Są jeszcze w Knoxville?- Nie, przenieśli się już, jak każdego lata, do Wilmington.- Pojedziecie do nich w odwiedziny? - spytała Eva, nalewając herbatę z półlitrowego porcelanowego dzbanka.Carla spojrzała na Jake’a, który mieszał fasolę na talerzu Hanny.Nie miał ochoty rozmawiać o Carlu Lee Haileyu.Od poniedziałku mówił o nim przy każdym posiłku i nie chciało mu się jeszcze raz odpowiadać na te same pytania.- Tak, wybieramy się.Wszystko zależy od Jake’a.Dla niego może to być pracowite lato.- Właśnie słyszeliśmy - powiedziała wolno Eva, dając do zrozumienia synowi, że nie zadzwonił do nich od dnia strzelaniny w gmachu sądu.- Czy coś się stało z waszym telefonem, synu? - spytał pan Brigance.- Nie.Zmieniliśmy tylko numer.Dorośli jedli wolno, delektując się potrawami, podczas gdy Hanna spoglądała niecierpliwie na rożki z truskawkami.- Tak, wiem.Mówiła nam telefonistka.Macie teraz numer zastrzeżony.- Przepraszam.Byłem bardzo zajęty.Miałem urwanie głowy.- Czytaliśmy o tym, co się stało w Clanton - powiedział ojciec.Eva przestała jeść i odchrząknęła.- Jake, czy naprawdę wierzysz, że go z tego wyciągniesz?- Niepokoję się o twoją rodzinę - dodał ojciec.- To może być bardzo niebezpieczna sprawa.- Zastrzelił ich z zimną krwią - zauważyła Eva.- Zgwałcili jego córkę, mamo.Co wy byście zrobili, gdyby ktoś zgwałcił Hannę?- Co to znaczy “zgwałcić” - spytała Hanna.- Nieważne, kochanie - zlekceważyła pytanie córki Carla.- Czy moglibyśmy zmienić temat rozmowy? - Spojrzała stanowczo na troje Brigance’ów.Znów zaczęli jeść.Ich mądra synowa jak zwykle miała rację.Jake uśmiechnął się do matki.- Po prostu nie chcę mówić o tej sprawie, mamo.Jestem już zmęczony gadaniem o niej.- Czuję, że będziemy musieli wszystkiego dowiedzieć się z prasy - skwitował pan Brigance.Zaczęli rozmawiać o Kanadzie.Mniej więcej wtedy, kiedy Brigance’owie kończyli obiad, kościół baptystów trząsł się i kołysał, a pastor Ollie Agee doprowadzał wiernych do ekstazy.Diakoni tańczyli.Starsi kościoła śpiewali.Kobiety mdlały.Mężczyźni krzyczeli i wznosili ręce do nieba, a dzieci bojaźliwie spoglądały w górę.Członkowie chóru słaniali się, rzucali i podrygiwali, by w końcu wybuchnąć na cały głos, wykrzykując różne zwrotki tej samej pieśni.Organista grał jedno, pianista - drugie, a chór śpiewał jeszcze co innego.Pastor, zlany potem, podskakiwał wokół ambony w powłóczystej, białej szacie z purpurową lamówką, krzycząc, modląc się i wzywając Boga.Wrzawa narastała i cichła.Dzięki latom doświadczeń Agee dokładnie wiedział, kiedy nastrój osiągnie apogeum, kiedy zmęczenie przezwycięży zapał i kiedy zgromadzonym potrzebna będzie chwila wytchnienia.Dokładnie w tym momencie podbiegł do ambony i uderzył w nią z siłą Boga Wszechmocnego.Muzyka natychmiast zamarła, konwulsje urwały się, nieprzytomni odzyskali zmysły, dzieci przestały płakać i wszyscy pokornie zajęli miejsca w ławkach.Nadeszła pora kazania.Duchowny miał już zacząć przemawiać, gdy tylne drzwi otworzyły się i do kaplicy wmaszerowali Haileyowie.Mała Tonya szła samodzielnie, nieco utykając, trzymała matkę za rękę.Jej bracia postępowali z tyłu, a za nimi wuj Lester.Wolno kroczyli przejściem, póki nie znaleźli wolnych miejsc w pierwszych rzędach.Pastor skinął na organistę, który zaczął cicho grać, wkrótce do niego przyłączył się chór, nucąc i kołysząc się w takt melodii.Po chwili podnieśli się diakoni kiwając się tak jak chór.Starsi, nie chcąc zostać w tyle, dołączyli do śpiewających.Wtedy - coś takiego! – zemdlała siostra Crystel.Jej omdlenie okazało się zaraźliwe, kolejne siostry padały jak muchy.Starszyzna starała się przekrzyczeć chór, więc członkowie chóru mało nie popękali z wysiłku, nie chcąc dać za wygraną.Śpiewający zagłuszyli organy, więc muzyk zwiększył siłę głosu instrumentalnego.Dołączył się pianista, grając zupełnie co innego niż organista.Organy dudniły.Pastor Agee sfrunął z podwyższenia i tanecznym krokiem zbliżył się do Haileyów.Za nim ruszyli pozostali - chór, diakoni, starszyzna, kobiety, płaczące dzieci - wszyscy podążyli za duchownym, by powitać dziewczynkę Haileyów.Carl Lee nie narzekał na warunki w areszcie.W domu było przyjemniej, ale biorąc pod uwagę okoliczności, życie w areszcie okazało się zupełnie znośne.Budynek wzniesiono całkiem niedawno za pieniądze federalne i spełniał wszelkie wymagania bezpieczeństwa i wygody.Jedzenie szykowały dwie tęgie Murzynki, które umiały nie tylko gotować, ale również fałszować czeki.Kwalifikowały się do wcześniejszego zwolnienia, lecz Ozzie nie kwapił się, by im o tym powiedzieć.Trzynastu więźniów powinno siedzieć w Parchman, ale chwilowo nie było tam miejsc.A więc czekali, nie wiedząc, czy nazajutrz nie okaże się, iż mają wyruszyć do rozległego, otoczonego parkanem kompleksu więziennego w delcie rzeki, gdzie jedzenie nie było tak dobre, łóżka - takie wygodne, brakowało klimatyzacji i latały chmary ogromnych, nienasyconych komarów, a do tego niewystarczająca liczba toalet sprawiała, że były one wiecznie pozapychane.Cela Carla Lee sąsiadowała z celą numer dwa, gdzie czekali więźniowie stanowi.Wszyscy, oprócz dwóch, byli czarni i - bez żadnych wyjątków - gwałtowni.Ale przed Carlem Lee czuli szacunek.Dzielił swoją celę numer jeden z dwójką sklepowych złodziejaszków, którzy nie tylko czuli respekt, ale wprost paniczny lęk przed swym sławnym towarzyszem z celi.Każdego wieczoru prowadzono go do gabinetu Ozzie’ego, gdzie razem z szeryfem jadł kolację i oglądał wiadomości.Był znakomitością i rozkoszował się swą sławą niemal tak samo, jak jego adwokat i prokurator okręgowy.Chciał wyjaśnić wszystko dziennikarzom, opowiedzieć im o swej córce i wytłumaczyć, dlaczego nie powinien siedzieć w areszcie, ale jego prawnik kategorycznie się temu sprzeciwiał.Kiedy w niedzielę późnym popołudniem wyszli Gwen i Lester, Ozzie, Moss Junior i Carl Lee wyślizgnęli się tylnym wyjściem i pojechali do szpitala.Był to pomysł Carla Lee, ale Ozzie nie widział w tym nic złego.Kiedy pojawili się we trójkę w izolatce Looneya, był akurat sam.Carl Lee rzucił okiem na nogę zastępcy szeryfa, a potem zaczął się wpatrywać w jego twarz.Uścisnęli sobie dłonie.Carl Lee, z oczami pełnymi łez, łamiącym się głosem oświadczył, że bardzo mu przykro, że nie miał zamiaru nikogo skrzywdzić, chciał tylko ukarać tamtych chłystków i modlił się, by mógł naprawić to, co uczynił Looneyowi.Looney bez chwili wahania przyjął przeprosiny.Kiedy cichcem wrócili do aresztu, w gabinecie Ozzie’ego zastali Brigance’a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]