Podstrony
- Strona startowa
- Coelho Paulo Demon i panna prym
- Henley Virginia Sokol i Panna TOM I
- Makuszynski Kornel Dziewiec kochanek kawalera Dorn
- Makuszynski Kornel Awantury arabskie (SCAN dal 937
- Makuszynski Kornel O dwoch takich co ukradli ksiez (3)
- Makuszynski Kornel Piate przez dziesiate (SCAN dal
- Makuszynski Kornel Bardzo dziwne bajki (SCAN dal 1 (2)
- Elkeles Simone Prawo przyciągania
- Adobe.Illustrator.PL.Podrecznik.uzytkownika
- Eddings Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- protectorklub.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie jednak stało się coś, czego nigdy nikt przewidzieć nie mógł.Ciotka Amelia chodziła przez kilka dni blada i wzdychająca, rozmawiała sama z sobą wierszami i ważyła coś w sercu jak na czułej wadze.Aż jednego dnia stanęła przed zgromadzeniem powszechnym i rzekła donośnie:- Niech się dzieje wola boska.Wyrzuciłam gorset!Krzyk podniósł się tak wielki, że dotarł aż do babki.- Kto umarł? - spytała babka, przestraszona.Kiedy jej wytłumaczono, skąd ten zgiełk pochodzi, babka najpierw zmartwiała, potem machnęła ręką:- Ona jeszcze za mąż pójdzie! Wstyd i hańba… Jak możesz pokazywać się bez gorsetu?- Nikt tego paskudztwa już nie nosi! - krzyknęła ciotka Barbara głosem potężnym królowej Amazonek.- Jak to nikt? - odgrzmiała jej babka.- Ja noszę!Wszyscy zdumieli się.Od paru dni babka miała dziewięćdziesiąt lat.Straszliwe rzeczy dzieją się na świecie, a nikt o tym nie wie.Piekielna tajemnica łagodnej babki odebrała wszystkim mowę na czas dłuższy, a ona tymczasem wyszła, groźna nad podziw i rozsierdzona.Wtedy dopiero szepnęła Irenka do pana Podkówki:- Trzeba będzie nawrócić babkę.Pomimo tego zgrzytu, radość była powszechna z dzielnego postępku ciotki Amelii, na którą z kolei ciotka Barbara patrzyła z zazdrością, sama bowiem niczego z siebie zdjąć nie mogła.Z milczącym jednak poszanowaniem wysłuchała, jak wszyscy zresztą, pięknego opisu tej niezapomnianej uroczystości, który boska Amelia wygłosiła tego wieczoru, kiedy dzień zagasnął, a cisza sprzyjała wzlotom ducha.Był to wiersz bardzo kunsztownie uczyniony, bo tylko na dwóch rymach oparty jak kulawy na dwóch szczudłach.Biła z niego moc.Oparłszy ręce na grzbiecie krzesła, a oczy na pułapie, mówiła ciotka Amelia:Już godzin, już dni tych nie zliczęCo w czasu zapadły odmęty,Gdyś ściskał me łono dziewiczedziś bądź przeklęty!Ty w piersi tłumiłeś mej zniczel ogień gasiłeś w niej święty.W me słowa wlewałeś goryczeDziś bądź przeklęty!Do dzisiaj mnie trele słowiczel marne kusiły ponętyLecz teraz jak burza zaryczę!!!Dziś bądź przeklęty!Noc długo rozbrzmiewała gromowym echem tych stów.Wobec tego wrażenia Irenka nie powiedziała nikomu, tylko pod najgłębszym sekretem panu Podkówce, ze służebne dziewczęta, znalazłszy za oknem pancerz ciotki Amelii, długo rozmyślały, do czego ma służyć dziwna ta maszyna.Wiedzione jednak dobrym instynktem, zasznurowały w nią wreszcie cielę, podejrzane o to, ze ma „opuszczenie żołądka” i wskutek tego odmawia spożycia pokarmów.A cielę do wieczora zdechło.- Nie trzeba tego mówić ciotce - szeptała Irenka.- Pewnie, bo jej będzie wstyd - rzekł pan Podkówka.- Ej, nie to! - rzekła Irenka.- Tylko że napisze wiersz na śmierć tego cielęcia.Rozdział piątyNa czystym, rozelśnionym, zimowym niebie ukazała się chmura i wlokła się powoli w stronę białego domu.Pan Borowski długo chodził po pokoju, wreszcie kazał przywołać Irenkę.- Moje dziecko - rzekł dobrym, ściszonym głosem - czy potrafiłabyś uczyć się sama?Irenka odgadła wszystko od razu.Oczy jej bardziej jeszcze pociemniały i tak wyglądały, jakby na nie padła ciemna mgła.- Ja potrafię - odpowiedziała - ale pan Podkówka ma bardzo biedna matkę.Ojciec rozłożył ręce bolesnym ruchem i spojrzał na nią prosząco.- Rozumiem - dodała Irenka spuszczając głowę.- Tatusiu!- Co, moje dziecko?- Czy nie ma żadnego sposobu?- Rad bym z całego serca, ale nie mogę, córeczko, nie mogę!- A czy może on zostać jeszcze przez święta?- Oczywiście, oczywiście! - odpowiedział ojciec pośpiesznie.- Po świętach dopiero powiem mu o tym.Żal mi go tak, ze wypowiedzieć tego nie mogę…- Ja wiem, tatusiu.Irenka tak przygasła, że wszyscy patrzyli na nią z niepokojem.Jeden pan Borowski wiedział, czemu dziewczyna spogląda smutno na pana Podkówkę, kiedy chłopczysko patrzył w inną stronę, i nagle uśmiecha się, kiedy na nią spojrzał.Pan Podkówka w wybornym był humorze.Posłał matce opłatek i wszystkie zaoszczędzone pieniądze.Rozpierała go radość i nadmiar ciała, gdyż wspaniale odkarmił się w tym domu: jeżeli jeden guzik przy kamizelce pękał od naporu radości, drugiemu za to groziło to samo z przyczyn bardziej materialnych.Potężnie śpiewał kolędy w dzień Bożego Narodzenia i wybornie uczcił Pana Boga.Ciotki patrzyły na niego łaskawie, z wdzięcznym pobłażaniem dla rozigranej młodości.Kiedy zaś w kilka dni po świętach pan Borowski wezwał go na dłuższą rozmowę, Irenka usiadła w kącie i nieruchomym wzrokiem patrzyła, jak się za oknami miota wichura.Dobry pan Podkówka zginie w niej niedługo, uniesiony daleko jak liść
[ Pobierz całość w formacie PDF ]