Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Lewis Susan Skradzione marzenia 2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bless.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdążali potem długi czas w wielkim milczeniu, znać było bowiem, że Moshed nad czymś rozmyśla, co musi być trudne do rozwikłania, gdyż oczy nawet przymknął, z czego skorzystał Hassan i potajemnie kopnął białego osła, chcąc go do szybszego przynaglić biegu.Zrozumiał jednak wkrótce, że nic nie zdoła szlachetnemu temu zwierzęciu przemówić do rozumu, więc szedł dalej, na wszystko gotowy; dopiero kiedy poznał, że dom jego jest już blisko, szepnął:- Abd ul Moshedzie, przestań rozmyślać i popatrz przed siebie, abyś nic uderzył głową o bramę, która jest niska.Pochylił się szybko Moshed i stał się mały, zaś Hassan pobiegł otwierać wrota i stał przy nich w wielkim poszanowaniu, jakby sam kalif wjeżdżał do jego domu na białym rumaku, karmionym delikatnego smaku daktylami.Kiedy zaś już wjechał na dziedziniec, pomógł mu Hassan zsiąść z osła, którego Moshed uwiązał u słupa, i tajemnie mu kilka powiedziawszy słów, rzekł:- Wprowadź mnie do swojego domu, Hassanie!- Bądź w nim pozdrowiony! - rzekł ten i wprowadził dostojnego gościa do komnaty, w której zawieszona u pułapu lampa oddychała ciężko jak konający handlarz oliwy i wydawała woń nie tak przykrą, jakby o tym w pierwszej chwili można było sadzić.Moshed przyłożył rękę do czoła, rozglądając się zezem po komnacie, i mówił, jak gościowi przystało, kiedy wchodzi do domu swojego przyjaciela:- Pokój temu domowi, który jest pałacem Aladyna i sezamem, a jednak Jest zbyt mały, aby się w nim to wszystko zmieściło szczęście, którego ja mu życzę.Gdzie jest sofa w tym przybytku rozkoszy, Hassanie?Już ten miał odrzec, kiedy szczęściem olbrzymi pająk wpadł w ognisko lampy, która ułapiwszy go żarłocznie, rozpaliła się nagłym płomieniem, jak się nagłą radością zapala człowiek, co jadł wiele.Przy tym blasku ujrzał Moshed, że sofa stoi pod ścianą, więc szedł ku niej dostojnie i równie dostojnie na niej usiadł.Potem mówił:- Twarz twoja jest jak słońce, przyjacielu mój, Hassanie, dlatego ciemna jest przy niej twoja lampa.- Niewolnicy moi są żarłoki i kradną z niej oliwę - odrzekł Hassan - każę jednak zapalić jeszcze wiele lamp, jeśli tak rozkażesz, chociaż oliwy nie mam w domu i musiałbym po nią posyłać aż za most, gdzie jest właśnie najgorsza i przykrą z siebie wydaje woń.Uśmiechnął się dobrotliwie Moshed, wiedząc, jak wielkim przyjaciel jego jest złodziejem, i rzekł łaskawie:- Czy mniemasz, że sprawiedliwość nie wydaje z siebie blasku?- Zaiste - odrzekł Hassan - sprawiedliwość świeci jak sto lamp.- Więc ujrzeć możemy prawdę nawet przy tym świetle.Poprowadź mnie do twoich żon, Hassanie.Ten podrapał się w głowę i mówił:- Nie śmiałbym cię prowadzić do ich komnat, Moshedzie, gdyż jest tam bardzo duszno od ciągłych wzdychań, jakie wydają z piersi kobiety, często ze smutku, często zaś bez powodu - więc je każę tu przyzwać przed twoje oblicze.Przedtem jednak proszę cię, byś nie odmówił w moim domu posiłku.To rzekłszy, klasnął w ręce i rozkazał niewolnikowi, by przyniósł konfitur, czarnej kawy i fajki, głośno nakazawszy, aby wszystko było jak najlepsze, gdyż gość jego jest najszanowniejszym, jaki był kiedykolwiek w tym domu.Potem usiadł naprzeciwko Mosheda i patrzył w jego twarz pokornie i ze czcią, kiedy zaś niewolnik przyniósł na wielkiej tacy wspaniałe owe rzeczy, sam mu je podawał.Abd ul Moshed nabierał z godnością konfitur w palce i podnosił je do ust, czynił zaś to tak zręcznie, że bardzo mało zwieszało mu się z palców i padało na żupan; potem zaś, skrzętnie palce oblizawszy, popił czarną kawą, rozkoszując się nią wielce, zaś po chwili wielki kłąb dymu go otoczył, tak że siedział, jak wśród chmury siedzi Allach, zaś Hassan u jego stóp jako jego Prorok.Wiele minęło słodkich chwil, zanim Moshed, fajkę od ust odjąwszy, począł mówić:- Wielka jest twoja gościnność, Hassanie, i zaprawdę kalif Al Mahar nie przyjąłby mnie wspanialej, albowiem rozkosz raju nie jest tak słodką jak twoje konfitury; kawa, którą mnie napoiłeś, przypomina rosę, która o poranku pada na róże, zaś dziecko nie odrywa ust od piersi matki z takim żalem, z jakim ja twoją fajkę od ust odjąłem…- Zawstydzasz mnie, Moshedzie - przerwał Hassan.Ów zaś ciągnął dalej:- Niech ci za to wszystko da Allach wielkie szczęście, zaś przy tym wiele zdrowia i siły, abyś mógł snadnie wybić wszystkie zęby twojemu słudze, który zamiast konfitur daje oliwę i wiele innych nieczystości, do kawy dodaje włosy ze swojej brody, zaś do fajki wkłada nawóz wielbłądzi, który kąsa język i wypija wszystką ślinę z gardła.Powiedz mu, że mu to mówi Abd ul Moshed, który wiele przebacza.Teraz każ przywołać swoje żony.Dawno już Hassan odwrócił oblicze, teraz zaś czym prędzej przywołał sługę i rozkazał:- Powiedz, niech tu przyjdą moje żony, abym wynalazł winną!Czekali chwilę, potem usłyszawszy nagle wielki krzyk w pobliżu, zrozumieli, że usłyszane zostało słowo pańskie.Moshed czekał spokojnie, zaś Hassan srogi okazywał niepokój i nie wiedząc, co czynić, wyrywał sobie włosy z brody, dusza bowiem jego usiadła na węglach, chociaż on sam na miękkiej siedział poduszce; długo tak czynił, po długiej bowiem chwili otwarły się drzwi z wielkim skrzypem i do komnaty weszło pięć niewiast z zasłoniętymi twarzami, albowiem obcy człowiek był w domu.Z nimi zaś weszło dwóch rzezańców bardzo wielkiego wzrostu, obaj zaś mieli twarze opuchłe; jeden był biały i miał ręce tak długie, że mu sięgały aż do kolan, drugi zaś czarny i patrzący zezem, do tego zaś język miał ucięty, co go bardzo podnosiło w cenie.Niewiasty pochyliły nisko głowy przed Moshedem, zaś rzezańcy padli przed nim na twarz kolejno, razem tego uczynić nie mogąc, gdyż na obu za mało było miejsca.- Oto są moje żony, Moshedzie! - rzekł Hassan.- Nigdy nie powiesz nic nowego - odrzekł mu ten, już po raz drugi tego dnia, i zaczął przypatrywać się im pilnie, chcąc im cokolwiek wyczytać z oczu, wiadomo bowiem, że dusza ludzka mieszka w oczach.Zbyt jednak było ciemno, aby mógł ujrzeć cokolwiek, więc tylko udawał, że wiele widzi, i szeptał cos sam do siebie, jakby się dziwiąc.Hassan patrzył na niego uporczywie, potem znów wzrok przenosił na swoje żony, które stały w szeregu niezmiernie zdumione, z wielką trwogą spoglądając na tego sędziwego męża, którego wzrok był roztropny, a broda biała, co jeszcze większą mądrość oznacza.On zaś długo nic nie mówił, jakby ważąc słowa, by nie powiedzieć czegoś lekce ani też nieroztropnie; gładził brodę i przymykał oczy, po czym kiwał głową jak człowiek, który się bardzo nad czymś lituje, potem znów się kiwał, co wielce jest pomocnym, jeżeli człowiek szuka czegoś w myśli lub jeśli chce ciężar zrzucić z serca.Wielka tedy stała się cisza, kiedy Abd al Moshed, oczy otwarłszy, przemówił:- Wszelka nieprawość będzie ukarana, w pień wycięta i rzucona ogniowi na pożarcie!… - To rzekłszy zapadł w zadumę, oni zaś ? znowu patrzyli na niego z szacunkiem, w milczeniu przypatrując się z bliska tym słowom, które wyrzekł w głębokości ducha i z wielkiego natężenia rozumu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]