Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Grochola Katarzyna Podanie o milosc
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- windykator.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bracia zające z niezmiernym patrzyły na niego podziwem, wreszcie rzekł jeden:— Czy przypadkiem nie zwariowałeś, miły kuzynie?— Ha! ha! — zakrzyczał Skoczybruzda dziwnym głosem — jestem przy zdrowych zmysłach, ale jeśli oszaleję, to z wściekłości!— A cóż ciebie tak wściekło?— Jak to co? Nie słyszałeś, o czym ryczała niedawno ta beczka sadła, którą głupio nazywają niedźwiedziem?— Słyszałem, i cóż z tego? Co to obchodzi zająca?— Bardzo mnie właśnie obchodzi, bo dzisiaj, dzisiaj właśnie miałem apetyt na kawał ludzkiego mięsa i dobry łyk psiej krwi.— Ty, zając?— Tak, ja!— Zające! ratujmy się, to wariat! Chcesz zjeść człowieka?— Zjem go! zjem go!Skoczybruzda, wykrzykując straszliwe swoje groźby, dawał równocześnie jakieś tajemnicze znaki osłupiałym zającom i wciąż spozierał na boki.Patrzyły na niego przerażone, niczego nie rozumiejąc, aż się uspokoił po chwili i cicho powiada:— Czy byłem dość straszny i okrutny?— Przeraźliwie byłeś straszny i niebywale okrutny, ale po co wyprawiałeś te sztuki?— Zaraz wam powiem: nie opodal, w krzakach, zobaczyłem lisa, dlatego więc krzyczałem, że zjem człowieka, aby się nastraszył, zrozumiawszy, jaka jest we mnie wściekłość i siła.Przeraził się i uciekł! Odtąd będzie mnie unikał jak śmierci! Ja jestem bohater!— Ty jesteś kapuściana głowa.Twój ojciec musiał dużo zjeść kapusty, jeśli syn ma taką głowę…— W nogi! — wrzasnął nagle bohaterski zając.Nie pytając, co się stało, zające pognały jak szalone i, kiedy ubiegły ze dwie mile, przystanęły zdyszane.— Co to było? — szeptały, ledwie zipiąc.— Człowiek z psem! — rzekł bohater.— Człowiek wielki, jak góra, a pies taki ogromny, jak dwa wilki, i ogień buchał mu z pyska.Ani Janek, ani Robak nie wiedzieli o niczym; ani o tym, że byli pod opieką lasu, ani o tym, że Wojtek Skoczybruzda dybał na ich życie.Dziwił się Janek nieco, że ile razy z nagła napotykali zwierza, wnet każdy przepadał jak cień, bezszelestny i nieuchwytny.Robak jeżył czasem sierść na grzbiecie i w oczach rozpalał zielone błyski, kiedy czuł wilki w pobliżu, ale żaden nie zaszedł im drogi.Janek nie myślał nawet o niebezpieczeństwie; urodził się w lesie i w jego wychował się cieniu; rozumiał jego mowę, znał jego duszę, rozszumianą i bogatą, rozśpiewaną na wiosnę, w lecie i w jesieni, a niemą i okropne męki cierpiącą w zimie.Kochał ten las z całej duszy, choć nie wiedział, że las mu teraz tę miłość serdeczną oddaje.Szedł przed siebie, nie wiedząc, dokąd idzie.Wierny Robak biegł przed nim, jako straż przednia, myszkując i zaglądając w każdy wykrot.Żywili się po drodze obaj tym samym: jagodami, pies bowiem, wielki filozof, wiedział, że lepiej zjeść byle co niż nic, jadł więc, co się dało.— Dokąd my tak zajdziemy? — rzekł wreszcie Janek.Robak machnął lekceważąco ogonem, w prosty ten sposób wyrażając swoje zdanie, że mu to zupełnie obojętne.Wszędzie był las, wszystko więc było jedno, dokąd się zajdzie.Głęboko był przekonany, że świat cały składa się z nieba i z lasu; na niebie jest miłe słońce i nieprzyjemny, wciąż z biednego psa naśmiewający się księżyc, a w lesie są zające i inna hołota.Reszta się nie liczy.Janek mówił:— Patrz, Robaczku, już gwiazdy wiszą na gałęziach.Noc nadchodzi.Trzeba nam będzie odpocząć.Ty masz cztery nogi, więc ci łatwiej chodzić, ale ja mam tylko dwie.Robak wykrzywił śmiesznie poczciwą psią gębę, przez co wyraził zdumienie, że chłopak tak zacny, jak Janek, ma tylko dwie nogi, chociaż w pełni zasługuje na to, żeby mieć cztery, co jest udziałem najszlachetniejszych stworzeń, jak pies na przykład.— A kot? Kot ma też cztery…— Prawda! — kiwnął ogonem Robak.— Widać z tego, że i zwyczajne tałałajstwo też na czterech ugania nogach.Wielki nieporządek jest na świecie! Ale mimo tego odpocząć można, bo moje cztery nogi są w stanie dość opłakanym; jakiś głupawy jeż musiał tędy przechodzić i pogubił kolce, które ja zbieram nogami.— O, biedaku! Szczerze mi cię żal…— Dziwny ty jesteś, przyjacielu Janku — rzekł Robak.— Na siebie nie zwracasz uwagi, choć masz nogi we krwi, a mnie żałujesz…— Bo ja sobie dam radę, a ty nie.— Ej, Janku, coś mi się zdaje, że uczciwy kundel ma w tych sprawach większe doświadczenie.Czy potrafisz, na przykład, zębami złapać pchłę na prawej łopatce?— Ha! ha! — zdumiał się Janek.— Nie potrafię.— Widzisz, a ja potrafię.Pokazałbym ci od razu tę sztukę, bo czuję, jak mi się jedna wierci w okolicy ogona, ale ją chcę zachować przy życiu.— Po co?— Jak to po co? Na wieczerzę albo lepiej jeszcze na jutrzejsze śniadanie.— A jeśli ci ucieknie?— Pchła? Nigdy! Żyje ze mnie, więc mnie nie opuści.Ale spojrzyj, jakie to miłe schronienie na nocleg: jest tu wygodnie i źródło gdzieś w pobliżu gada.Było to zaciszne miejsce na polance; las dokoła stał jak mur, tu zaś było nieco jaśniej.Janek wyciągnął się na trawie, Robak przysiadł przed nim.— Będziemy spali, piesku!— Nie wszyscy — rzekł Robak.— Dlaczego, wszak i ty będziesz spał?— Kiepski pies może by to zrobił, ale ja nie jestem kiepskim psem.Uczciwy pies nie śpi, kiedy śpi jego pan.— Ja nie jestem twoim panem! Jestem twoim przyjacielem…— Tym lepszy powód, abym nie spał.— Przecie nam nic nie grozi, spokojnie jest dokoła i cicho.Dzikie zwierzęta też jakby wymarły.— Tak.ale może przyjść najgorsze i wtedy biada nam!— Jakie najgorsze? Jak się nazywa?— Księżyc… mój ciężki wróg… Mnie jednego się boi i odlatuje, kiedy na niego zawyję.Janek uśmiechnął się po raz pierwszy.— Dzisiaj go nie będzie — rzekł.— Możesz spać spokojnie.— Wszystko mi jedno.Nad ranem, kiedy ci już nic grozić nie będzie, trochę się zdrzemnę, ale nie prędzej.— Dobrze już, dobrze.Przytul się do mnie, będzie nam cieplej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]