Podstrony
- Strona startowa
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo (3)
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Vinge Joan D Królowe 02 Królowa Lata Zmiana
- Carey Jacqueline [ Dziedzictwo Kusziela 02] Wybranka Kusziela
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Lindskold, Jane [Firekeeper 02] Wolf's Head, Wolf's Heart
- Philip K. Dick Ubik
- Piekara Jacek Mlot na czarownice
- Ziemianski Andrzej Achaja tom 2
- Gotfryd Keller Romeo i Julia na wsi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tohuwabohu.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podążali za nim przezdżunglę na grzbietach słoni, aż nagle słonie stanęły i żadna siła nie byław stanie ruszyć ich z miejsca ani smakołyki, ani kije.Ale ten szaleniec stuknął w dach powozu uparł się, żeby dalej iść na piechotę.Tylko trzechludzi zgodziło się pójść z nim.W tym jeden obcy, pewnie przewodnikbiałego.Drugim był kucharz, a trzecim łowca, brat tragarza, mojegoprzyjaciela. Mów dalej. Trop tygrysa zaprowadził ich w wysokie trawy.Każdy myśliwy wie, żew takiej trawie czai się śmierć, i łowca nalegał, żeby zawrócić.Z kolei obcyobstawał, żeby iść dalej, i biały człowiek go posłuchał.Kucharz też poszedłz nimi, więc łowca został sam.I więcej go nie widziano. No i co się stało?W głosie Niebieskiego Człowieka brzmiała ciekawość, a nie groza. Tych trzech godzinami szło tropem tygrysa przez morze traw, ażnatrafili na kałużę krwi. Tygrys coś upolował? Nie odpowiedział stangret.Konie zatupały i zachrapały niespokojnie. Gdyby tygrys coś upolował, widać by było ślady prowadzące od kałuży.Poza tym walałyby się resztki kości, mięsa i skóry.A tam niczego nie było.Tylko ta krew.I żadnych much na niej.Nie znalezli też zakopanych resztek.Obeszli kałużę i przyjrzeli się trawie.Wtedy zobaczyli ślady stóp.Dziecięcych stóp uwalanych krwią. Te ślady prowadziły do dziewczynki? Tak powiedział stangret. Leżała skulona między korzeniami drzewa.Spała.A w garści zaciskała ludzkie serce.17Otworzyłam oczy.Biel ścian zmyła żywe kolory koszmarnego snu.Leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit.Ale to nie było moje łóżko i niebyłam w domu.Skórę miałam mokrą od potu, a serce biło mi gwałtownie.Szybko wróciłam pamięcią do snu, żeby mi nie umknął. Jak się czujesz?Ten głos całkowicie przywrócił mnie do rzeczywistości.Powoliwypuściłam powietrze i oparłam się na zesztywniałych łokciach, żebyzobaczyć mówiącego.W polu mojego widzenia pojawił się mężczyznao kasztanowych włosach, związanych w kucyk.Roz poznałam go, ale niemogłam sobie przypomnieć jego imienia. Kim jesteś? zapytałam czujnie.Mężczyzna uśmiechnął się. Mam na imię Patrick.Zemdlałaś, Maro.Jak się czujesz? ponowiłpytanie.Przymknęłam oczy.Byłam chora od tego chorowania. Dobrze powiedziałam.U boku Patricka pojawiła się doktor Kells. Przestraszyłaś nas, Maro.Czy cierpisz na hipoglikemię?Moje myśli były ciągle spowolnione, ale serce biło szybko. Co? Hipoglikemia powtórzyła. Nic o tym nie wiem.Usiadłam powoli na wąskiej, niewygodnej leżance.Pokręciłam głowąi ból jeszcze się zwiększył. Nigdy mi się to nie zdarzyło. Rozumiem.Dowiemy się, kiedy przyjdą wyniki badania krwi. Badanie krwi?Spojrzała na moją rękę.W zgięciu łokcia miałam watkę.Zo ba czyłam, żektoś zwinął moją bluzę i położył ją w nogach łóżka.Przycisnęłam wacikdłonią, starając się ukryć zdenerwowanie. Musieliśmy działać szybko.Martwiliśmy się o ciebie.Doktor Kells najwidoczniej pragnęła się wytłumaczyć.Co oznaczało, żemusiałam naprawdę kiepsko wyglądać. Dzwoniliśmy do twojej mamy dodała. Powiedziała, że tata zaraz pociebie przyjedzie.Jestem pewna, że wszystko będzie dobrze, ale lepiej,żebyś dzisiaj odpoczęła.Czekałam w milczeniu, aż pojawi się tata.Gdy wszedł do sali, uśmiechnąłsię szeroko na mój widok, ale przygarbione ramiona wskazywały, jakbardzo jest zgnębiony. Jak się czujesz?Wkurzyło mnie, że pobrali mi krew.I że zemdlałam.Ciągle się bałam, żeto znów się stanie, bo przecież zdarzało mi się wcześniej.Na przykład na wystawie w Centrum Sztuki, na którą zawiózł mnie Noah,gdzie miałam wizję i straciłam przytomność.I po tym, jak wypiłam krewkurczaka w ośrodku kultu Santerii, który już nie istnieje.Za każdym razem,gdy nadchodził atak, kontury rzeczywistości zacierały się i czułamnarastający lęk.Dezorientację.Niepewność, co jest realne, a co nie.Przestawałam sobie ufać i to było jeszcze trudniejsze do zniesienia.Oczywiście nie zamierzałam zwierzać się z tego, ale tata czekał naodpowiedz.Powiedziałam tylko: Pobrali mi krew. Niezle ich wystraszyłaś, Maro.Okazało się, że miałaś niski poziomcukru.Może w drodze do domu wstąpimy na lody?Pytał z taką nadzieją, że kiwnęłam głową, udając entuzjazm.Momentalnie się rozpromienił. Fantastycznie powiedział i pomógł mi wstać z leżanki.Wzięłam bluzę i ruszyliśmy do wyjścia.Po drodze wypatrywałamJamiego, ale nigdzie nie było go widać.Kiedy doszliśmy do drzwi, tata wyjął parasol. Leje jak z cebra powiedział, pokazując ruchem głowy na szklaną taflę.Strumienie deszczu zalewały asfalt.Drzwi rozsunęły się i stanęliśmy podokapem.Tata walczył z parasolem, a ja szybko założyłam bluzęi skrzyżowałam ramiona na piersi.Zastanawiałam się, która może byćgodzina, bo jedynym samochodem na parkingu oprócz wozu taty byłstary, biały pikap.Tata zerknął na mnie z troską. Niestety, będziemy musieli podbiec, bo tak zacina, że parasol niewielepomoże. Możesz biegać? zapytałam z równą troską.Poklepał miejsce pod żebrami. Jestem jak nowy.A ty dasz radę?Kiwnęłam głową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]