Podstrony
- Strona startowa
- Pullman Philip Mroczne materie 1 Zorza północna (Złoty Kompas)
- Pullman Philip Mroczne materi Zorza polnocna (Zloty Kompas)
- Farmer Philip Jose ÂŒwiat Rzeki 04 Czarodziejski labirynt
- Pullman Philip Mroczne materie 01 ZÅ‚oty kompas
- Pullman Philip Mroczne materie 02 Magiczny nóż
- Jacek Dabala Najwieksza przyjemnosc swiata
- Wolfe Gene Miecz Liktora (SCAN dal 1075)
- London Jack Ksiezycowa Dolina
- Wszystko dla pan Zola E
- Jordan Robert Oko swiata cz 2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- orla.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po tymnastępował stosowany przez niego znak umowny: przekreślonekółko.“Nie zatrudniać" — oznaczał symbol, czytelny tylko dlaniego samego i dla Glena Runcitera.Nawet wywiadowcy niepotrafiliby odczytać tego znaku, więc Ashwood nie mógł wyjaśnićjej jego znaczenia.W milczeniu zwrócił jej arkusz papieru; złożyłago i umieściła w kieszeni bluzy.—- Czy musi mnie pan badać? — spytała.— Teraz, kiedy panuto pokazałam.— Postępuję według ustalonej procedury — odparł Joe.— Tesześć wskaźników.— Jest pan drobnym, tkwiącym w długach, bezużytecznymbiurokratą, którego nie stać nawet na garść monet, by zapłacićwłasnym drzwiom za wypuszczenie z własnego mieszkania ---powiedziała Pat.Ton jej głosu był chłodny, ale miażdżący.Joezesztywniał, wstrząsnął się i poczuł, że gwałtownie się czerwieni.— To akurat taki fatalny moment — powiedział.— Ale ladadzień stanę na nogi.Mogę wziąć pożyczkę.Jeśli będzie tokonieczne — nawet z mojej firmy.— Wstał niepewnie, wziął dwaspodki, dwie filiżanki i nalał z ekspresu kawę.— Chcesz cukru?A może śmietanki?— Śmietanki — powiedziała Pat.Nadal stała bosa i bez bluzy.Sięgnął do klamki lodówki, by wyjąć karton mleka.— Proszę o dziesięć centów — powiedziała lodówka.— Pięćcentów za otwarcie, pięć centów za śmietankę.— To nie jest śmietanka — oświadczył Joe.— To zwykłemleko.— Dalej szamotał się bezskutecznie z drzwiami lodówki.—Jeszcze ten jeden raz — zwrócił się do niej.— Przysięgam, że cizwrócę.Dziś wieczorem.— Proszę — powiedziała Pat, popychając w jego kierunkudziesięciocentówkę po blacie stołu.— Powinna być zamożna —dodała, przyglądając się, jak wkłada monetę do otworu w lodów-ce — ta pańska kochanka.Naprawdę jest pan na dnie, co?Wiedziałam o tym, gdy tylko pan Ashwood.— Nie zawsze jest tak jak teraz — mruknął Joe.— Czy chce pan, żebym panu pomogła, panie Chip? —Z rękami w kieszeniach dżinsów przyglądała mu się obojętnie; najej twarzy nie malowało się żadne uczucie.Jedynie czujność.—Mogę to zrobić, wie pan? Niech pan siądzie i napisze ten raporto wynikach badania mnie.Mniejsza o testy.Mój talent jest i takniezwykły; pan nie może zmierzyć pola, które wytwarzam.Znajduje się ono w przeszłości, a pan bada mnie w czasieteraźniejszym, który stanowi naturalną konsekwencję tej prze-szłości.Zgadza się pan?— Proszę mi pokazać ten arkusz kontrolny, który ma paniw kieszeni bluzy.Chcę mu się jeszcze przyjrzeć, zanim podejmędecyzję.Znowu wyjęła z kieszeni złożoną kartkę żółtego papierui spokojnie podała mu ją przez stół.— To moje pismo —powiedział sam do siebie — tak, to prawda.— Zwrócił jejdokument i spomiędzy aparatów kontrolnych wyjął nowy, czystyarkusz tego samego żółtego papieru.Umieścił na nim imię, wpisał wymyślone, niezwykle wysokiewyniki badań, w końcu zaś swoje własne wnioski.Nowe wnioski.“Posiada niewiarygodną siłę oddziaływania.Niezwykle szerokizakres pola antypsi.Wydaje się, że może zneutralizować wpływdowolnego zbioru jasnowidzów".Potem narysował symbol: tymrazem dwa podkreślone krzyżyki.Pat, stojąc za nim, czytała muprzez ramię — czuł na karku jej oddech.— Co znaczą te dwa podkreślone krzyżyki? — spytała.— Zatrudnić bez względu na koszty — odpowiedział Joe.— Dziękuję panu.— Sięgnęła do torebki po garść banknotów,wybrała jeden z nich i podała Joemu.Była to znaczna kwota.—To pomoże panu pokryć wydatki.Nie mogłam dać go panuwcześniej, zanim wydał pan oficjalną ocenę moich umiejętności.Skreśliłby pan prawie wszystko i do końca życia byłby panpewien, że dałam panu łapówkę.W końcu doszedłby pan nawetdo wniosku, że nie mam żadnych antyzdolności.Rozpięła dżinsy i w dyskretny sposób zaczęła się rozbierać dalej.Joe Chip, nie patrząc w jej kierunku, sprawdził treść swejnotatki.Podkreślone krzyżyki miały zupełnie inne znaczenie niżto, które jej podał.Znaczyły one: “Uważajcie na tę osobę.Jejprzyjęcie jest ryzykowne dla firmy.Jest niebezpieczna".Podpisał wynik badań, złożył go i podał Pat.Od razu umieściłago w torebce.— Kiedy mogę tu przenieść swoje rzeczy? — spytała idącw stronę łazienki.— Od tej chwili czuję się tu u siebie, jako żesuma, którą panu dałam, wystarczy chyba na całomiesięcznyczynsz.— Kiedy chcesz.— Proszę o pięćdziesiąt centów — powiedziała łazienka.—Przed odkręceniem kranu.Pat pomaszerowała do kuchni i sięgnęła po torebkę.Rewelacyjny nowy sos do sałatek Ubik.Niewłoski,niefrancuski: całkowicie nowe i odmienne doznaniesmakowe, które zaczyna podbijać świat.Daj się ponieśćUbikowi! Nieszkodliwy po przyrządzeniu wedlug in-strukcji.IVWróciwszy z podróży do Moratorium Uko-chanych Współbraci Runciter znalazł się z powrotem w NowymJorku; opuścił wynajęty wytworny, bezszmerowy pojazd na dachugłównego budynku Korporacji Runcitera i szybko zjechał specjal-ną windą na piąte piętro, gdzie mieściło się jego biuro.W tejchwili — o godzinie dziewiątej minut trzydzieści rano miejscowegoczasu — siedział za biurkiem w swym ciężkim, kręconym,staromodnym fotelu z prawdziwego orzecha i skóry, rozmawiającprzez wideofon z działem reklamy.— Właśnie wróciłem z Zurychu, Tarnish.Konferowałem tamz Ellą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]