Podstrony
- Strona startowa
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo (3)
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Vinge Joan D Królowe 02 Królowa Lata Zmiana
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Lindskold, Jane [Firekeeper 02] Wolf's Head, Wolf's Heart
- Andrzej.Sapkowski. .Ostatnie.Zyczenie.[www.osiolek.com].1
- Wylie Jonathan SÅ‚udzy Arki Tom 3 Magiczne Dziecko
- Tolkien J.R.R Powrót króla
- Sheldon Sidney Gdy nadejdzie jutro (SCAN dal 8
- Rowni bogom Asimov Isaac
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spartaparszowice.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobrze, że wyruszyliśmy o świcie.Zanim znalezliśmy jeszuicką dzielnicę,słońce stało już dość wysoko na niebie.Jeszuici robili co w ich mocy, żeby uprzyjemnić swoje miejsce zamieszkania.Mieli solidne domy z szalowanymi ścianami obłożonymi błotem; woda w wąskichkanałach była czyściejsza i nie cuchnęła jak wszędzie indziej.Gdzieniegdziedonice z kwiatami zdobiły drewniane balkony.Niewielu ludzi wstało o takwczesnej porze, ale słyszałam dzwięczny głos wznoszący się w pieśni, płynącyskądś w głębi dzielnicy. Tam jest świątynia powiedziałam. Czy możemy bezpiecznie wysiąść? W miarę bezpiecznie powiedział bez przekonania. Będzie lepiej, jak tyzostaniesz, a ja pójdę. Znasz habiru? zapytałam, a on wywrócił oczyma. To moja sprawa,Kazanie.Jeśli mam rację, jeśli przez tak długi czas udzielali mu schronienia, niebędą nikomu ufać.Po paru minutach sprzeczki osiągnęliśmy kompromis.Zadecydowaliśmy, żepójdę z Kazanem i trzema innymi, a pozostali zostaną w gondoli.Szybkim krokiemruszyliśmy przez dzielnicę Jeszuitów.Ilirowie rozglądali się czujnie, ale w poluwidzenia nie było Serenissimczyków, nie tutaj.Zwiątynia była skromna, niska, drewniana, wzniesiona na mocnym kamiennymfundamencie.Gdy się zbliżaliśmy, głos kantora brzmiał coraz donośniej, wznoszącsię i opadając w, rytualnej pieśni.Sa'acharit, pomyślałam, wspominając naukirabbiego.Szkoda, że zjawiliśmy się w czasie porannych modłów, ale nic na to niemogliśmy poradzić.Nie miałam czasu do stracenia.Otworzyłam drewniane drzwi z wyrytym znakiem chai i weszłam do świątyniw towarzystwie czterech iliryjskich piratów.Znalezliśmy się w przedsionku, za którym znajdowała się właściwa świątynia.Na ławkach siedziały dziesiątki wiernych.Kantor przestał śpiewać i wytrzeszczyłoczy, a rabbi zastygł z otwartymi ustami na kazalnicy.Zarówno mężczyzni, jak ikobiety mieli jasnożółte kapelusze, jak Jeszuita, którego dawno temu widziałam naCampo Grandę.Odwracali się jeden po drugim.I wszyscy mieli przerażone miny.Joscelina nie było wśród nich. Baruch hatah Jeszua aMasziah, ojcze powiedziałam grzecznie w habiru; potak długim czasie trudno mi było wypowiadać chrapliwe sylaby. Wy.wybaczmi, że przeszkadzam w modłach, ale mam sprawę niecierpiącą zwłoki.SzukamD'Angelina, Joscelina Verreuil.Wierni popatrzyli na rabbiego, a on spojrzał w bok i oblizał usta, cojednoznacznie świadczyło, że przygotowuje się do kłamstwa. Nie wiem, dziecko, o kogo ci chodzi. Nie? W takim razie coś ci powiem, ojcze. Powtórzyłam słowa, któreJeszuita wyrzekł na Campo Grandę po tym, jak Joscelin pospieszył mu z pomocą.Szukam tego, którego ostrza niczym gwiazdy rozbłysną w rękach.Wśród wiernych rozległ się młody męski głos.Jakaś kobieta położyła rękę naramieniu syna, nie pozwalając mu wstać.Kazan poruszył się, patrząc na mniepytająco.Rabbi milczał.Z boku świątyni biegło przejście.Pokonałam je powoli,zdejmując kaptur z głowy, i stanęłam przed podwyższeniem. Przyjrzyj mi się, ojcze powiedziałam cicho, unosząc głowę. Jestem Fedranó Delaunay, a Joscelin Verreuil jest moim zaprzysiężonym towarzyszem.Mówiącte słowa i pokazując moją twarz, złożyłam życie w twoje ręce.Rabbi znowu oblizał usta i spojrzał na Ilirów.Nie był stary, miał nie więcej niżczterdzieści lat.Za jego plecami Ur Tamid, światło, które nigdy nie gaśnie,mrugało nad świętą arką zwojów. Słyszę, dziecko.Ale nie ma tutaj osoby, której szukasz: Możesz przekazać mu wiadomość powiedziałam spokojnie. Błagam cię nawszystko, co uważasz za święte, zrób to.Powiedz mu, że przybyłam.Powiedz mu,że widziałeś d'Angelińską kobietę, która ma cętkę szkarłatu w lewym oku.Powiedzmu, że przysięgam na Sztylet Kasjela.Dopóki słońce nie stanie najwyżej na niebie,będę na niego czekać w Gospodzie Siedmiu Nieznajomych.Nic więcej nie mogłam powiedzieć.Założyłam kaptur, odwróciłam się iodeszłam.W cieniach przedsionka Kazan uśmiechnął się szeroko, białe zębyzalśniły w półmroku. Czekamy? zapytał.Nie rozumiał moich słów, ale z twarzy rabbiegowyczytał, co zaszło. Czekamy.Gospoda Siedmiu Nieznajomych miała jedną zaletę: cieszyła się tak złą sławą,że serenissimska straż omijała ją z daleka i nie zaglądała do środka, chyba że byłoto absolutnie konieczne.Polecił ją nam z dużym entuzjazmem jeden z marynarzyPjetri Kolcei, który przed wstąpieniem na służbę u bana poznawał świat jakonajemnik.Nawet w godzinach rannych było tam pełno bezrobotnych żeglarzy z pół tuzinanacji: Caerdicci, Efezjanów, Akadyjczyków i Umaijatów, nawet kilku Skaldów,których widok zawsze przyprawiał mnie o mimowolne drżenie.Nie zauważyłaminnych Ilirów i to mnie ucieszyło.Nieznajomość języka zapewnia prywatność.Dwaj ludzie zostali przy gondoli, a Kazan i Tormos przebili się na tyły izby,rozpychając się łokciami, podczas gdy pozostali strzegli moich tyłów.Nie zdjęłam kaptura i opuszczałam głowę, gdy szliśmy przez tłum.Kliencirozstępowali się z jowialnymi przekleństwami, nie poświęcając nam większejuwagi.Brali mnie za kokotę z nabrzeża, wynajętą na spółkę przez Kazana i jegoludzi.Choć raz byłam rada z takiej pomyłki.Kazan zajął stół w najdalszym, najciemniejszym kącie, usuwając śpiącegopijaka, który nie zgłosił sprzeciwu.Rozlokowaliśmy się na ławach, a Uszakposzedł kupić dzban wina.Pieczołowicie przeliczył serenissimskie monety, któredał mu Kazan, żeby karczmarz go nie oszukał. Ale paskudztwo! zawołał Tormos i z sykiem wciągnął powietrze, gdyposmakował trunku. W Dobreku robimy lepsze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]