Podstrony
- Strona startowa
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- May Peter Wyspa Lewis 1 Czarny Dom
- Darwin Karol O powstawaniu gatunków drogš doboru naturalnego (1)
- Karol Marks Walki klasowe we Francji (2)
- May Karol Walka o Meksyk (SCAN dal 1037)
- May Karol Walka o Meksyk (SCAN dal 787)
- May Karol Traper Sepi Dziob
- May Karol Ku Mapimi
- Winnetou t.3 May K
- Faustyna Kowalska, DZIENNICZEK DUCHOWY
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- plazow.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nszo-czi zamoczyła więc koniec plecionki w wodzie i zaczęłami myć twarz mnie, rzekomemu wrogowi własnego brata i ojca.Skończywszy zapytała zlekkim, lecz pełnym politowania uśmiechem: Czy zawsze byłeś taki chudy jak teraz?Chudy? Ach, nie myślałem o tym jeszcze dotychczas! Kilka długich tygodni śmiertelnejgorączki bez kąska pożywienia i bez kropli wody! To nie mogło minąć bez śladu.Dotknąłempoliczków i odpowiedziałem: Przeciwnie! Nigdy nie byłem chudy. Więc przypatrz się tu swemu odbiciu! Spojrzałem na wodę w dyni i cofnąłem głowę zprzerażeniem zobaczyłem tam widmo szkieletu. To cud, że jeszcze żyję! zawołałem. Tak, Winnetou powiedział to także.Przetrwałeś nawet tę jazdę tutaj.Dobry Wielki Duchdał ci ciało nadzwyczaj silne, gdyż kto inny nie wytrzymałby pięciu dni takiej drogi. Pięciu dni? Gdzież my się znajdujemy? W naszym pueblu29 nad Rio Pecos. Czy wrócili tu wszyscy wasi wojownicy, którzy wzięli nas do niewoli? Tak, wszyscy.Mieszkają w pobliżu puebla. A czy pojmani Keiowehowie są także tutaj? Także.Właściwie należałoby ich zabić.Każdy inny szczep zamęczyłby ich na śmierć,ale dobry Kleki-petra był naszym nauczycielem i pouczył nas o dobroci Wielkiego Ducha.Jeżeli Keiowehowie zapłacą odpowiedni wykup, będą mogli odejść. A moi trzej towarzysze? Czy wiesz, gdzie są? W podobnej komnacie jak ta, ale ciemnej.Tam są przywiązani. Jak im się powodzi? Nie cierpią biedy, gdyż kto ma umrzeć przy palu, musi być silny, żeby mógł wiele wy-trzymać, bo inaczej nie byłoby to dla niego dostateczną karą. Więc mają umrzeć naprawdę umrzeć? Tak. I ja także? I ty także!29pueblo osiedle plemion indiańskich, którego punktem centralnym jest kamienna budowlana kształt zamczyska122W tonie, którym to wypowiadała, nie było ani cienia litości.Czyżby ta piękna dziewczynabyła tak nieczuła, że nie wzruszała jej wcale pełna męczarni śmierć człowieka? Czy mógłbym z nimi pomówić? To zabronione. A zobaczyć ich choćby z daleka? I tego nie wolno. To przynajmniej posłać wiadomość? I to zakazane. Donieść im tylko, jak się czuję?Namyślała się przez chwilę i odrzekła: Poproszę o to mego brata Winnetou, żeby się mogli dowiedzieć od czasu do czasu, jak cisię powodzi. Czy Winnetou przyjdzie tu kiedy do mnie? Nie.Ależ ja muszę z nim pomówić! A on tego nie chce. To jest konieczne. Dla niego? Dla mnie i dla moich towarzyszy. On nie przyjdzie.Może bym ja mu to powiedziała, jeśli możesz to mnie powierzyć? Nie, dziękuję ci! Mógłbym ci to powiedzieć, mógłbym ci w ogóle wszystko powierzyć,ale skoro twój brat jest za dumny na to, by ze mną mówić, to i ja mam swoją dumę i nie będęz nim mówił przez posłów. Nie zobaczysz go, aż w dniu swojej śmierci.Teraz wyjdziemy.Gdybyś czego potrzebo-wał, daj znak.My usłyszymy i natychmiast ktoś się zjawi.Wydobyła z kieszeni i podała mi małą glinianą świstawkę, po czym odeszła ze starą.Czyż położenie, w którym się znajdowałem, nie było trochę dziwaczne? Leżałem śmiertel-nie chory, a pielęgnowano mnie po to, abym miał siły do powolnego konania.Ten który sięmej śmierci domagał, kazał czuwać nade mną swojej własnej siostrze, i to wcale nie starej,brzydkiej skwaw.Zbytecznie wspominać, że moja rozmowa z Nszo-czi nie toczyła się tak gładko, jak się jączyta.Mówienie sprawiało mi trudności i połączone było z dużym bólem, mówiłem więcdość powoli i często przystawałem, aby wypocząć.To mnie znużyło i skoro tylko PięknyDzień się oddaliła, od razu usnąłem.Obudziwszy się w kilka godzin potem, poczułem wielkie pragnienie i wprost wilczy ape-tyt.Spróbowałem swego czarodziejskiego środka i użyłem świstawki.Stara siedziała chybaza drzwiami, bo ukazała się w tej samej chwili.Wsunęła głowę i wymówiła jakieś pytanie, zktórego wyłowiłem tylko dwa słowa: ,,isha i ,,isztla.Domyśliłem się, że chciała się dowie-dzieć, czy będę jadł i pił.Dałem szczękami znak żucia, po czym zniknęła.Niebawem ukazałasię Nszo-czi z glinianą miską i z łyżką w ręku, uklękła obok łoża i zaczęła mi podawać jedze-nie łyżka za łyżką jak dziecku, które nie umie jeszcze jeść beż pomocy.Dzicy Indianie nieużywają takich naczyń, widocznie także i pod tym względem zmarły Kleki-petra był nauczy-cielem Apaczów.Miska zawierała bardzo mocny rosół z mąką kukurydzianą, którą Indianki przyrządzająrozgniatając ziarna kukurydzy między kamieniami.Dla gospodarstwa Inczu-czuny zbudowałKleki-petra żarna, które pokazywano mi potem jako wielką osobliwość.Jedzenie szło mi oczywiście jeszcze trudniej niż picie.Ledwie zdołałem opanować krzykprzy przełykaniu zawartości każdej łyżki, ale natura wymagała pokarmu i musiałem coś jeść,jeśli nie chciałem zginąć z głodu.123Starałem się więc nie dać poznać po sobie, jakie męki przy tym znoszę, nie mogłem jednakpowstrzymać łez płynących mi z oczu mimo woli.Nszo-czi zauważyła to i rzekła, gdy spo-żyłem ostatnią łyżkę Jesteś widocznie bardzo osłabiony, ale mimo to silny mąż i bohater.O, gdybyś się uro-dził Apaczem, a nie kłamliwą bladą twarzą! Ja nie kłamię, nie kłamię nigdy; uznasz to kiedyś! Chętnie wierzyłabym ci, ale niestety tylko jedna blada twarz mówiła prawdę: Kleki-petra, którego wszyscy kochaliśmy.Był ułomny, ale miał ducha jasnego i dobre serce.Za-mordowaliście go, chociaż was nie obraził, i za to musicie zginąć, a potem was z nim pocho-wają. Jak to? Więc jeszcze nie jest pochowany? Nie. Ależ zwłoki nie mogły się tak długo utrzymać! Spoczywają w mocnej trumnie, przez którą nie przejdzie powietrze.Zobaczysz ją nakrótko przed śmiercią.Po tym pocieszającym zapewnieniu odeszła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]