Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Hand Cynthia Anielska
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sp8skarzysko.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wiesz, gdzie jest to drugie wyjście?- Wiem.Nie warto jednak rozwodzić się nad tym, dopóki.Umilkł, gdyż ktoś odsunął rygiel.Otworzyły się ciężkie, okute żelazem drzwi i wszedł strażnik.W jednej ręce trzymał latarkę, w drugiej dzban z wodą, a pod pachą bochen chleba.Zobaczywszy go, Manfredo omal nie krzyknął ze zdumienia.Opanował się jednak, gdyż strażnik zmarszczył brwi, dając mu znak, by milczał.Położywszy bochen i postawiwszy dzban z wodą, wyszedł, rzuciwszy znacząco wzrokiem na chleb.Znów zapanowały ciemności.- To nowy strażnik, nie? - zainteresował się Landola.- Miałem wrażenie, że chciał na coś zwrócić naszą uwagę.Dość dziwnie się zachowywał.Zauważyliście to?- Cicho! - syknął Manfredo.- Niech pan nie mówi tak głośno, bo wartownik może usłyszeć.Znam tego strażnika.To jeden z dozorców klasztornych.Wyświadczyłem mu raz pewną przysługę, wydobyłem z wielkich tarapatów, może teraz chce się odwdzięczyć.Wskazywał znacząco na chleb.Zobaczymy, co w nim ukryto!Wziął do ręki bochenek.Gdy go przełamał, zorientował się natychmiast, o co chodziło dozorcy.Nie widział wprawdzie nic, ale wyczuł palcami jakieś przedmioty.Zaczął je dokładnie wymacywać.- To krzesiwo używane na preriach - szepnął ze wzruszeniem.- I zdaje się, świeca, a tu kartka papieru i ołówek.Cortejo i Landola aż oddech wstrzymali.- Zapal szybko świecę! - wychrypiał po chwili Landola.- A jeżeli światło nas zdradzi?- Czy widać choćby promyk, gdy nam przynoszą jedzenie? Wartownik na pewno nie zauważy.Zresztą nie przyjdzie mu na myśl, że mamy świecę.Zapalaj!Wkrótce zamigotał słaby płomyk.Manfredo przysunął do oczu kartkę i czytał powoli:Z wielkim trudem udało misie otrzymać pozwolenie na przyniesienie wam posiłku.Manfreda, czy życzysz sobie czegoś? Jeżeli tak, napisz na tej kartce i włóż do pustego dzbanka.- Wielki Boże! - ucieszył się Manfredo.- Jesteśmy uratowani!- Daleko jeszcze do tego - Landola był bardziej sceptyczny.- Najpierw trzeba pozbyć się kajdanów.Bez odpowiedniego klucza nie damy rady.- Jeżeli tylko o to chodzi, to w szafce, w pokoju stryja, wisi zapasowy.Przypuszczam, że nikt o nim nie wie.Jeżeli dozorcy uda się go przynieść, będziemy wolni.- A jak wydostaniemy się poza mury?- Już moja w tym głowa! Przede wszystkim klucz i nóż.- Zapisz to na kartce.Musimy oszczędzać świecę.Resztę omówimy po ciemku.Manfredo napisał:W kancelarii stryja jest nad biurkiem kaseta.Znajdziesz w niej kluczyk od naszych kajdan.Przynieś go, a także jakiś ostry nóż.Zgasił świecę i schował ją do rękawa wraz z wszystkimi przedmiotami znalezionymi w chlebie.Gdyby wartownik zjawił się teraz, nie domyśliłby się, że przed chwilą więźniowie zrobili pierwszy krok ku wolności.- Co dalej? - szepnął Gasparino Cortejo.- Trzeba czekać - odparł lakonicznie Landola.- Jak długo?- Co najmniej trzy dni.- Trzy dni! - jęknął Cortejo.- Dlaczego aż tyle? Nie wytrzymam nawet trzech godzin!- Po co to biadolenie? Zrozumiałe, że wcześniej nie możemy być wolni.No bo policzcie: strażnik przeczyta kartkę jutro w południe, gdy przyjdzie tu z chlebem i wodą.Musi minąć dzień, zanim przemyci klucz i nóż.My z kolei dopiero następnego południa będziemy mogli przeprowadzić naszą akcję.Zasadzimy się na wartownika, gdy będzie otwierał drzwi, rzucimy się na niego i obezwładnimy.- Darujemy mu życie?- Nie.- A naszemu wybawcy?- Oczywiście tak.Z lekka go tylko poturbujemy, zwiążemy i zakneblujemy.Dzięki temu nie będą go podejrzewać, że był z nami w zmowie.Ale to jeszcze odległe chwile.- Niestety! I wiele może się wydarzyć.No, a jeśli nam się uda wyjść z celi? Co dalej? Czy uwolnimy i zabierzemy ze sobą mego brata i bratanicę?- Hm.- Landola namyślał się.Dopiero po chwili spytał: - Bardzo pan tęskni za swymi krewnymi?- Właściwie nie.Nie zasłużyli na moją litość.- I ja tak sądzę.Zresztą, stękająca z bólu Josefa przeszkadzałaby nam tylko w ucieczce.Po co kłopotać się o babę, którą i tak niedługo diabli wezmą.- No właśnie - potwierdził Gasparino, a Manfredo odetchnął z ulgą.- Nasza rola w aferze rodziny Rodrigandów zakończona - ciągnął Landola.- Zakończona raz na zawsze i ostatecznie.Co do tego nie mam żadnych wątpliwości.Chodzi tylko o to, żeby wyciągnąć maksimum korzyści.Prawda, senior Cortejo?- Oczywiście.Ale nie wiem, w jaki sposób można by tu jeszcze zarobić.Nic mi nie przychodzi do głowy.- Czyżby senior zapomniał o swoim synu Alfonsie?- Jak to? Co chce pan przez to powiedzieć?- Przecież to proste.Pański syn jest do tej pory nie kwestionowanym dziedzicem hiszpańskich posiadłości rodu Rodrigandów.Uprzedzając przeciwników, spieniężymy jak najszybciej wszystkie nieruchomości i ulotnimy się z zagarniętymi milionami.- A jeżeli Alfonso się nie zgodzi?- A co on ma do gadania? To dziecinada myśleć, że mógłby w dalszym ciągu grać rolę hrabiego.Powinien więc być nam wdzięczny, że nie wyjdzie z tej afery goły niby święty turecki.- Zakładając, że pański plan się uda, podzielimy się pieniędzmi?- Jest nas trzech: pan, Alfonso i ja.Każdy otrzyma jedną trzecią.- Zapomina pan o czwartym - wtrącił Manfredo.- Chyba nie przypuszczacie, że pozwolę się pominąć?- Bądź spokojny.Nie zrobimy ci krzywdy.Rozumie się samo przez się, że ponieważ tobie zawdzięczamy ratunek, dostaniesz swoją część.Brzmiało to przekonująco.Ale gdyby Manfredo mógł widzieć w ciemności, zobaczyłby na twarzy Landoli szyderczy uśmiech, nie wróżący nic dobrego.- Pozostaje ostatnia sprawa do omówienia - Cortejo zwrócił się do Landoli.- W jakim kierunku będziemy uciekać? Do jakiego portu? Do Yeracruz?- To niemożliwe.Pełno tam cesarskich i meksykańskich wojsk.Nie przebijemy się przez nie.Musimy więc dotrzeć do jakiegoś zachodniego portu, San Blas lub Manzanillo.Droga do nich jest jako tako wolna.Mam nadzieję, że Maksymilian będzie jeszcze pewien czas stawiał opór Juarezowi.W każdym razie musimy znaleźć się w Hiszpanii, zanim wojna się skończy i stosunki polityczne się unormują.Jeśli nam się to nie uda, możemy się pożegnać z „sukcesją" - roześmiał się - po Rodrigandach.Naradzali się jeszcze jakiś czas, w końcu ustalili plan działania w najdrobniejszych szczegółach.Gdy czwartego dnia do lochu zszedł wartownik, by zmienić kolegę, ujrzał go leżącego na korytarzu w kałuży krwi z nożem w sercu.Pełen złych przeczuć, zbliżył się do najbliższych drzwi i odsunął rygiel.W celi siedział Cortejo i Josefa w kajdanach.Ale rygiel przeciwległych drzwi był odsunięty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]