Podstrony
- Strona startowa
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Michael Barrier Animated Man. A Life of Walt Disney (2007)
- Michael Barrier The Animated Man, A Life of Walt Disney (2007)(2)
- Michael Grant Gone. Zniknęli. Faza pišta Ciemnoć
- Clancy Tom Niedzwiedz i smok
- Harry Harrison Planeta Smierci 4 (rtf)
- Alfred Szklarski Tomek u zrodel Amazonki (2)
- Mitologia germanska
- Bahdaj Adam Order z ksiezyca
- Chalker Jack L. Poszukiwanie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- orla.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Corum zaczaj się zastanawiać, czyżby rzeczywiście Vadhaghowie zamieszkiwali aż tak wiele wymiarów?Do biało-czarnych murów miasta podjeżdżał od strony obozu jeździec w obszernej zbroi.Zawołał coś i w końcu brama otwarła się, by go wpuścić.Widzowie nie mogli dostrzec jego twarzy.Scena znów się odmieniła.Teraz, o dziwo, ci, którzy atakowali miasto, bronili murów innego.Przez mgnienie oka widać było straszliwą masakrę.Ludzi niszczyła broń daleko doskonalsza od tej, którą posiadał lud z Gwras-cor-Gwrysu, całym mordowaniem zaś kierował osobnik z ich własnego rodzaju.Obraz zniknął.Wróciło czyste, złote światło.- Erekose - mruknął Jhary.- Te sceny zaczynają nabierać sensu.Chyba Kosmiczna Równowaga chce nam coś przekazać.Ale związki pomiędzy tym wszystkim są dość złożone i moja biedna głowa nie może tego objąć.- Powiedz coś o nich, proszę - rzucił Corum w ciemność, sam wpatrując się nadal w złote światło.- Nie ma o czym mówić.Wiesz już, że jestem Kompanem Bohaterów i że jest tylko jeden Bohater i jeden tylko Kompan, ale nie zawsze się znamy i nie zawsze też znamy nasz los.Okoliczności się zmieniają, ale zasadnicze przeznaczenie jest jasne i stałe.Brzemieniem Erekosego było to, że musiał pamiętać wszystkie swoje pozostałe wcielenia, również te, które miały dopiero nadejść.Tobie zostało to przynajmniej oszczędzone.- Nie mów nic więcej - zadrżał Corum.- A co z kochankami bohatera? - zapytała Rhalina.- Mówiłeś o jego przyjacielu.Ale zanim dokończyła, pojawiła się przed nimi już nowa scena.Ludzka twarz krzywiła się konwulsyjnie w cierpieniu.Szpecił ją ciemny, pulsujący klejnot osadzony w spływającym potem czole.Na głowie postać miała hełm tak starannie wypolerowany, że tworzył idealne lustro.W zwierciadle tym dostrzegli grupę jeźdźców, który najpierw wydali się ludźmi o głowach zwierząt, po chwili jednak okazało się, że to tylko hełmy ukształtowane na wzór łbów świń, kozłów, byków, psów.Szykowała się bitwa.Jeźdźców w takich polerowanych hełmach było tylko kilkunastu.Ich wrogowie wyglądali na znacznie liczniejszych.Jeden z owej garstki, zapewne ten, który pojawił się jako pierwszy, trzymał coś wysoko w górze: krótkie drzewce, na którym osadzono coś pulsującego, lśniącego wielokolorowe.Przerażało to najwyraźniej jeźdźców w zwierzęcych maskach, gdyż przywódcy wrogiej armii musieli ostro poganiać podwładnych do walki.Bitwa trwała.Scena zgasła, by zostać zastąpioną przez czyste, złote światło.- Hawkmoon - mruknął Jhary.- Runestaff.Co to wszystko może znaczyć? Poznałeś siebie samego, Corumie, 'w trzech inkarnacjach.Nigdy dotąd nie doświadczyłem czegoś takiego.Corum drżał.Nie potrafił spokojnie słuchać słów Jhare-go.Sugerowały, że losem jego było nieustannie walczyć, nieustannie doświadczać śmierci i nieszczęścia.- Co to może znaczyć? - powtórzył Jhary.- Czy to ostrzeżenie przed czymś, co ma się zdarzyć? A może to znak?Znów zawiśli w mroku.Corum usłyszał, że Jhary mówi coś półgłosem, jakby do siebie.- To chyba znak, że jednak powinniśmy odnaleźć Tanelorn.Tam schodzą się wszystkie ścieżki losu.Tam wszystko jest stałe i niezmienne.Ani Ład, ani Chaos nie mają z jego istnieniem nic wspólnego, chociaż czasem zagrażają mieszkańcom miasta.Ale nawet ja nie wiem, gdzie leży Tanelorn w tej epoce, w tych wymiarach.Gdybym tylko dostał jeszcze jakąś wskazówkę, która pozwoliłaby mi to wszystko odczytać do końca.- Może to nie Tanelornu mamy poszukać - powiedziała Rhalina.- Może te zdarzenia, które nam pokazano, sugerują inny kierunek?- To wszystko jest ze sobą powiązane - zadumał się Jhary, zdając się odpowiadać na pytanie, które sam sobie postawił.- To wszystko jest powiązane.Elric, Erekose, Hawkmoon, Corum.Cztery aspekty tego samego, tak jak ja jestem kolejnym, a Rhalina szóstym.We wszechświecie doszło do jakichś zakłóceń.Tak, zapewne, albo.Albo też niedługo zacząć się ma nowy cykl.Nie wiem.Statek przechylił się.Poruszał się teraz szaleńczo falistym szlakiem.Wielkie łzy zielonego i niebieskiego światła zaczęły spadać wokół nich.Wył rozwścieczony wiatr, ale oni sami nie czuli najlżejszego podmuchu.Dźwięczał głosem prawie ludzkim, który wracał nieustannym echem.Potem lecieli przez zwinnie przemykające się cienie - cienie ludzi i rzeczy, a wszystkie pędzące w tym samym kierunku.Poniżej Corum dostrzegł tysiące wulkanów; każdy wyrzucał czerwony żużel i dym, ale z jakiegoś powodu nie dosięgały one statku.Smród płomieni został nagle zastąpiony zapachem kwiatów.To wulkany zakwitły wielkimi kwietnymi kielichami podobnymi do anemonów.Skądś dobiegał śpiew.Radosne, wojownicze brzmienie niosące się niby pieśń zwycięskiej armii.Ucichło.Teraz zabrzmiał śmiech, gwałtownie ucięty.Cielska dziwacznych bestii dźwigały się z mórz ekskrementów.Wznosiły ku niebu kwadratowe pyski i ryczały, by znów zniknąć pod powierzchnią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]