Podstrony
- Strona startowa
- Assollant Alfred Niezwykłe choć prawdziwe przygody kapitan (2)
- Alfred Musset SpowiedŸ dziecięcia wieku
- de musset alfred spowiedŸ dziecięcia wieku
- Alfred Hitchcock Tajemnica czlowieka z blizna
- Hitchcock Alfred Tajemnica krzyczacego zegara
- Alfred Rambaud Pierœcień cezara
- Robert Spector Amazon.com
- Spector Robert Amazon.com
- Fenix 1'91 (SCAN dal 855)
- Hobb Skrytobójca 3 Wyprawa Skrytobójcy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- vader.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wody Amazonki przynosiły żyzny muł, szeroko rozprzestrzeniany podczas przyborów, lecz stale zalewane tereny były mało przydatne człowiekowi.Spotkanie z przyjaciółmiZe względu na małe zanurzenie "Santa Marii", na otwartych wodach Amazonki pilot prowadził ją bliżej brzegu, gdzie nurt zazwyczaj był spokojniejszy.Tomek z Sally i kapitanem Nowickim spędzali wiele czasu na ocienionym pokładzie, przypatrując się okolicy, a Dingo strzygł uszami obserwując fruwające ptaki.Gdzie brzegi były niskie i płaskie, tam wezbrana woda głęboko wdzierała się w ląd, tworząc niezliczone zalewy, kanały i jeziora.Na brzegach corocznie zalewanych przez rzekę rosły dość rzadkie, niskie lasy, ponad którymi wystrzelały w górę wysokie palmy.W lasach tych, zwanych igapo, rosły drzewa kauczukowe.Na wyższych brzegach, nawiedzanych tylko przez niewielkie powodzie, rósł las zwany vargem, charakteryzujący się licznymi gatunkami palm.Ziemię stałą, czyli terra firmę, stanowiły obszary nigdy nie zalewane przez rzekę.Tam palmy rosły rzadko, natomiast drzewa dwuliścienne osiągały ogromne rozmiary.Rozmaite pnącza i porosła oplatały leśne olbrzymy, u których stóp bujnie krzewiło się bogate runo.W lasach tych przeważały drzewa z rodziny mirtowatych, wawrzynowate i figowce.U brzegów Amazonki i jej dopływów wszędzie rozpościerała swe ogromne, talerzowa te liście oryginalna wiktoria królewska[70].Trudna do przebycia lesista, moczarowata nizina była prawie całkowicie wyludniona.Mieszkańcy i nieliczni biali ludzie skupiali się w małych nadbrzeżnych osadach, a w nadamazońskiej dżungli jedynie od czasu do czasu spotykało się rodziny już wymierających Indian."Santa Maria" dość często przybijała do brzegu w celu uzupełnienia zapasu drewna opałowego lub wysadzenia pasażerów na ląd.Wtedy na pokład przychodzili Indianie pojedynczo lub grupkami, proponując żółwie jaja, ryby, fasolę lub ryż w zamian za sól, siekierę czy nóż.Tomek próbował nawiązywać z nimi pogawędkę, lecz półnadzy krajowcy spoglądali na niego nieufnie, jakby z jakąś obojętną wyższością.Po otrzymaniu zapłaty natychmiast wycofywali się na brzeg.Również spotykani na rzece samotni indiańscy rybacy w małych czółnach nie zwracali uwagi na "Santa Marię".Widać było, że unikali spotkań z białymi ludźmi i odgradzali się od nich murem obojętności i milczenia.Tomek przebywając często na pokładzie zwrócił uwagę na pilota "Santa Marii".Był to Indianin z plemienia Tikuna znad górnej Amazonki.Całymi godzinami wystawał za kołem sterowym nie odzywając się do nikogo.Na rozkazy kapitana Slima odpowiadał skinięciem głowy i zadumanym wzrokiem wciąż spoglądał na brudnożółte wody Amazonki.Dzięki jego doskonałej znajomości rzeki "Santa Maria" mogła płynąć nawet nocami, gdy woda oraz obydwa brzegi niknęły w szarej, ciężkiej mgle.Tomek kilkakrotnie zaczynał z nim rozmowę, ale Indianin, choć odpowiadał uprzejmie, zbywał go półsłówkami.Toteż pewnego wieczora, kiedy kapitan Slim i Nowicki popijali jamajkę w kabinie, Tomek zagadnąłŕ-Widzę, że darzy pan swego pilota całkowitym zaufaniem.Czy jednak nie obawia się pan, że Indianin może zasnąć stojąc tyle godzin przy sterze?- Najwyżej trochę podrzemie - odparł Slim.Tomek spojrzał na niego zdumiony, a kapitan roześmiał się i dodałŕ- Niech pan nie patrzy na mnie jak na wariata.Jack zna Amazonkę lepiej niż ja "Santa Marię".Od dziecka pływa po niej, a poza tym jest Indianinem.Można polegać na nim.- Takiś pewny tego czerwonoskórego? - nie dowierzał Nowicki.- Przecież nie chodził do szkoły morskiej.- Na co mu tam szkoła?! - oburzył się Slim.- Tutejsze rzeki zna jak dziury w kieszeniach swych portek, a słuchem i wzrokiem żaden z nas mu nie dorówna.- Sam zauważyłem podczas naszych wypraw łowieckich, że pierwotni mieszkańcy dzikich krajów posiadają lepiej rozwinięte zmysły niż my - wtrącił Nowicki.- Ale nie uwierzę, że można być dobrym marynarzem bez szkoły.- Ba, sam tak kiedyś myślałem! - odparł kapitan Slim.- Najpierw stale kontrolowałem Jacka, potem jednak dałem spokój.Stoję z nim przy kole; wieczór cichy, pogodny, księżyc jak morska latarnia oświetla Amazonkę.A tu naraz mój pilot mówi: "Trzeba płynąć bliżej brzegu, woda wzbiera".Pytam: "Skąd wiesz?", a on: "Posłuchaj, w górze szumi wysoka fala".W dwie godziny później na rzece rozpętało się prawdziwe piekło.To mi słuch, co? A wzrok ma jak kot.W nocy wypatrzy kłody w wodzie, wiry.Czasem nawet myślę, że to instynkt go ostrzega.- Ale jeśli się zdrzemnie? - indagował Tomek.- To przebudzi się w samą porę.Jeśli tylko nie pije wódki podczas służby, można na nim polegać - zapewnił kapitan Slim, nalewając rumu do szklanek.Na rozmowach i obserwacjach kilka dni minęło bez niezwykłych wydarzeń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]