Podstrony
- Strona startowa
- Nik Pierumow Ostrze Elfow
- Nik Pierumow Czarna w3ocznia
- Pierumow Nik Czarna Wlocznia 2
- Nik Pierumow Ostrze Elfow (3)
- Nik Pierumow Czarna Wlocznia
- Pierumow Nik Ostrze Elfow
- Zakazane pragnienia Marina Anderson
- Louis Pommier Dizionario omeopatica d'urgenza
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- John Steinbeck Tortilla Flat
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sp8skarzysko.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od granicy północnej, od wież na granicy z Tcheremem, kierują się oni do Kwatery naszej i, bez wątpienia, mają złe zamiary w stosunku do Naszej Osoby!.- Śmierć im! - wrzasnęli jednocześnie trzej pozostali doradcy.- Śmierć im - skinął głową Henna.Jego oczy płonęły niczym węgle.- Ale najpierw niech powiedzą nam oni, przez kogo zostali wysłani, gdzie jest przystań wrogów Naszych i jakie do nich prowadzą szlaki.A gdy przejdzie w Nasze ręce Tcherem - wtedy zjednoczone hufce Nasze ruszą dalej i skończą ostatecznie z gniazdami bogomzbrzydłych plemion i wstrętnych herezji!- Oby poumierali wszyscy potomkowie żmij i szakala! wtrącili się ponownie doradcy.- Poumierali, tak - poumierali.No, opowiadajcie co dalej!- Przybyli na dwóch okrętach mianujący się Morskim Ludem w liczbie niedużej, nie więcej niż dziesięć tuzinów.Proszą o pozwolenie stanąć przed obliczem Boskiego.- Boabdil nisko pochylił głowę, na wszelki wypadek jeszcze raz walnął czołem o podłogę.- Z mowy sądząc - szukają Jego łaski.- Morski Lud? Hmmm.Jest to ciekawe nader.- Henna przyłożył do czoła palec, wskazując, całą postawą dając do zrozumienia, że jest strasznie zamyślony.- Cóż.Darujemy im swą łaskę.Stu i dwudziestu nie może zagrozić wojsku Naszemu - więc niech podążają.Oczywiście - w towarzystwie wzmocnionego konwoju.Myślę.- przerwał ponownie na chwilę -.tysiąc pancernych będzie akurat.- Bos- s- s- s- s- s- ki.- siedzący z samego brzegu doradca nagle wydał z siebie coś, co jednocześnie przypominało syk i gwizd.- Jessssteśśśśmy podsssssłuchiwani!- Co?! - Henna w jednej chwili stał na nogach.Jedwabna peleryna opadła z jego ramion, ukazując potężny tors prawdziwego wojownika.Na szyi wisiał gruby złoty łańcuch, na którym umocowany był olbrzymi kamień, szary i niepozorny - zaostrzony, zwężający się ku dołowi odłamek.Co za ozdoba - zdążył pomyśleć hobbit i w tej samej chwili albo sam Henna, albo jego czarodzieje, a może wspólnie odpowiedzieli uderzeniem.Nie, nie był to huraganowy szkwał wszystko spopielającego płomienia, znacznie gorzej - skrzydła tęczowego motylka zatrzepotały, spętane niewidzialną pajęczyną.Obraz się rozmazał, zniknął - została tylko jednolita poruszająca się masa czegoś bezkształtnego, szarego, jakieś puchnące i zapadające się kłęby - i trzepocący w mocnych okowach tęczowy motylek.W świadomość wpijał się nowy, nieznany, dławiący ból, jakby Folka ściskały ogromne cęgi.Krzyczał, bezskutecznie usiłując uwolnić się z pęt; przed oczami eksplodowały fajerwerki barw.i nagle poczuł pod łopatkami deski pokładu.Potrząsał nim Torin.Szarpał z całej siły.- Folko, Folko, ocknijże się, ocknij w końcu!.Och, co za nieszczęście!.Hobbit jęknął.W głowie chórem waliły potężne młoty, znajdujące się w rękach co najmniej setki silnych kowali.- Ocknij się! Znowu mamy z kim walczyć.Spotkaliśmy Skilludra!- Och!.Czego od nas chce?- Chce nami nakarmić tutejsze rybki! Wstawaj, zaraz zrobi się gorąco!Hobbit nie nadawał się do walki.Świat rozmazywał się przed oczami, ręce drżały, nawet podniesiony przez Torina ledwo stał na nogach.Krasnolud z rozpaczą machnął ręką:- Przynajmniej załóż kolczugę! I podkolczugę! Siedź tu i nie ruszaj się! Bo jeszcze się na coś napatoczysz.Jednakże Folko wygramolił się na pokład - w chwili gdy „smoki” Skilludra znajdowały się całkiem blisko.Było ich dużo - mniej więcej dwadzieścia okrętów, ogromna siła na skalę Morskiego Ludu.Skilludrowi pomagał sprzyjający wiatr, podczas gdy załogi „Skrzydlatego Smoka” i „Rybołowa” musiały jeszcze przed walką przyłożyć się do wioseł.Flota zbliżała się w szyku sierpa, obejmującego okręty Farnaka i Wingetora z boków, odcinając i drogę honorowego wycofania się w otwarte morze, i drogę haniebnej ucieczki na brzeg.Tarcze już były uniesione, na dziobach stali łucznicy; sternicy „Rybołowa” i „Smoka” mogli już tylko jedno - wykonać zwrot i zwiewać z całej siły na północ, polegając na szybkości swoich okręcików.Skilludr, wydawało się, przewidział i taki manewr - jego lewe skrzydło wyciągało się coraz dalej i dalej, z wyraźnym zamiarem odcięcia wrogowi ostatniej możliwości ucieczki.- Hej!.Czego oni chcą? - wielce zatroskany Malec, ciągnący ogromną tarczę na dziób „Rybołowa”, znalazł się obok Folka.- A! - Mały Krasnolud machnął beznadziejnie ręką.Krzyczeliśmy do nich - nie odpowiadają.Farnak wywoływał samego Skilludra - też nic.Oni, popatrz no, nie żartują!- Przecież Skilludr podobno poszedł walczyć z pierzastorękimi.- Widocznie wrócił.Na dziobie „Rybołowa” nagle pojawił się Wingetor w paradnym, czarnym ze złotymi cętkami, rynsztunku, ale bez hełmu, z odkrytą głową i bez broni.- Heej! Skilludrze, tanie Skilludrze! Jeśli jesteś tu i chcesz napaść na nas, to wiedz - poślemy na dno całą twoją armadę!- Co on plecie? - wymamrotał pod nosem hobbit.Ani jeden ze statków Skilludra nie zwolnił.Na żadnym nie opadły tarcze i nie odsunęli się od burt łucznicy.- Ma w nosie twoje słowa - burknął Folko.- Niech nie będę sobą, jeśli wszystko to nie jest sprawką najjaśniejszego Henny!„No to po co w takim razie mówi do swoich najbliższych doradców, że wszyscy, którzy chcą zażyć jego łaski, nie napotkają na swej drodze przeszkód?”Krwawa bitwa miała się za chwilę rozpocząć.Jeszcze moment i fruną pierwsze strzały.Gdzieniegdzie nad okrętami Skilludra pojawiły się wątłe dymy - przygotowywano tam pociski zapalające.Nikt nie zamierzał brać „Rybołowa” i „Smoka” do niewoli.Skilludr, wiadomo, niczego nie robi za darmo! A to znaczy, że dla niego ten bój ma jakąś wartość, jest mu do czegoś potrzebny.Walka oznaczała pewną śmierć.Folko widział, że olbrzym Oswald usiłuje przechwycić spojrzenie swego tana - czy nie wyda rozkazu odwrotu?Wioślarze porzucili wiosła; przez „smoka” przeniknął brzęczący żelazem skurcz - Eldringowie zbroili się.Skilludr jest tak samo szalony, jak i wszyscy w tym królestwie Henny - pomyślał hobbit.- A szaleństwo czasem zmywa się.krwią!Dziesięć lat temu, głuchy las przy wypalonym przez Niebiański Ogień dole - i płonące żądzą mordu oczy Otona.I lecące na spotkanie ostrze Folka.Pierzastoręcy na polu bitwy w Południowym Haradzie, otrzymawszy ranę, wcale nie wypadali z mocy czaru Henny.Na piersi poczuł ciepło.Odżywało, prosząc, by wziąć je w ręce, ostrze Otriny.Czy czuło swoją moc, czy odpowiadało tylko na niewypowiedzianą chęć właściciela użycia go?Walcząc ze słabością, Folko podszedł do burty.Sztylet z niebieskimi kwiatami na klindze już leżał w prawej ręce.- Gdzie jest „smok” Skilludra?- O tam, akurat na nas prze.- Oblicze Oswalda było mroczniejsze od chmury gradowej.Potężny czarny okręt, wspaniały w swej mocy, walił na nich jak taran.Jednakże łucznicy na jego pokładzie na razie nie strzelali - i Wingetor, odwróciwszy się do swoich ludzi, również wydał rozkaz - nie strzelać!- Niech nie będzie, że to my rozpoczęliśmy walkę!Strzelców na dziobie Skilludrowego okrętu zasłaniały wielkie czarne tarcze.Folko zmrużył oczy: można trafić w szczelinę, ale.Okręty już zbliżyły się na jedną trzecią lotu strzały.Skilludr milczał.- Może się uda.- bąknął niepewnie ktoś za plecami hobbita.I wtedy strzały wzbiły się w powietrze.Skilludr nie czekał nadaremnie.Nie strzelał na chybił trafił, tylko na pewniaka.Pokład „Rybołowa” zalał się krwią, rozległy się krzyki rannych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]