Podstrony
- Strona startowa
- Trylogia Lando Calrissiana.03.Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka (3)
- Trylogia Hana Solo.01.Han Solo na Krancu Gwiazd (3)
- Trylogia Hana Solo.01.Han Solo na Krancu Gwiazd
- Trylogia Hana Solo.01.Han Solo na Krancu Gwiazd (2)
- Crichton Michael Norton N22 (2)
- Carter Ally Dziewczyny z Akademii Gallagher 02 Tylko mi nie wierz
- Auel Jean M Rzeka powrotu (SCAN dal 948)
- Paul Williams Mahayana buddhism. The doctrinal foundations
- Sw.Jan Od Krzyza Dziela
- Sw. Faustyna Kowalska DZIENNICZEK DUCHOWY(2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kress-ka.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Był kiedyś wielki budynek — powiedziała.— Bardzo wysoki… bardzo, bardzo wysoki.A to było częścią całego ptaka z rozpostartymi skrzydłami.Ptak był umieszczony nad drzwiami… i… — Fanyi upuściła kamienną bryłę na ziemię i przetarła oczy grzbietem dłoni, jakby chcąc coś odepchnąć.— To miało duże znaczenie — powtórzyła.— Był to totem wielkiego narodu i rozległego państwa.— Tego państwa? — Sander rozejrzał się po usypanych wokół hałdach gruzu.— No cóż, jeśli to faktycznie był totem, to jego moc ich w końcu zawiodła.Fanyi powoli wyciągnęła rękę i raz jeszcze dotknęła odłamanej głowy.— W Czasie Ciemności wszystkie totemy zawiodły, kowalu.Ponieważ ziemia i morze, wiatr i ogień — wszystko zwróciło się przeciwko człowiekowi.A jak mogą totemy przeciwstawić się śmierci całego świata?Ujęła głowę i ustawiła ją pionowo na kamieniu, podpierając dookoła mniejszymi kamykami.Zabezpieczywszy ją w ten sposób, pochyliła głowę.— Totemie umarłych — powiedziała cicho — oddajemy ci znów honory.Jeśli zachowałeś jakąś moc, niech przejdzie ona na nas.Ponieważ jesteśmy z krwi człowieczej, a ludzie stworzyli ciebie jako symbol nieustającej ochrony swych potężnych siedzib.— Jej ręce poruszały się w gestach, których Sander nie rozumiał.Niech Fanyi zajmuje się niewidzialnymi mocami i totemami; jego interesowało bardziej to, co dzieje się tutaj i teraz.Jednak spoglądając na swe znalezisko Sander pomyślał, że dobrze byłoby obłożyć je gliną i wypiec formę, w którą dałoby się wlać, na przykład, łatwo topliwą miedź i w ten sposób odtworzyć symbol związany z przeszłością.Lecz głowa była zbyt ciężka, by ją dźwigać ze sobą.Lepiej już pozostanie przy zrzynkach metalu znalezionych we wraku statku.Ogarniało go coraz większe zniecierpliwienie.Odpoczywali już wystarczająco długo.Zgromadzili też niezbędne zapasy, ususzył bowiem trochę mięsa w dymie ogniska.Pozostawanie tu dłużej nic nie dawało.— Twój przewodnik… ten przedmiot, który nosisz — zwrócił się do dziewczyny — co on teraz wskazuje?Znowu odwróciła głowę na północny zachód.Lecz pójść w tym kierunku oznaczało brnąć w dalszym ciągu przez ruiny miasta.Czułby się pewniej, gdyby skierowali się prosto na zachód, gdzie, zgodnie z jego przewidywaniami, nie powinno być cmentarzysk grzebiących dobytek Poprzedniego Człowieka.Pomimo zniecierpliwienia dołożył jeszcze dwa dni na uzupełnienie zapasów.Pogoda była ładna, lecz każdego ranka było coraz chłodniej.Nie zdarzały się już jednak takie burze jak ta, którą przeżyli w chacie.Wreszcie, piątego ranka od podbicia miejsca stanowiącego niegdyś wybrzeże, wyruszyli.Na niebie jasno świeciło słońce, obdarowując ich tak utęsknionym ciepłem.Wężacze jak zwykle wysforowały się do przodu i wkrótce zniknęły z widoku, schowane za hałdami i ścianami gruzu, pozostawiając tu i ówdzie odciski łap znaczące ich przejście.Za to Rhin był zadowolony, dotrzymując towarzystwa Sanderowi i dziewczynie.Fanyi nie wypuszczała z ręki wisiora.Raz po raz wskazywała kierunek z taką pewnością, że Sander pogodził się z jej przewodnictwem.Żałował, że nie może osobiście zbadać tego owalu mieniącego się czymś, co brał za błyszczące kamyki.Nie wątpił, że Poprzedni Ludzie potrafili wynaleźć prawdziwy wskaźnik kierunków, nie przypuszczał jednak, by był w stanie zgłębić jego tajemnicę.Jednakże w końcu zapytał:— Jak ten przedmiot przemawia do ciebie, nakazując iść w prawo lub w lewo?— Tego nie wiem.Wiem tylko co nieco o tym, jak odczytywać to, co ma do powiedzenia.Widzisz? — przywołała go bliżej gestem ręki.— Popatrz, lecz nie dotykaj.Nie wiem, jak duch kogoś drugiego może na to wpływać.Wisior był owalny, lecz nie płaski, grubości może dwóch palców, a metal, z którego był zrobiony — błyszczący i bez jakiejkolwiek skazy, prawdopodobnie jeden z tych tajemniczych stopów, których sekret intrygował wszystkich w jego fachu.Dookoła rozmieszczone były okrągłe, szlifowane kamienie.Miały różne kolory i było ich dwanaście.Lecz mimo iż błyszczały pięknie, cała uwaga Sandera skupiła się na czymś innym.W metalu poruszała się widoczna linia ruchomego światła.— Spójrz! — rzuciła Fanyi.Przechyliła się gwałtownie w lewo.Linia światła na wisiorze przesunęła się także; nadal wskazywała jednak ten sam kierunek, tyle, że teraz dotykała innego kamienia.— Mój ojciec — powiedziała cicho, odwracając się znowu tak, że świetlny pasek wrócił do tego samego kamienia co poprzednio — wiedział bardzo dużo.Niektórych rzeczy nauczył moją matkę, a potem ona nauczyła ich mnie.Lecz on umarł, zanim przyszłam na świat.To był jego wielki skarb.Przysięgał, że za sprawą magii Poprzednich Ludzi może on doprowadzić tego, kto to nosi, do miejsca, z którego to pochodzi.Im bliżej jest się tego miejsca, tym jaśniejsza staje się wskazująca linia.I to jest prawda, ponieważ widziałam, jak jaśnieje ona z każdym dniem naszej podróży.Wiem, że miejsce, którego szukamy, jest miejscem ogromnej wiedzy.Może Poprzedni Ludzie otrzymali jakieś ostrzeżenie o zagładzie nadchodzącej na ich świat i zdołali przygotować magazyn, którego nie naruszył nawet wielki wstrząs z Czasu Ciemności.Sander był pod wrażeniem tego świetlnego paska.To prawda, że obrócił się na osi, gdy Fanyi się poruszyła.I mógł uwierzyć, że został skonstruowany do wskazywania ludziom drogi.Jakim człowiekiem był jej ojciec? Handlarzem buszującym wśród ruin i natykającym się przypadkowo na skarby, w których istnienie nigdy nie wierzył? Albo kimś innym, może członkiem plemienia posiadającego Zapamiętywacza z większym zasobem Dawnej Wiedzy, niż można było znaleźć w jakiejkolwiek Wspólnocie?— Twój ojciec… Czy on był Handlarzem?— Nie.Chociaż przyjechał do Padford z Handlarzami.Był poszukiwaczem, lecz nie metali, a innych ludzi.I nie szukał ich po to, by zrobić z nich niewolników, jak to robią Rekiny, ale po to, by nauczyć się tego, co zachowali z Poprzedniej Epoki.Wiele z tego zapisał, lecz — wyglądała na bardzo nieszczęśliwą — kiedy składali go do grobu, moja matka włożyła w jego dłonie książkę, w której spisywał wszystko, czego się dowiedział.Książka składa się z pisma.Dużo pisma zaznaczonego na kawałkach wygładzonej kory lub wyprawionej skóry.Matka wiedziała, że to jego największy skarb, dlatego należało go złożyć wraz z nim do ziemi, aby w Następnym Świecie miał ją przy sobie, tak jak inni będą mieli swoje narzędzia i broń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]