Podstrony
- Strona startowa
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 2 Dwie Wieze
- Wagner Karl Pierscien Z Krwawnikiem (SCAN d
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot Krola
- Andre Norton Ksiezyc trzech pierscieni
- 3 Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot Krola
- Saylor Steven Dom Westalek
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Piotr Sztompka Socjologia (1)
- May Karol Winnetou tom III
- Carter Ally Dziewczyny z Akademii Gallagher 04 Ostatni skok
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dacia.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Piesekbył niezdatny do polowania i straży domu, lecz właśnie Prydano dziwnie lubił zwierzęta słabei bezbronne.Wszyscy jego domownicy godzili się ze sobą wcale dobrze.Najmilszą jego roz-rywkę w czasie wolnym od zajęć wojskowych stanowiło wałęsanie się po lasach, polach iłąkach, na które jego jedyne oko z wielką spoglądało czułością; szczególnie zaś lubił przyglą-dać się niebu, zabarwionemu zwłaszcza poranną lub wieczorną zorzą, wskutek czego inniwojownicy żartowali sobie czasem z niego mówiąc, że Prydano jest czarownikiem i rozma-wia z obłokami.Odwiedzałem jego mieszkanie często, a i jemu moje odwiedziny zdawały się sprawiaćprzyjemność.I tak też pomiędzy mną, małym chłopakiem, a tym steranym w bojach starymwojownikiem zawiązała się szczera przyjazń.Prydano zabierał mnie czasem ze sobą na dłu-gie wycieczki.Wiedział najlepiej, gdzie rosną najpiękniejsze poziomki, gdzie się kryją naj-wyborniejsze orzechy i inne owoce leśne, gdzie i jak zastawiać sidła lub łowić raki i ryby!Wędrowaliśmy tak razem nieraz dość daleko, dochodząc niekiedy aż do skalistych wzgórz nawybrzeżu Sekwany, skąd było widać jak na dłoni Lutecję z jej mnóstwem drewnianych, sło-mą krytych chałup, zbudowanych na wyspie, a otoczonych dokoła wysokim częstokołem, i jejdwoma mostami przerzuconymi przez prawy i lewy rękaw Sekwany.Lutecja widziana w tensposób, z góry, przypominała płaską łódz o dwu wiosłach, a trochę także i mrowisko, bo najej dużym placu pośrodku między mostami i po wąskich a krętych uliczkach snuli się usta-wicznie jak mrówki liczni jej mieszkańcy.Lutecja bowiem, jako największa wieś w krajuParyzów, lub jak już wówczas poczynano nazywać, miasto, liczyła aż osiem tysięcy miesz-kańców, a całych półtora tysiąca domów! W owej dobie uważałem ją za największe miastoświata.Sąsiednie zaś pomniejsze wysepki nie były wcale zamieszkane, niekiedy też podpły-waliśmy do nich na łodzi, aby tam zapolować lub zastawić sidła na wydry, gdy tymczasemdokoła nas fruwały przerażone wtargnięciem do ich królestwa dzikie kaczki, gęsi, łabędzie,czaple i inne wodne ptactwo.Pewnego razu Dumnak, Arwirag, Prydano i ja wyjechaliśmy we czwórkę z Szarej Skały owschodzie słońca, zamierzając dotrzeć do góry Kamula i zapolować w błotnistych lasach naprawym brzegu Sekwany.Koniom naszym zadaliśmy dobrze obroku przed drogą i wzięliśmydla nich i dla siebie pożywienie na cały dzień.Chociaż było to już jesienią i w ciągu ostatnie-go tygodnia padały silne deszcze, które nam wyrządziły nawet sporo szkód w gospodarstwie,ten dzień właśnie wypadł wyjątkowo ciepły i słoneczny, jechaliśmy więc razno i wesoło, ga-wędząc, gdy nagle w jakiejś wyrwie z boku drogi, głęboko rozmytej przez ostatnie deszcze,ujrzeliśmy sterczące olbrzymich rozmiarów kości.Wyglądały tak dziwnie, że zaciekawiłonas, jakiego zwierzęcia mogły to być kości.Zeskoczywszy więc z koni poczęliśmy je odgrze-bywać.Znalezliśmy przede wszystkim kość grzbietową potwornych rozmiarów, następnieodpowiedniej do niej wielkości kości rąk i nóg wszystko należące bez wątpienia do jakichśolbrzymów.22 To są z pewnością kości tych wysokich jak drzewa wojowników Hu-Gadarna! ode-zwałem się. Cóż dziwnego, że mając takie długie nogi mogli przeskakiwać rzeki, lub też ztakimi kośćmi grzbietowymi dzwigać bramy z brązu, jak my nosimy tarcze.Legendy, któreśpiewa Wandilo, podają widocznie najrzeczywistszą prawdę!Prydano i Arwirag uznali to moje przypuszczenie za zupełnie prawdopodobne.Musiały tobyć kości wojowników Hu-Gadarna, a może jegoż samego nawet! Dumnak zaś tymczasemuśmiechając się pod wąsem pracował w milczeniu toporem opodal między bryłami głazów,aż wreszcie odkopawszy coś przywołał nas do siebie i pokazał, co odkrył.Była to czaszka takpotwornej wielkości, że w każdym z jej otworów ocznych można by zmieścić spore cielę, cozaś najdziwniejsze, że z jej przodu wyrastały dwa jak gdyby kły, ale to kły długości wzrostudwóch ludzi, łukowato zagięte i występujące przed nią daleko naprzód. Nie ma co, ładnym chłopcem był ten wasz Hu-Gadarn! zaśmiał się Dumnak, pokazującnam tę czaszkę.Cokolwiek dalej napotkaliśmy i wykopali czaszkę dziwniejszego jeszcze potwora o nie-zmiernie wydłużonych naprzód szczękach, opatrzonych dwoma podwójnymi rzędami zębówtak ostrych i spiczastych, jak groty strzał.Nie było rady musieliśmy zgodzić się z Dumna-kiem, że to są raczej szczątki owych olbrzymich zwierząt, które już wyginęły.Matka niechętnie mię puszczała na podobne wycieczki, zwłaszcza z Dumnakiem, lękałasię bowiem jego zawadiackiego usposobienia i uważała, że pora mi nauczyć się już czegoinnego oprócz hasania konno i strzelania z łuku lub procy.Zwiątobliwy starzec druid, któryniekiedy przyjeżdżał do nas, namawiał, aby mię oddać do szkoły druidów, znajdującej się wgłębi lasów.Byłbym się tam nauczył oprócz nauki świętych obrządków oraz hymnów i mo-dlitw do bóstw badać tajemnice gwiazd, właściwości różnych roślin leczniczych lub trują-cych, a także prawa różnych ludów Galii, aby móc pózniej rozsądzać różne sprawy i zatargi, zktórymi by się do mnie zwracano.Lecz ojciec mój za nic się nie chciał zgodzić, aby syn jego miał zostać czym innym nizliwojownikiem, a i matka bodaj że w głębi duszy nie byłaby życzyła sobie widzieć mnie przy-obleczonym na całe życie w szatę druida.Stanęło więc na tym, że stary kapłan przysłał nam tylko jednego ze swoich uczniów, którymiał mię kształcić.Ale te wszystkie hymny i wiersze święte, które usiłował wtłoczyć mi dogłowy, nie trzymały mi się w niej jakoś, po miesiącu więc nauki młody druid zniecierpliwiłsię i rzekł do mej matki: Bogowie dali co prawda Wenestosowi mocną głowę, ale widocznie po to tylko, aby ła-twiej mogła znosić ciosy miecza lub dzidy i widzę, że nie wyrośnie zeń nic innego, jak tyl-ko myśliwy na jelenie i ludzi.%7łałuję, że z niego taki mały osiołek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]