Podstrony
- Strona startowa
- Cussler Clive, Perry Thomas Przygoda Fargo 05 Piaty kodeks Majow
- Cervantes Saavedra de Miguel Niezwyke przygody Don Kichota z la Manchy
- Cervantes Saavedra de Miguel Niezwykłe przygody Don Kichota z la Manchy
- Assollant Alfred Niezwykłe choć prawdziwe przygody kapitan (2)
- Louis Gallet Kapitan czart przygody Cyrana de Bergerac
- Chruszczewski Czeslaw Fenomen kosmosu (2)
- Lem Stanislaw Dzienniki gwiazdowe t.1 (2)
- Roz12 (2)
- Moja przemiana i rozumienie Kazimierz Krzak
- Jones James Stad do wiecznosci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- motyleczeq.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy słyszał sir nowinę? - począł zdyszany.- Wie sir, co się stało u Cunninghamów?- Cóż tam? Nowa kradzież? - zapytał pułkownik, ze zdenerwowania przewracając szklankę kawy.- Zabójstwo!- Aadne rzeczy! Któż zabity? Sam sędzia czyjego syn?- Ani jeden, ani drugi.Nie żyje stangret, William.Zabity wystrzałem z broni palnej prosto w pierś.- Któż go tak urządził?- Zbój, łaskawy panie.Zbój, który zbiegi, zniknął bez śladu.Właśnie zakradł się do spichrza, gdy wtemwszedł William - i zbrodniarz strzelił do niego.- Kiedy to było?- Dziś w nocy, sir, koło dwunastej.- Dobrze.Pojedziemy tam pózniej - rzekł pułkownik, zabierając się na nowo do śniadania.- Bądz co bądz, to przykry wypadek.- Cunningham jest bogatym ziemianinem a do tego sędzią pokoju; to bardzo porządny człowiek.Napewno bardzo się zmartwił.Stangret służył u niego przez długie lata i cieszył się dobrą opinią.Widocznie to ci sami złodzieje, którzy zakradli się do biblioteki.- Zabrali takie dziwne rzeczy - wtrącił Holmes głosem zamyślonym.- Tak jest.- Hm! Może to wszystko ostatecznie będzie bardzo proste.Jednak na pierwszy rzut oka zdumiewa.Banda złoczyńców nigdy nie operuje w jednym i tym samym miejscu w tak krótkich odstępach czasu.Gdy pan mówił wczoraj, że trzeba przedsięwziąć środki ostrożności, myślałem, że chyba teraz niezechce się nikomu w te strony zakradać.To wskazuje, jak często mylę się w swych przypuszczeniach.- Musi to być jakiś miejscowy artysta- rzekł pułkownik.- Zresztą, to całkiem naturalne, że się zakradł do Cunninghamów; po Actonie to najbogatsi ludzie w tejokolicy.- Najbogatsi?- Tak jest.Przynajmniej jeśli idzie o majątek ziemski.Od wielu bowiem lat procesują się między sobą.Stary Acton ma podobno prawo do połowy majątku Cunninghamów i jego adwokaci chwycili się tegogorliwie.- Jeżeli to miejscowy złoczyńca - rzekł Holmes poziewując - nie będzie wielkiego kłopotu ze złapaniemgo.Ależ dobrze, dobrze, Watsonie - dodał widząc moje znaki ostrzegawcze- nie będę się do tego wtrącał.- Pan inspektor Forrester! - oznajmił kamerdyner, otwierając drzwi na oścież.W progu ukazał się młodymężczyzna, o inteligentnym wyrazie twarzy i swobodnym zachowaniu.- Dzień dobry, panie pułkowniku! - rzekł wchodząc.- Przepraszam za moją wizytę, ale dowiedziałemsię, że gości u pana pan Holmes.Pułkownik wskazał ręką mego przyjaciela.- Mam nadzieję, panie Holmes - rzeki inspektor, składając pełen uszanowania ukłon - że zechce pandopomóc nam w tej sprawie.- Widzisz, Watsonie, los się uwziął na ciebie! - rzekł Holmes śmiejąc się.- Mówiliśmy właśnie o sprawie,panie inspektorze, gdy pan wszedł.Może pan nam udzieli trochę informacji.Po tych słowach przybrałpozę, jaką zwykł przybierać w takich okolicznościach, a ja zrozumiałem od razu, że moja sprawaprzegrana.- Co się tyczy kradzieży u Actona, to niczego nie znalezliśmy.W obecnym jednak wypadku mamy,zdaje się, punkt oparcia.Nie ulega też wątpliwości, że i tu, i tam działał ten sam sprawca, zaś sprawcęzbrodni widziano.- Doprawdy?- Tak, sir.Po strzale, od którego padł William Kirwan, zbrodniarz zbiegł z szybkością charta.PanCunningham widział go z okna sypialni, a pan Alec Cunningham, jego syn, z korytarza.Była zapiętnaście pierwsza w nocy, gdy wszczął się ruch.Pan Cunningham tylko co położył się do łóżka, a panAlec palił jeszcze cygaro, siedząc w szlafroku.Obydwaj słyszeli, jak stangret William wołał o pomoc, ipan Alec zbiegł zaraz na dół zobaczyć, co się dzieje.Drzwi na dole były otwarte; schodząc po schodach,zobaczył dwóch ludzi, walczących ze sobą.Jeden z nich strzelił, drugi padł i zabójca pomknął przezogród, a potem przeskoczył przez parkan.Pan Cunningham, wyjrzawszy przez okno sypialni, widział,jak ów człowiek przebiegł przez drogę, lecz zaraz zniknął mu z oczu.Pan Alec zatrzymał się, byzobaczyć, czy nie można udzielić pomocy rannemu - lecz tym sposobem zabójca umknął bezkarnie.Wiemy tylko, że był średniego wzrostu i miał ciemne ubranie; nie tracimy jednak nadziei, że uda namsię go schwytać.- A cóż William robił w tym miejscu? Czy mówił coś przed śmiercią?- Ani słowa.Mieszkał wraz z matką w małym domku stróża: widocznie, jako wiemy sługa, wyszedłzobaczyć, czy wszystko koło domu w porządku.Wypadek ze złodziejami w domu Actona zmuszałwszystkich do czujności.Kiedy William go przyłapał, złoczyńca zdołał już wyłamać drzwi.- Czy William mówił coś do matki, kiedy wychodził z domu?- Jego matka jest stara i głucha, nie mogliśmy nic od niej wydobyć.Wypadek ten pozbawił ją do resztyrozumu.Mamy natomiast bardzo ważny dokument; proszę, niech pan to obejrzy.Z tymi słowamiinspektor wyjął z kieszeni zgnieciony świstek papieru i rozłożył go na kolanie.Znalezliśmy to w dłoni zabitego.Stanowi to najoczywiściej rożek od całego arkusza.Ciekawa rzecz, żegodzina, oznaczona na tym świstku, odpowiada porze, o której popełniono zabójstwo.Należy przypuszczać, że zabójca wyrwał z rąk ofiary resztę papieru lub że zabity oderwał ten strzępekod całości, która była w ręku złoczyńcy.Z sensu można się domyślać jakiegoś wezwania na spotkanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]