Podstrony
- Strona startowa
- Cussler Clive, Perry Thomas Przygoda Fargo 05 Piaty kodeks Majow
- Cervantes Saavedra de Miguel Niezwyke przygody Don Kichota z la Manchy
- Cervantes Saavedra de Miguel Niezwykłe przygody Don Kichota z la Manchy
- Zdzislaw Nowak Niezwykle przygody Hodzy Nasred
- Clayton Alice Z tobÄ… siÄ™ nie nudzÄ™
- Qi Gong Scott Baker Chi Kung in Wing Chun Kung Fu (2)
- NEJ 10 Denning Troy Gwiazda po gwiedzie
- Stirling SM Szturm przez Gruzje
- Lewis Susan Skradzione marzenia
- Feist Raymond E Srebrzysty ciern
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kress-ka.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podszewka była przecięta i drogocenne pismo znikło.XXIIITo odkrycie pogrążyło Sulpicjusza w rozpaczy i wprost odrętwiło go.Oprzytomniawszypostanowił w łeb sobie strzelić, wymierzając sobie samemu karę za niewierność.Nabił jeden z pistoletów i jął podnosić go z wolna do czoła.Broń zatrzymała się na chwilę w drodze i Sulpicjusz, rozmyśliwszy się widocznie, położyłją na powrót na stole. Jakiż ja głupi! mruknął. Gdybym umarł, sprawa nic by się przez to nie polepszyła.Przeciwnie! Lepiej żyć i starać się głupotę swą naprawić.Pierwszą jego myślą było powrócić do Paryża.Ale zaraz zrozumiał, że go to do niczegonie doprowadzi.Podczas gdy on dążyłby do stolicy, wrogowie pośpieszyliby jak najszybciejdo Saint-Sernin i stać by się mogło nieszczęście niczym nie powetowane.Zaczynał właśnie z tego punktu widzenia rozpatrywać sprawę, gdy służąca zapukała lekkodo drzwi.Sulpicjusz otworzył z pośpiechem. Gdzie ona? zapytał wchodzącej. Kto taki, proszę pana? Marota, dama, z którą wieczerzałem. O, już kawał czasu jak oddaliła się, proszę pana. Oddaliła się.A w jakim kierunku?101 W kierunku Orleanu. Przeklęta oszukanica! zaklął młodzieniec. Ona to okradła mnie! Ale dlaczego? Nicnie rozumiem.Służąca wyciągnęła z kieszeni kartkę w kilkoro złożoną i podała Sulpicjuszowi. To do pana rzekła. Od kogo? Od pięknej damy, proszę pana. A, zobaczymy.Otworzył mały liścik skreślony niepewną ręką i wyczytał te słowa: Ben Joel udał się do Saint-Sernin.Przebacz mi; z całego serca żałuję. Ben Joel! A, teraz już wszystko rozumiem! wykrzyknął młodzieniec.Potem z wybuchem gniewu: Ona żałuje, żmija! Dobrą chwilę wybrała do żalów.Chwyta mnie jak dudka w sidła, drwize mnie, upaja mnie, okrada, a po tym wszystkim prosi o przebaczenie! Kto by się był jednakspodziewał! Marota w przymierzu ze zbójami! A, plemię cygańskie, zdeptałbym cię teraznogami! Wybrnąłem ze wszystkich zasadzek, zwalczyłem wszystkie przeszkody, a tymcza-sem jedna samiczka wyprowadziła mnie tak fatalnie w pole! Ale do diabła i wszystkich sługjego, to się tak dobrze nie skończy! Odbiorę swój list, choćbym miał rozpruć tego Ben Joelaod brzucha do gardła! Dalej, panienko, każ osiodłać mego konia i wynajdz mi jak najśpiesz-niej kogo, co mógłby wyruszyć natychmiast do Paryża.Dostanie dwadzieścia pistolów, jeślistanie na miejscu jutro przed wieczorem. Znajdzie się taki, proszę pana odrzekła służąca. Podejmie się tego Piotr Morel. Biegnij więc i sprowadz go tu zaraz.Podczas gdy służąca śpieszyła spełnić rozkazy niecierpliwego gościa, ten ostatni przygo-tował list do Cyrana i opowiedział w nim w krótkości wszystko, co zaszło.Nie próbował nawet usprawiedliwiać się.Znał Cyrana i wiedział, że jest nawzajem znany;nie wątpił, że poeta jego dobrej wiary podejrzewać nie będzie.Gdy list był już gotowy, młodzieniec zszedł na dół, gdzie czekał już Piotr Morel.Umówiono się prędko o warunki.Posłaniec ruszył w drogę przy Sulpicjuszu, który uspo-koiwszy się z tej strony, dosiadł z kolei swego wierzchowca i popędził wyciągniętym galo-pem, aby ścigać Ben Joela i nie dopuścić za żadną cenę, aby dostał się on do Saint-Sernin.Marota, jak się zdaje, uczuła naprawdę żal i wstyd spóznione, co prawda.Samym sło-wom jej można by było nie ufać; poparła je wszakże czynem, wyjawiając Castillanowi wostatniej chwili nazwisko wspólnika i jego zamiary.Pozostała ona w towarzystwie zbójów dotąd tylko, dopóki nie podchwyciła ich tajemnicy;zaraz potem, skreśliwszy naprędce kartkę do Sulpicjusza, udała się z powrotem do Orleanu,żywiąc skrytą nadzieję, że spotka się jeszcze kiedyś z romansowym młodzieńcem i zniewoligo do zapomnienia wypadków tej nocy.Co się tyczy Rinalda i Ben Joela, rozłączyli się oni, porozumiawszy się wpierw co do pla-nu najbliższych działań.Ben Joel wyruszył w kierunku Louches; Rinaldo pojechał wprost do Paryża, gdzie niespiesząc się zbytecznie, stanął dopiero trzeciego dnia rano.Gdy łotr zjawił się w pałacu hrabiego de Lembrat, dzień nie zaczął się tam jeszcze, jak-kolwiek była już godzina jedenasta.Roland był tej nocy na balu i położył się spać bardzopózno, silnie rozdrażniony obojętnością okazywaną mu przez Gilbertę.Wejście służącego,który go przebudził, zbudziło w nim gniew wielki, gniew ten wszakże natychmiast ustąpił,gdy hrabia usłyszał wymówione przyciszonym i tajemniczym głosem imię Rinalda. Rinaldo tu? zawołał, zrywając się z pościeli. Cóż się stało? Niech wejdzie natych-miast!Rinaldo nie czekał na pozwolenie; stał już przy drzwiach.102 I cóż? spytał niecierpliwie Roland, spostrzegając wysłańca. List? Mamy go.Hrabia odetchnął. Daj rzekł, wyciągając rękę. Jaśnie pan żąda listu? Rozumie się. Ja listu nie mam. A gdzież on, gamoniu? U Ben Joela. A Ben Joel? W drodze do Saint-Sernin. To wymaga wyjaśnień. Przybyłem właśnie po to, aby ich jaśnie panu udzielić.Rinaldo opowiedział wówczas szczegółowo o wszystkim, co zaszło.Gdy opisywał z kolei scenę nocną w oberży i rozpowiadał, jak Marota broniła Castillana,wskazując zarazem miejsce, gdzie list był zaszyty, hrabia zapytał: Więc ta dziewczyna rozkochała się tak na poczekaniu w sekretarzu Cyrana? Kobieta jest tak osobliwym stworzeniem, jaśnie panie! Ja i Ben Joel zadaliśmy sobierównież to pytanie, ale nie było już czasu, aby je sprawdzić. Mało nas to zresztą obchodzi.Co znajdowało się w liście? Do kogo był adresowany? Do wielebnego Jakuba Szablistego, proboszcza w Saint-Sernin. Rozumiem! To jakiś przyjaciel Cyrana. Jego brat mleczny, jaśnie panie.List zawierał drugie zapewnienia przyjazni i kończył siękilkoma zleceniami, dotyczącymi pisma hrabiego-ojca. Mów dokładnie. Według zaleceń Cyrana proboszcz powinien był okazać jego sekretarzowi zupełne za-ufanie, wydobyć z ukrycia powierzony sobie depozyt i udać się zaraz z Castillanem do Coli-gnac, gdzie spotkać się miał z nim Bergerac. Ileż ostrożności.A czy w liście dodał po chwili wahania nie było jakich napo-mknień o treści pisma mego ojca? Nie, jaśnie panie. Dobre i to rzekł do siebie hrabia że Cyrano zachowuje tajemnicę przy sobie. Jaśnie panie kończył Rinaldo dalszy ciąg sprawy jest już zupełnie prosty.Ben Joel,na którym w zupełności można polegać, znajduje się w tej chwili na drodze do Saint-Sernin.Proboszczowi przedstawi się on pod imieniem Castillana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]