Podstrony
- Strona startowa
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Narodziny Smokow
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Moreta Pani Smokow z Pern
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- Anne Emanuelle Birn Marriage of Convenience; Rockefeller International Health and Revolutionary Mexico (2006)
- Black Americans of Achievement Anne M. Todd Chris Rock, Comedian and Actor (2006)
- e95 Blawatska NaukaTajemna
- Morris Desmond Zachowania intymne (SCAN dal 10
- Martin George R.R Gra o tron
- Perez Reverte Arturo
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bless.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mieli zabrać naszą skrzynię z powozu i zanieść ją do jakiegoś porządnego pokoju na górze, gdzie mógłbym spokojnie zasnąć.Powiedziałem im, że oczekuję na pilną wiadomość od biskupa w Warnie i jeśli nadejdzie, to tylko z tego powodu, wyłącznie z tego, można mnie obudzić.- Powiedzcie wielebnemu, kiedy przybędzie, że wampir nie żyje, a potem nakarmcie go i napójcie, niech czeka na mnie - powiedziałem.Kobieta nieustannie robiła znak krzyża.-Rozumiesz -powiedziałem do niej, gdy skierowałem się na schody - nie mogłem tobie ujawnić mojej misji, dopóki wampir.- Tak, tak - przytakiwała -ale nie jest pan księdzem.i to dziecko!- Nie - odparłem -jestem tylko dobrze zorientowany w tych sprawach.Szatan nie jest dla mnie straszny.- Przerwałem.Drzwi do małego pokoiku były otwarte, w środku jednak nie było nikogo, a wielki dębowy stół przykryty był białym obrusem.- Pana przyjaciel - zaczęła i spojrzała w podłogę -wybiegł wczoraj na dwór.Oszalał.- Pokiwałem tylko głową.Słyszałem, jak pokrzykiwali, gdy zamknąłem drzwi do naszego pokoiku.Odnosiło się wrażenie, że biegają we wszystkich kierunkach.Nagle usłyszałem ostry dźwięk kościelnego dzwonu.Klaudia wolno wysunęła się z mych ramion i patrzyła na mnie poważnie, gdy ryglowałem drzwi.Bardzo powoli zdjąłem haczyk okiennicy t lekko popchnąłem.Lodowate światło przedostało się do pokoju.Nadal przypatrywała mi się bez ruchu.Potem poczułem, że stanęła obok.Spojrzałem na nią i zobaczyłem jej wyciągniętą dłoń.- Już dobrze - powiedziała.Musiała dostrzec, że jestem zakłopotany.Czułem się bardzo słaby, jej twarz zaczęła rozmazywać mi się przed oczyma, a błękitne oczy tańczyły na białych policzkach.- Pij - szepnęła, przysuwając się bliżej.-Pij.- Trzymała w powietrzu rękę odwróconą przegubem dłoni w moją stronę.- Nie - odrzekłem -wiem, co robić.Czyż nie robiłem tego w przeszłości?Teraz ona zajęła się dokładnym ryglowaniem okien i ciężkich drzwi.Ja przyklęknąłem obok kratownicy kominka i badałem starą boazerię.Była mocno nadgniła pod zewnętrznym werniksem i łatwo ustąpiła pod naciskiem moich palców.Zobaczyłem, jak moja pięść przechodzi przez drewno i poczułem ostre ukłucie drzazg na przegubie dłoni.Pamiętam, że szukałem po omacku ręką, aż schwyciłem coś ciepłego i pulsującego.Powiew zimnego, wilgotnego powietrza uderzył mnie w twarz i ujrzałem, jak wokół zapada ciemność, zimna i wilgotna, jak gdyby powietrze było wodą, która przedostała się przez ściany pokoju i wypełniała go teraz pod sufit.Pokój zniknął.Piłem z niekończącego się strumienia ciepłej krwi, która przepływała mi przez gardło i przez moje pulsujące serce, przez żyły.Czułem, jak ciało ogrzewa się od krwi i staje coraz cieplejsze w tej ciemnej i zimnej, okalającej mnie wodzie.Teraz pulsowanie krwi, którą piłem osłabło, choć całe moje ciało pragnęło, by nie ustawało.Serce waliło jak młotem.Poczułem, że wstaję, jakbym płynął w ciemnościach.Po chwili, ciemność i bicie serca zaczęły znikać.Coś zaczęło przebłyskiwać w moim omdleniu.Wszystko drżało nieznacznie od odgłosów kroków na schodach, na deskach podłogi, od hałasu kół wozów i odgłosu kopyt końskich.Lekko dzwoniło od tego drżenia.To coś wokół miało drewnianą ramkę, jak obrazek, który teraz stawał się coraz bardziej wyraźny.Z drżenia obrazu wyłoniła się wreszcie postać mężczyzny.Znałem go.Smukła, wysoka postać o czarnych, falistych włosach.I wtedy zobaczyłem, że jego zielone oczy patrzą na mnie.A w zębach, w zębach trzyma coś dużego, miękkiego i brązowego, coś, co przytrzymuje jeszcze mocno rękoma.To był szczur.Wielki, obrzydliwy, brązowy szczur.Jego łapki były rozcapierzone, pysk szeroko otwarty, wielki zakręcony ogon zastygł sztywno w powietrzu.Z krzykiem zrzucił go na ziemię i spoglądał przerażony, krew spływała z jego otwartych ust.Oślepiające boleśnie światło ukłuło mnie w oczy.Z wielkim trudem udało mi się je otworzyć i wytrzymać jasność, jaka wypełniała cały pokój.Klaudia stała tuż obok, naprzeciwko mnie.Nie była małym dzieckiem, ale kimś znacznie większym, kto sprawił, że pobiegłem w jej kierunku z wyciągniętymi rękoma.Klęczała, a moje ramiona objęły jej kibić.Potem nastąpiła ciemność, a Klaudia oplotła mnie ramionami.Zamek wsunął się w swoje miejsce.Odurzenie ogarnęło wszystkie moje członki, a po chwili zawładnął mną całkowity paraliż zapomnienia.- I tak to właśnie wyglądało w całej Transylwanii, na Węgrzech i w Bułgarii.We wszystkich tych krajach chłopi i wieśniacy wiedzieli, że żywy trup może być między nimi, a legendy o wampirach były czymś normalnym.W każdej wiosce, gdzie rzeczywiście napotykaliśmy wampira, sytuacja powtarzała się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]