Podstrony
- Strona startowa
- Roberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej Œmierci
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert KÅ‚osowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia (S
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- wojna zydowska
- Sheldon Sidney Gdy nadejdzie jutro (SCAN dal 8
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- akte20.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie był przygotowany na to, co ujrzał, gdy otworzył oczy.Miasto było pełne światła! Nietylko ognia faerie, lecz migoczących, żółtych i białych punktów, światła pochodni orazjaskrawych zaklęć.Przez bardzo krótką chwilę Drizzt pozwolił sobie wierzyć, iż obecnośćświatła może wskazywać na zmianę mrocznych zwyczajów drowow.Zawsze łączył wiecznymrok Podmroku z mrocznym charakterem swego ludu, a przynajmniej uważał ciemność zaodpowiedni rezultat mrocznych zasad drowow.Dlaczego światła? Drizzt nie był na tyle zarozumiały, by sądzić, że ich obecność może byćw jakiś sposób powiązana z polowaniem na niego.Nie uważał, że był tak ważny dla drowow, ipodejrzewał, że dzieje się coś paskudnego.(Nie miał pojęcia, że planuje się najazd napowierzchnię na pełną skalę.) Chciał w tej kwestii wypytać któregoś z pozostałych drowow -zwłaszcza kobieta miała najprawdopodobniej jakieś informacje -jak jednak mógł poruszyć tematbez zdradzania, że jest osobąz zewnątrz?Jakby na zawołanie, kobieta znalazła się u jego boku, siadając niewygodnie blisko.- Dni na Wyspie Rothów są długie - powiedziała nieśmiało, a w jej płonących czerwieniąoczach widniało wyrazne zauroczenie.- Nigdy nie przywyknę do światła - odparł Drizzt, zmieniając temat i spoglądając zpowrotem na miasto.Jego oczy wciąż funkcjonowały w normalnym spektrum i miał nadzieję, żejego słowa pozwolą rozpocząć rozmowę w tej kwestii.- Kłuje mnie w oczy.- Oczywiście, że kłuje - wymruczała kobieta, przysuwając się, a nawet biorąc go pod rękę.-Przywykniesz jednak w swoim czasie.W swoim czasie? W czasie na co? - chciał zapytać Drizzt, z jej tonu wnioskował jednak, żema na myśli jakieś ważne wydarzenie.Nie miał jednak pojęcia, jak zacząć pytanie, a gdy kobietaprzysuwała się coraz bliżej, uznał, że ma bardziej istotne problemy.W kulturze drowow mężczyzni byli podrzędni i odrzucenie zalotów kobiety mogłospowodować poważne kłopoty.- Jestem Khareesa - wyszeptała mu do ucha.- Powiedz, żechcesz być moim niewolnikiem.Drizzt podskoczył nagle i wyszarpnął swoje sejmitary z pochew.Odwrócił się od Khareesy,skupiając swą uwagę na jeziorze, by upewnić się, że zrozumiała, iż nie stanowi dla niejzagrożenia.- O co chodzi? - zapytała zaskoczona kobieta.- Poruszenie w wodzie - skłamał Drizzt.- Słaby dolny prąd, jakby coś dużego przepłynęłopod naszą tratwą.- Khareesa skrzywiła się, lecz wstała i spojrzała w ciemne jezioro.Byłopowszechnie wiadomo w Menzoberranzan, że pod wodami Donigarten zamieszkiwały mroczneistoty.Jednąz ulubionych zabaw strażników niewolników było zmuszanie goblinów oraz orko w,by płynęły z wyspy na brzeg, by sprawdzić, czy któryś z nich zostanie wciągnięty w czarnąotchłań.Minęło cicho kilka chwil i jedynym rozlegającym się dzwiękiem był ciągły, jękliwy śpieworków siedzących po bokach tratwy.Do Drizzta i Khareesy dołączył na dziobie trzeci drow, spoglądając na świecący sięniebiesko sejmitar.- Wystawiasz nas na cel każdemu wrogowi w okolicy -jego dłoniezasygnalizowały w mowie znaków.Drizzt schował sejmitary i pozwolił, by jego oczy znów przeszły na infrawizję.- Jeśli nasiwrogowie są pod wodą, to ruch tratwy wystawia nas na cel bardziej niż jakiekolwiek światło -odpowiedziały jego ręce.- Nie ma wrogów - dodała Khareesa, wskazuj ąc, by trzeci drow wrócił na swoje stanowisko.Kiedy odszedł, skierowała na Drizzta lubieżne spojrzenie.- Wojownik? - spytała, patrzącuważnie na purpurookiego mężczyznę.- Może dowódca patrolu?Drizzt przytaknął i nie było to kłamstwo.Rzeczywiście był dowódcą patrolu.- Dobrze - stwierdziła Khareesa.- Lubię mężczyzn, którzy są warci wysiłku.- Podniosławtedy wzrok, zauważając, że zbliżają się szybko do Wyspy Rothów.- Porozmawiamy pózniej.-Następnie odwróciła się i odeszła, zakładając ręce na plecy, by jej szaty podciągnęły się wysokona kształtnych nogach.Drizzt skrzywił się, jakby został uderzony w twarz.Rozmawianie było ostatnią rzeczą, jakąKhareesa miała na myśli.Nie mógł zaprzeczyć, jej rysy były jak wyrzezbione, miała gęstezadbane włosy oraz zgrabne ciało.Podczas lat spędzonych wśród drowów Drizzt Do'Urdennauczył się jednak patrzeć poza fizyczne piękno i zauroczenie.Nie oddzielał formy fizycznej odemocjonalnej.Był doskonałym wojownikiem, ponieważ walczył całym swoim sercem, i wrównym stopniu nie stanąłby do walki dla samej walki, jak nie kochałby się z kimś dla samegofizycznego aktu.- Pózniej - powtórzyła Khareesa, zerkając przez swoje delikatne, kształtne ramię.- Gdy robaki zjedzą twoje kości - Drizzt wyszeptał przez udawany uśmiech.Z jakiegośpowodu pomyślał wtedy o Catti-brie i ciepło tego obrazu odepchnęło na bok chłód spragnionejdrowki.* * *Blingdenstone oczarowało Catti-brie pomimo jej oczywistych kłopotów oraz faktu, żesvirfnebli nie traktowali jej jak dawno zaginionej przyjaciółki.Rozebrana ze swojej broni,pancerza, biżuterii, a nawet butów, została zabrana do miasta jedynie w podstawowym ubraniu.Gnomia eskorta nie obrażała jej, jednak nie była też miła.Związali jej ciasno ręce w łokciach iciągnęli ją wąskimi, kamienistymi dróżkami obronnych przedsionków miasta.Zdjąwszy kobiecie z głowy opaskę, gnomy z łatwością odgadły jej funkcję i zaraz zaprzedsionkami oddali Catti-brie jej cenną własność.Drizzt opowiadał jej o tym miejscu, o tymjak głębinowe gnomy potrafiły wtopić się w swoje środowisko, nigdy nie wyobrażała sobiejednak, iż słowa drowa niosą w sobie tak wiele prawdy.Krasnoludy były górnikami, najlepszymina świecie, lecz głębinowe gnomy wykraczały poza ten opis.Wydawało się, że były częścią skał,stanowiły z nimi jedność.Ich domy mogłyby być przypadkowo stłoczonymi głazami po jakiejśdawnej erupcji wulkanu, a ich korytarze krętymi korytami pradawnych rzek.Gdy Catti-brie była wprowadzana do właściwego miasta, podążały za nią dziesiątki paroczu.Zdawała sobie sprawę, iż jest najprawdopodobniej pierwszym człowiekiem, jakiego widząsvirfnebli, i nie przeszkadzało jej ich zaciekawienie, bowiem ona była nie mniej oczarowanaprzez svirfnebli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]