Podstrony
- Strona startowa
- Carey Jacqueline [ Dziedzictwo Kusziela 02] Wybranka Kusziela
- Jacqueline R. Kanovitz Constitutional Law, Twelfth Edition (2010)
- Carey Jacqueline 01 Strzala Kusziela
- Jacquemard Serge Requiem dla krola zbrodni
- Dav
- Ringo John Wojny Rady Tom 1 Tam Będą Smoki
- Baldacci Dav
- Van Vogt A. E Producenci broni (SCAN dal 979)
- Orson Scott Card Ksenocyd
- Korean DUMMIES
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sp8skarzysko.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przygryzałam i ssałam ich delikatne brązowe koniuszki, spiczaste jak nosek gryzonia.I tym razem Nawa-Na cofnęła się i wyrwała z moich ust w chwili, gdy jej piersi napęczniały.Wymyśliła teraz, że będzie naśladować każdy mój ruch.Znów wzięłam w usta jedną z jej piersi i usiłowałam połknąć ją w całości, jak połyka się cytrynę albo jajko.Pozwoliła mi spróbować i było to wspaniałe, jej jędrne ciało wypełniło mi całe usta.Potem znów odsunęła się, nachyliła i wzięła w usta jedną z moich piersi.Miałam wrażenie, że jej koniuszek dotyka ścianki jej gardła.Lecz w chwili, gdy rodził się we mnie głęboki spazm, gdy już miał mną wstrząsnąć, wypędziła - by tak rzec - - moją pierś z ciepłego, wilgotnego schronienia.Pocałowałam ją w usta, a ona śmiejąc się oddała mi pocałunek.Była w tym bardzo niezręczna, bo tubylcy nie znają naszych pocałunków.Schyliłam się, zwinęłam na łóżku i zrobiłam to, przed czym wzbraniała się wcześniej - weszłam głęboko językiem w jej pipkę.Z początku mi na to pozwalała, aż do chwili gdy wyłuskałam cudowny mały guzełek, i wtedy odepchnęła mnie bez brutalności, wygięła się sama z giętkością kota albo liany, pocałowała mój wzgórek, a potem powoli przesuwała język we wnętrzu mojej szparki, z góry na dół i z dołu do góry.Tym razem targnął mną spazm i pierwsze pulsowania rozkoszy zmoczyły mnie we wnętrzu szczelinki.Ale Nawa-Na przerwała, zanim spazm zdążył się powtórzyć.Ponieważ jej twarz znów znalazła się naprzeciw mojej, mogłam wygodnie wsunąć jej dłoń między uda i zanurzyć na całą długość środkowy palec w jej pochwie.Poczułam, że nie była już dziewicą lub może raczej nigdy nią nie była w sensie organicznym, fizycznym, i odniosłam także wrażenie, że jest węższa ode mnie i mniej się moczy w chwili rozkoszy.Nie zmuszając mnie do wyjęcia palca, sama wsunęła rękę pomiędzy moje uda i także weszła we mnie palcem, wywołując następną falę przypływu, następny mały kataklizm, który wielce ją rozbawił.- Moja mała brudna czarna dziwko, paskudna, zepsuta i kochana - powiedziałam do niej.Wyjęłam z niej teraz palec i skorzystałam, że był mimo wszystko zwilgotniały od jej rozkoszy, by wsunąć głębiej rękę i wtargnąć nim za jednym pchnięciem aż po nasadę - by tak rzec - w jej pupkę, której maleńkie oczko zdawało się zamykać, zaciskać wokół niego, na nim, jakby chciało go zatrzymać.Delikatny miąższ tej dziurki i jej siła sprawiły, że roztajałam.Nawa-Na, zatrzymując mnie w sobie, nie omieszkała natychmiast pójść w moje ślady i wsunęła mi palec do pupki tak głęboko, jak tylko potrafiła.W owej chwili spazmy rozorały moje trzewia, zalałam się w środku, zgrzytałam zębami i prawie straciłam przytomność.Kiedy wyrwałam się z tego półotępienia równie rozmarzona jak po długim powolnym kołysaniu się w hamaku na słońcu, na ziemi tuż koło łóżka stały dwie tykwy pełne przezroczystej wody, a Nawa-Na, już na chodzie, obwiązana przepaską, kończyła mnie myć i wycierać mi twarz, ręce, szparkę.Odwróciła mnie na brzuch i umyła również między pośladkami, a kiedy skończyła, dla zabawy wlepiła mi siarczystego klapsa w tyłek.Lecz potem zamiast mnie ubrać, jak robiły to inne kobiety, zostawiła mnie nagą i kiedy sama wstałam, wzięła po prostu za rękę i wyprowadziła z szałasu, a potem powiodła przez pah.Było tam wielu tubylców, tak mężczyzn, jak i kobiet.Jak tylko wyszłam z chaty i znalazłam się wśród nich, ogarnął mnie ponownie z przeraźliwą siłą wstyd z powodu nagości, a zwłaszcza nagości mojej szparki, spuchniętej, prowokującej, wciąż jeszcze ciepłej z rozkoszy i wystawionej na widok, jakbym specjalnie ją pokazywała.Wstyd ściskał mnie za gardło, zamroczył i zamglił wzrok, pulsując w moich skroniach z przytłumioną i szumiącą siłą koszmarnego snu.Zewsząd nadbiegali tubylcy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]