Podstrony
- Strona startowa
- Summits. Six meetings that shap Dav
- Farland Dav
- Eddings Dav
- Shobin Dav
- Morrell Dav
- Brown Dan Kod Leonarda da Vinci
- Dav
- Fromm Erich Ucieczka od wolnosci (2)
- Lem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933 (3)
- Andre Norton Opowiesci ze Swiata Czarownic t (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czy ktoś go odwiedza? zapytała Joan. Z początku przyjeżdżał jego brat, ale już dawno go nie było odparł Carl. Sid był chybaprzedtem jakimś ważniakiem, bo kiedy tu u nas wylądował, zaraz zjawili się dziennikarze.No ale jakzobaczyli, w jakim jest stanie, przestali się nim interesować.Teraz nikt go nie odwiedza.Tylko taksiedzi, przez cały dzień. I łapie piłeczkę dodała Joan. Właśnie.Kiedy już mieli wychodzić, podbiegł do nich Buddy z piłeczką w ręce. Możecie ją wziąć oświadczył. Mam ich jeszcze dużo. Dzięki, Buddy odparł King i wziął od niego piłeczkę.Chudy człowieczek podniósł królika. Podziękuj też Buddy'emu. Dzięki, Buddy powiedział King.Człowieczek spojrzał na Joan i podniósł królika jeszcze wyżej. Pocałuj Buddy'ego poprosił.King szturchnął ją łokciem. Zmiało, chyba lubisz pluszaki?Joan cmoknęła królika w pyszczek. Powiedz mi, Buddy, czy Sidney, to znaczy Sid, jest twoim przyjacielem? zapytała.Buddy pokiwał z zapałem głową. On mieszka koło mnie.Chcecie zobaczyć jego pokój?King spojrzał na Joan.100 Skoro już tu jesteśmy. mruknął. Jeśli powiedzieliśmy A, trzeba powiedzieć B stwierdziła, wzruszając ramionami.Buddy wziął ją za rękę i poprowadził ich korytarzem.Nie wiedzieli, czy mogą przebywać w tej częściszpitala bez asysty personelu, ale nikt ich nie zaczepił.Chudy człowieczek stanął przed jakimiśdrzwiami i plasnął w nie dłonią. To mój pokój oświadczył radośnie. Chcecie wejść? Jest fajny. Pewnie odparła Joan. Może masz tam jeszcze więcej Buddych.Człowieczek otworzył drzwi, ale zaraz je zatrzasnął. Nie lubią, jak ktoś patrzy na moje rzeczy oznajmił, spoglądając na nich niespokojnie.King jęknął i wzniósł oczy do góry. Nie ma sprawy, Buddy powiedział. Ty tu rządzisz. Czy to pokój Sida? zapytała Joan, pokazując drzwi po lewej. Nie.Ten jest jego oznajmił Buddy, otwierając drzwi po prawej. Jak myślisz, możemy do niego wejść? zapytał go King. Jak myślisz, możemy do niego wejść? powtórzył człowieczek, szczerząc się do nich w uśmiechu.Joan rozejrzała się szybko po korytarzu.Nikogo na nim nie było. Chyba możemy, co, Buddy? Ty tymczasem stań przed drzwiami i pilnuj. Klepnęła go w ramię iwśliznęła się do pokoju Morse'a, a King za nią.Zamknął drzwi, zostawiając za nimi lekko wystraszonego Buddy'ego.Rozejrzeli się po spartańskourządzonym wnętrzu. Sidney Morse upadł z wysoka, i to aż na samo dno stwierdziła Joan. Tak to bywa mruknął King z roztargnieniem.W pokoju unosiła się silna woń uryny i zastanawiałsię, jak często zmieniają tu pościel.Na małym stoliku w rogu leżało kilka nie oprawionych fotografii.Wziął je do ręki. Pewnie nie wolno mu mieć ostrych przedmiotów, szkła ani metalu stwierdził. Morse nie wygląda na kogoś, kto potrafiłby popełnić samobójstwo zauważyła Joan. Nigdy nie wiadomo.Może mógłby się udusić tą swoją piłką tenisową? King przyjrzał sięzdjęciom.Pierwsze przedstawiało dwóch nastolatków; jeden z nich trzymał kij bejsbolowy. BraciaMorse.Chyba w szkole średniej powiedział. A to pewnie rodzice. Wziął następną fotografię. Matka wygląda dość pospolicie stwierdziła Joan, zaglądając mu przez ramię. Ale była bogata, a to wiele zmienia w oczach ludzi. Tatuś za to wygląda na pracoholika. Był znanym prawnikiem, mówiłem ci. W tym kraju wciąż mamy za mało prawników, prawda? Wzięła od niego fotografię. Sidneyjuż wtedy był pulchny zauważyła. Ale sympatyczny.A Peter to prawdziwy przystojniak,świetnie zbudowany.Ma takie same oczy jak brat.Pewnie był bożyszczem szkoły, a potem nagle sięstoczył.Narkotyki, rozróby i tak dalej. Nie on pierwszy i nie ostatni. Ile może mieć teraz lat? Jest nieco młodszy od Sidneya, chyba tuż po pięćdziesiątce.Joan przyjrzała się twarzy Petera Morse'a. Trochę w typie Teda Bundy'ego.Milutki, uroczy, a jak się odwrócisz, poderżnie ci gardło. To zupełnie tak samo, jak niektóre ze znanych mi kobiet mruknął King, zerkając na nią spod oka.W kącie pokoju stało na ziemi nieduże pudełko.King zagrzał do niego i znalazł pożółkłe wycinki zgazet, w większości dotyczące kariery Sidneya Morse'a.Joan zajrzała mu przez ramię. Miło ze strony jego brata, że mu to przyniósł, chociaż Sidney i tak już nigdy niczego nie przeczyta.King nie odpowiedział.Wziął do ręki jakiś bardzo stary, pomarszczony wycinek. To z jego młodych lat powiedział. Wystawiał wtedy sztuki teatralne.Pamiętam, że mi o tymopowiadał.Porywał się na bardzo bogatą oprawę sceniczną, ale dochodów to mu raczej nie przynosiło. Nie musiało zauważyła Joan. Jak się ma bogatą mamusię, można sobie pozwolić na takie101brewerie. Ale w którymś momencie zostawił to i zaczął naprawdę zarabiać na życie.Chociaż kampanięRittera też prowadził w estradowym stylu. Cóż, merytorycznie Ritter raczej nie miał się czym popisać.Rasizm, seksizm, populistycznehasełka, mieszanie religii z nauką.u większości ludzi wywołuje to odruch wymiotny. I dzięki Bogu. To co, wykreślamy wątek Sidneya Morse'a jako ślepą uliczkę? spytała. Chyba powinniśmy jeszcze zajrzeć pod łóżko stwierdził King. To robota dla chłopców. Joan odsunęła się z grymasem obrzydzenia na twarzy.King westchnął, przyklęknął i zajrzał ostrożnie pod żelazne łóżko, po czym szybko wstał. I co? spytała. Lepiej, żebyś nie wiedziała.Zmywamy się stąd.Wyszli z pokoju.Buddy czekał cierpliwie pod drzwiami. Bardzo nam pomogłeś, Buddy oświadczyła Joan. Jesteś milutki.Człowieczek spojrzał na nią. Pocałuj Buddy'ego poprosił. Przecież już to zrobiłam przypomniała mu z uśmiechem.Zrobił płaczliwą minę. Nie tamtego.Tego powiedział, stukając się palcemw pierś.Uśmiech spełzł z twarzy Joan.Spojrzała na Kinga, jakby oczekiwała od niego pomocy. To robota dla dziewczynek oświadczył.Joan popatrzyła na Buddy'ego, zmełła pod nosem przekleństwo, po czym nagle pochyliła się ipocałowała go mocno prosto w usta. Czego to człowiek nie zrobi dla miliona dolców rzuciła do Kinga i wyszła, ocierając rękawemwargi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]