Podstrony
- Strona startowa
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa Grądzkiego
- Witkiewicz Stanislaw Ignacy Mister Price czyli Bzik Tropika
- Markert Wojciech Generał brygady Stanisław Franciszek Sosabowski 2012r
- Grzesiuk Stanislaw Na marginesie zycia (SCAN dal 1
- Pagaczewski Stanislaw Porwanie profesora Gabki (3)
- Pagaczewski Stanislaw Misja profesora Gabki
- Silverberg Robert Zamkniety swiat (SCAN dal 983)
- Henryk Sienkiewicz ogniemimieczem t2
- Agata Christie Tajemnica Wawrzynow
- Stephen King Desperacja
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- degrassi.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— To, że pan poznaÅ‚ sprawÄ™ Proque'a? Nie sÄ…dzÄ™.MóÂwiliÅ›my wÅ‚aÅ›nie o tym z doktorem, nim pan przyszedÅ‚.PoznaÅ‚ pan tÄ™ sprawÄ™ dziÄ™ki komerażom Surete i Defense, a doszÅ‚o do nich przez rozgrywki polityczne.KtoÅ› życzyÅ‚ sobie kompromitacji pewnego wojskowego, bawiÄ…cego siÄ™ w politykÄ™ i patronujÄ…cego doktorowi Dunant.To taki biÂlard, wie pan.— MiaÅ‚em być bilÄ… czy kijem?— MiaÅ‚ pan, jak przypuszczamy, przyczynić siÄ™ do odÂgrzebania akt Proque'a, a poÅ›rednio do zaszkodzenia DuÂnantowi.— Ale jeÅ›li tak nawet byÅ‚o, jakiż zwiÄ…zek miÄ™dzy celem mego przyjazdu do Paryża a politycznymi komerażami we Francji?— Å»aden, oczywiÅ›cie.WÅ‚aÅ›nie dlatego tak silny zbiór trafów, mierzÄ…cych z takÄ… precyzjÄ… w samo centrum zaÂgadki, wydaje siÄ™ panu sprzeczny ze zdrowym rozsÄ…dkiem.Otóż powiadam: precz z tym zdrowiem! Istotnie — każdy z osobna wziÄ™ty odcinek pana perypetii jest dość jeszcze wiarygodny, ale trajektoria wypadkowa, powstaÅ‚a ze zÅ‚ożeniÄ… tych odcinków, zakrawa na cud.Tak pan myÅ›li, nieÂprawdaż?— Å»eby pan wiedziaÅ‚.— Tymczasem staÅ‚o siÄ™, o czym panu mówiÅ‚em tu, na dole, przed trzema tygodniami, mój panie.ProszÄ™ sobie wyÂobrazić strzelnicÄ™, w której ustawiajÄ… zamiast tarczy znaÂczek pocztowy — pół mili od stanowisk strzeleckich.Jest to dziesiÄ™ciocentymowy znaczek z MariannÄ….Na jej czole mucha zostawiÅ‚a kropkÄ™.Niech teraz kilku strzelców wyÂborowych weźmie siÄ™ do strzelania.Nie trafiÄ… kropki na pewno, choćby dlatego, że nie bÄ™dÄ… w ogóle mogli jej doÂstrzec.Niechaj jednak strzelaniem zajmie siÄ™ stu strzelców miernych, ale niech prażą caÅ‚ymi tygodniami.Jest zupeÅ‚nie pewne, że kula jednego z nich w koÅ„cu trafi tÄ™ kropkÄ™.Trafi jÄ… nie dlatego, że byÅ‚ to strzelec fenomenalny, ale dlaÂtego, że tak gÄ™sto siÄ™ strzelaÅ‚o.Zgodzi siÄ™ pan?— Tak, ale to nie wyjaÅ›nia.— Nie skoÅ„czyÅ‚em.Jest lato i w strzelnicy nie brak much.PrawdopodobieÅ„stwo trafienia kropki byÅ‚o bardzo maÅ‚e.PrawdopodobieÅ„stwo równoczesnego trafienia kropki oraz muchy, co siÄ™ nawinęła pod lufÄ™, jest jeszcze mniejÂsze.PrawdopodobieÅ„stwo trafienia kropki i trzech much tÄ… samÄ… kulÄ… bÄ™dzie już astronomicznie znikome, jak siÄ™ pan wyraziÅ‚, a jednak zapewniam pana, że i taka koincydencja siÄ™ ziÅ›ci, jeÅ›li tylko strzelanina bÄ™dzie dostatecznie dÅ‚ugo trwaÅ‚a!— Przepraszam, ale pan mówi o caÅ‚ym potopie strzaÂłów, a ja byÅ‚em jeden.— To siÄ™ tak panu tylko wydaje.W danym przedziale czasu kula, trafiajÄ…ca kropkÄ™ przez trzy muchy, też bÄ™dzie tylko jedna.Strzelec, któremu to siÄ™ przydarzy, bÄ™dzie siÄ™ obnosiÅ‚ ze swoim zdumieniem tak samo, jak pan.To, że o n wÅ‚aÅ›nie trafiÅ‚, nie jest ani cudowne, ani dziwne dlaÂtego, ponieważ ktoÅ› musiaÅ‚ trafić.Pojmuje pan? Zdrowy rozsÄ…dek jest tu na nic.StaÅ‚o siÄ™ to, co panu zaÂpowiedziaÅ‚em.ZagadkÄ™ Neapolu zrodziÅ‚ mechanizm losowy i taki sam mechanizm jÄ… rozwiÄ…zaÅ‚.W obu czÅ‚onach zadaÂnia dziaÅ‚aÅ‚o prawo wielkiej liczby.Naturalnie, nie speÅ‚niÂwszy choć jednego warunku z ich koniecznego zbioru, nie zatruÅ‚by siÄ™ pan, lecz prÄ™dzej czy później ktoÅ› inny speÅ‚ÂniÅ‚by takie warunki.Za rok, za trzy Å‚ata, za pięć lat.DoszÅ‚oby do tego, bo żyjemy już w takim wÅ‚aÅ›nie losowo zgÄ™szczonym Å›wiecie.W molekularnym gazie ludzkim, chaoÂtycznym i zdumiewajÄ…cym “niewiarygodnoÅ›ciami" tylko poÂszczególne atomy — jednostki.To jest Å›wiat, w którym wczorajsza niezwykÅ‚ość staje siÄ™ dzisiejszym banaÅ‚em, a dziÂsiejsza skrajność — jutrzejszÄ… normÄ….— Tak, ale ja.Nie daÅ‚ mi dojść do sÅ‚owa.Barth, który go znaÅ‚, paÂtrzaÅ‚ na nas mrugajÄ…c, jakby powstrzymywaÅ‚ Å›miech.— ProszÄ™ wybaczyć, ale tu nie chodzi o pana.— WiÄ™c gdyby nie ja, to kto? JakiÅ› detektyw?— Nie wiem kto i wcale mnie to nie interesuje.KtoÅ›.SÅ‚yszaÅ‚em, że nosi siÄ™ pan z zamiarem napisania książki o tej sprawie?— Barth panu powiedziaÅ‚? Istotnie, mam już nawet wyÂdawcÄ™.ale czemu pan o tym mówi?— MówiÄ™ o tym, bo to należy do rzeczy.JakaÅ› kula musi trafić na tej strzelnicy i jakiÅ› czÅ‚owiek musiaÅ‚ trafić w sedno tej sprawy.A skoro tak, to bez wzglÄ™du na autora i na wydawcÄ™ ukazanie siÄ™ tej książki też byÅ‚o pewnoÅ›ciÄ… matematycznÄ….Listopad 1975
[ Pobierz całość w formacie PDF ]