Podstrony
- Strona startowa
- Fowler Christopher Siedemdziesišt siedem zegarów
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- Jacq Christian wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian(1)
- wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian
- wietlisty Kamień 01 Nefer Milczek Jacq Christian
- Florystka Katarzyna Bonda
- 25 K.W. Jeter Trylogia Wojny Łowców Nagród II Spisek Xizora
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- orla.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypomniałem sobie, co powiedział LeBay: “Nie podobała mi się myśl, że ten samochód mógłby znowu stanąć w garażu.jakby odnalazł drogę do domu”.Wspomniał również, że jego brat sam pracował przy swoim samochodzie, jedynym zaś miejscem w Libertyville, gdzie można było to robić, był Garaż Darnella.Naturalnie w latach pięćdziesiątych mogło ich być więcej, ale jakoś nie mogłem w to uwierzyć.Nabrałem przekonania, że Arnie pracował przy Christine w tym samym miejscu, co jej poprzedni właściciel.Należało dodać: przynajmniej do tej pory.Po utarczce z Buddym Reppertonem Arnie bał się ją tam dłużej trzymać, dzięki czemu zaistniała szansa na przecięcie tej nici łączącej ją z przeszłością.Coś takiego jak przekleństwa po prostu nie istniało.Nawet teoria LeBaya na temat “rezonujących uczuć” była mocno naciągana.Wątpię, czy on sam naprawdę w nią wierzył.Pokazał mi starą bliznę i użył słowa zemsta, i chyba to właśnie było znacznie bliższe prawdy niż jakieś nadnaturalne chrzanienia.Nawet na pewno.Nic z tego; miałem siedemnaście lat, za rok wybierałem się na studia i nie wierzyłem w żadne bzdury w rodzaju przekleństw i paskudnych uczuć żyjących po śmierci człowieka.Nie wierzyłem w to, że przeszłość potrafi wyciągnąć martwe ręce i dosięgnąć nimi w teraźniejszości żywych ludzi.Ale teraz jestem już trochę starszy.13.PÓŹNIEJ TEGO WIECZORUKiedy samochodowałem się w dół wzgórza,Ujrzałem ślicznotkę w nowym coupé deVille.Pędziła przed siebie jak urocza burza,Ale mój ford miał znacznie więcej sił.Chuck BerryMatka i Elaine poszły już spać, tata natomiast oglądał w telewizji wieczorne wiadomości.- Gdzie byłeś, Dennis? - zapytał.- Grałem w kręgle - skłamałem odruchowo.Nie chciałem, żeby ojciec wiedział o czymkolwiek.Na pewno było to dość niezwykłe, ale nie na tyle, żeby wzbudzić czyjeś zainteresowanie.W każdym razie tak właśnie próbowałem sobie wytłumaczyć.- Dzwonił Arnie - powiedział.- Prosił, żebyś do niego przekręcił, jeśli wrócisz przed wpół do dwunastej.Zerknąłem na zegarek: było dopiero dwadzieścia po jedenastej.Czy jednak jak na jeden dzień nie miałem już dość Arniego i jego problemów?- No więc?- Co “no więc”?- Zadzwonisz do niego?- Chyba tak - odparłem z westchnieniem.Poszedłem do kuchni, wziąłem sobie kanapkę z kurczakiem, nalałem czegoś do picia i wykręciłem numer Arniego.Odebrał po drugim sygnale.Sprawiał wrażenie podekscytowanego i zadowolonego.- Dennis! Gdzie się podziewałeś?- Grałem w kręgle.- Posłuchaj: zajrzałem po południu do Darnella, i wiesz co? Wspaniała sprawa, Dennis! Wywalił Reppertona na zbity pysk.Buddy wyleciał, a ja zostałem!Znowu poczułem w żołądku groźny ciężar.Odłożyłem kanapkę.Nagle odechciało mi się jeść.- Arnie, naprawdę myślisz, że to dobrze?- O co ci chodzi? Przecież Reppertona już tam nie ma.A czy dla ciebie to nie brzmi wspaniale?Przypomniałem sobie Darnella wrzeszczącego na Arniego, żeby wyłączył silnik, zanim zaczadzi wszystkich w garażu, i że nie daje się robić w konia takim gówniarzom jak on.Przypomniałem sobie, z jakim wstydem Arnie uciekł ze spojrzeniem, kiedy powiedział mi, że uzyskał dostęp do podnośnika dzięki temu, że “załatwił parę spraw dla Darnella”.Uznałem za całkiem prawdopodobne, iż Will Darnell mógł wpaść na pomysł, by uczynić z Arniego swoje popychadło.W ten sposób zapewniał rozrywkę wszystkim korzystającym z garażu i swoim kolesiom od pokera.Arnie biegnie po kawę, Arnie biegnie po pączki, Arnie zakłada w kiblu papier toaletowy i uzupełnia papierowe ręczniki.“Hej, Will, co to za czworooki sprząta w sraczu.? Ten? To Cunningham.Jego starzy wykładają na uniwersytecie, a on ma u mnie zajęcia z konserwacji urządzeń sanitarnych”.Odpowiedzią byłby ryk śmiechu, Arnie zaś stałby się lokalnym pośmiewiskiem.Te wszystkie myśli przemknęły mi błyskawicznie przez głowę, ale nic nie powiedziałem.Doszedłem do wniosku, że Arnie sam musi zadecydować, czy wszedł w wodę, czy w gówno.To nie mogło trwać wiecznie, bo był na to za mądry - w każdym razie miałem taką nadzieję.Był brzydki, lecz na pewno nie głupi.- To rzeczywiście niezła wiadomość - odparłem.- Po prostu myślałem, że traktujesz Garaż Darnella jako coś tymczasowego.Dwadzieścia dolców za tydzień plus opłaty za narzędzia to całkiem sporo.- Właśnie dlatego chciałem wynająć garaż LeBaya.Nawet gdyby zgodził się na dwadzieścia pięć tygodniowo i tak wyszedłbym na swoje.- No właśnie.Gdybyś zamieścił ogłoszenie w gazecie, jestem pewien, że.- Nie, nie! Pozwól mi dokończyć.- Nadal był dziwnie podekscytowany.- Kiedy zjawiłem się tam po południu, Darnell od razu wziął mnie na stronę.Powiedział, że przeprasza za to, co zrobił Repperton, i za to, że mnie nie docenił.- Co takiego? - Chyba mu wierzyłem, ale nie do końca.- To, co słyszysz.Potem zapytał, czy nie chciałbym pracować dla niego.Dziesięć, może dwadzieścia godzin tygodniowo podczas roku szkolnego.Chodziłoby o sprzątanie, smarowanie podnośników i takie rzeczy.Gdybym się zgodził, miałbym miejsce za dziesięć tygodniowo, a narzędzia za pół ceny.I co ty na to?Pomyślałem, że to stanowczo zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.- Uważaj na tyłek, Arnie.- Jak to?- Mój tata mówi, że to pedał.- Nic takiego nie zauważyłem.Myślę, że to tylko plotki, Dennis.Straszny z niego cham, ale nic ponadto.- Po prostu radzę ci, żebyś uważał, to wszystko.- Przełożyłem słuchawkę do drugiej ręki i napiłem się trochę.- Miej oczy szeroko otwarte i bądź gotów szybko się zmyć, gdybyś coś zwąchał.- Mówisz o czymś konkretnym?Do moich uszu docierały niejasne pogłoski o narkotykach i znacznie bardziej konkretne o kradzionych samochodach.- Nie - odparłem.- Po prostu mu nie ufam.- Bo ja wiem.- mruknął z powątpiewaniem, by natychmiast wrócić do głównego tematu: Christine.Ostatnio prawie każda rozmowa z Arniem prędzej czy później schodziła na jej temat.- Jeśli to wypali, Dennis, będę naprawdę do przodu.Ona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]