Podstrony
- Strona startowa
- Grochola Katarzyna Podanie o milosc.BLACK
- Motylek Lipowo 1 Katarzyna Puzyńska
- Grochola Katarzyna Upowaznienie do szczescia
- Grochola Katarzyna Podanie o Miłosc
- Grochola Katarzyna Podanie o Miłoœć
- Ekspedycja Kolitz Katarzyna Rygiel
- Katarzyna Grochola Upowaznienie do szczescia
- Grochola Katarzyna Ja wam pokaze
- Chmielewska Joanna Babski motyw (2)
- Dickson Gordon R. Nekromanta (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dacia.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do pracy chodziłatylko, by zachować pozory.Poza tym musiała utrzymywaćkontakt ze światem, żeby słuchać syna.Czasem mówił do niejustami innych ludzi.Słyszała ich słowa, które były odpowiedziąna kłębiące się w jej głowie pytania.Czasem milczał, a czasemcoś jej pokazywał, wystarczyło jedynie wyciągnąć wnioski.Takjak wtedy, kiedy nieoczekiwanie znalazła się pod swoją szkołąmuzyczną, gdzie wciąż uczyła Eliza.Stała przed wejściemdłuższą chwilę.Szkoła była opustoszała, choć Ola wiedziała, żeEliza jest wewnątrz i pewnie udziela korepetycji. MożeAmadeusz chce, żebyśmy się pogodziły? - pomyślała.Ijednocześnie sama w to nie wierzyła.Tak bardzo zależało mu,żeby się jej pozbyć.%7łeby mieć ją tylko dla siebie.- Ola? Ola Leszczyńska? - spytał dozorca.W rękach miałwiaderko i grabki.Musiała zastać go w trakcie pracy.Zresztąon nigdy nie próżnował.Lubił grzebać w ziemi.Rozpoznał ją,choć zamiast dziesięcioletniej dziewczynki stała przed nimdojrzała kobieta.Pokiwała głową.- A pan nic się nie zmienił, panie Staszku.- Uśmiechnęła się.Była to prawda.Pamiętała, że już gdy chodziła do szkoły, miałtwarz pomarszczoną niczym podeschnięty owoc.Miaławrażenie, że czas się dla niego zatrzymał.- Wciąż sadzi panirysy przed inauguracją? To już dawno niemodne.- Wiem, wiem.- Machnął ręką.- Co zrobię, jak one minajlepiej wychodzą.Nie to co pani.Panią lubią każde kwiaty.Uśmiechali się do siebie.- Może to kwestia tutejszej ziemi.- Ola pokiwała głową.- Może - odpowiedział.- Ale ja panią zatrzymuję, proszęwejść.Do kogo pani przyszła?- Ja? - Zamrugała oczami, sama przecież nie wiedziała.- Poprostu przechodziłam.Zajrzałam, tak z sentymentu.Spojrzała na sprzęty, które dozorca trzymał w rękach.- A wie pan co? Może ja panu pomogę? - Podwinęła rękawy iotworzyła furtkę.- Nie, niech pani się nie brudzi! - zaoponował pan Staszek.- Jaka tam pani.Ola.- Zaśmiała się i ruszyła pewnymkrokiem przed siebie.Widziała, że dozorca jestzdezorientowany.Pewnie dobrze wiedział o jej tragedii, alezawsze był łagodnym, sympatycznym człowiekiem.Nie zapytało nic.Była mu wdzięczna.Poprowadził ją do rabatek, które znała sprzed lat.Zdawałojej się, że nic się nie zmieniło.Przybyło tylko kilka rzędów.Wycięto stare drzewa i w tym miejscu postawiono otwartąscenę koncertową.Ola wiedziała o tym od Elizy, władze szkołyod lat to planowały.Irysy kwitły zapamiętale.Trzeba było jejednak wypielić.Pod krzakami róży leżały motyki i wiadro nachwasty.Ola podeszła, by je wziąć.Wtedy zobaczyła to dziecko.W dżinsowej kurtce, spodniach z niebieską lamówką,adidasach, żółtej bejsbolówce.Szczupłe dłonie grzebiące wziemi.Twarz zasłonięta przybrudzonym daszkiem.Serce jej sięzatrzymało.Była przekonana, że widzi syna.Miała ochotępodbiec i pochwycić go.Czy to był duch, czy Amadeuszzmartwychwstał? Wtedy chłopiec podniósł głowę i Ola zamarła.To nie był on, ale dziewczynka ubrana jak chłopiec.Oczyczarne jak węgle, smagła karnacja, brązowe usta, jakobrysowane konturówką. Za kilka lat będzie z niej orientalnapiękność - pomyślała Ola.Mała była jednak przerazliwiesmutna.Zamrugała długimi jak firany rzęsami i przygryzławargę.Wstydziła się obcej kobiety.- To jest moja pomocnica - przedstawił dziecko pan Staszek.-Zosia Sochacka.Dziewczynka wstała.Była dużo niższa od syna Oli.Z bliskapucołowata buzia nie była jeszcze zbyt ładna.Nie powinna teżubierać się jak chłopak i tak krótko ścinać włosów.Patrzyła naflorystkę z obawą.Kobieta podeszła do dziewczynki iwyciągnęła rękę.- Jestem Ola.Też się tu uczyłam, wiesz?Dziewczynka bez słowa odeszła do swoich grządek.Musiałaczęsto pomagać dozorcy, bo pieliła z dużą wprawą.Olazauważyła też, że delikatnie obchodzi się z kwiatami.Palcemiała grube i krótkie.Nie mogła grać na pianinie.- Jaki instrument? - Ola podeszła do dziewczynki i pokazałajej, jak oczyścić korzenie rośliny, by nie rozrastała się podziemią, lecz efektownie zakwitła.Dziewczynka patrzyła na niązauroczona.- Harfa - powiedziała cicho.Ola zamarła.- Naprawdę?Dziewczynka pokiwała głową.- Najtrudniejszy instrument.Wymaga oddania mu duszy -powiedziała Ola i dziewczynka pierwszy raz się do niejuśmiechnęła.Była teraz naprawdę śliczna.Ukrywała swojąurodę pod chłopięcym przebraniem.Chciała być brzydka, niechciała być dziewczynką.Ola wtedy nie wiedziała dlaczego.Kiedy tego dnia wróciła do domu, Amadeusz zażądał od niejofiary.Kazał jej zniszczyć amarylis.Nie mógł patrzeć na to, żekwiat żyje i ma się świetnie, podczas gdy on musi tkwićzamknięty w Ogrodzie.Ola nie była w stanie tego zrobić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]