Podstrony
- Strona startowa
- Łoziński Walery Zaklęty dwór
- 30 Lat W Niewoli Straznicy
- Crichton Michael Trzynasty Wojownik
- Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Ksiega Strachow
- Brown Dan Kod Leonarda da Vinci (4)
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Kilinski Jan Pamietniki
- Gamedec. Obrazki z Imperium. Cz 1 Marcin Sergiusz Przybylek
- Jan Filip Vybrane kapitoly ke studiu ustavniho prava pdf
- Eddings Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- betaki.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale ten umiał zadbać o siebie i część rzeczysobie przywłaszczał.Przypuszczam, że przekupił go ojczymForstera i że to on udawał pod fałszywym nazwiskiem lekarza,który przepisał miksturę wzmacniającą pani Radziejowskiej.Z opisu wynikało, że był to starszy mężczyzna z bujnymzarostem, pasuje więc tylko ojczym.– Nie tylko – zauważył Zaif.– Starszych mężczyzn z bujnymzarostem jest mnóstwo, także w Kaliszu.Mógł to być naprzykład ktoś inny z tego Bractwa Czarnego Słońca.– Możliwe – zgodził się agent.– Ja bym jednak stawiał naojczyma.Stary Forster jest nie tylko bogaty, alei ustosunkowany w Europie.Nie afiszuje się z tym, bo woli rolęszarej eminencji.Poza tym jest mściwy.– A za co miałby się wtedy mścić? – zapytała Anna.– Teraz jużma powód: śmierć pasierba, ale wtedy?– Gdy Żebrowski zorientował się, że jego zleceniodawcy gopodejrzewają, chciał ostrzec panią Radziejowską, żeby nie piłamikstury, którą jej przyniósł.Wtedy, gdy zginął, szedł właśniedo niej.Miał nadzieję zyskać sojusznika, z którym poszedłby napolicję i przedstawił plan otrucia wdowy przez Forstera, czy ktotam był tym fałszywym lekarzem.Ale nie zdążył.– To w końcu kto był tym niby-lekarzem? Zdaje się, że co dotego nie mamy pewności? – gubernator lubił wiedziećdokładnie, na czym stoi.– Nie, ekscelencjo – przyznał agent.– Forster nie wymieniłw dzienniku żadnego nazwiska, pisał tylko „on”.I tentajemniczy ktoś zapłacił najpierw Żebrowskiemu, kazał otrućwdowę, a po jej śmierci wynajął kilku zbirów, by uciszyliŻebrowskiego.Po pierwsze dlatego, że pomocnik aptekarzadorabiał na boku.Od czasu do czasu z tego, co kupował zapieniądze Forsterów, zachowywał coś dla siebie, by potemsprzedać z zyskiem.A przecież mogła tam być bezcennawskazówka! Poza tym istniała z jego strony możliwość zdrady.Podziękowano więc panu Żebrowskiemu, waląc go deską pogłowie i spychając z wieży kościoła niedaleko pałacugubernatora… Oczywiście miało to wyglądać na samobójstwo.– Dobrze, że pan Zaif pomagał ci w śledztwie, bo jak nic byśsię potknął o tego Żebrowskiego – zakpił dobrotliwie Daragan.– No i dobrze się stało, że ten zbir prowadził dziennik.Inaczejniewiele byś nam mógł tu wyjaśnić.– Miał też inne papiery, listy, kwity, rachunki.Wiele rzeczypewnie mógłbym wydedukować.– Ale nie wiedziałbyś na pewno!– Coś tam dałoby się w końcu potwierdzić.Przyznaję jednak,że dziennik bardzo się przydał.– Mów dalej, Waliesza, nie przejmuj się moimi uwagami.– Wedle życzenia.Po odkryciu, że ani Żebrowski, ani paniRadziejowska nie popełnili samobójstwa, ktoś usiłowałprzejechać doktora Zaifa – ciągnął dalej agent.– Gdy mu się tonie udało, dał sobie spokój.Sądzę, bo nie było tegow dzienniku – zaznaczył Jezierski – że skoro i tak już sięwydało, że samobójstwa są morderstwami, zabijanie doktorabyłoby taką musztardą po obiedzie.Napisał jednak, że madwóch godnych przeciwników, więc gra nie jest nudna.Jaksądzicie, kogo miał na myśli?– Na pewno ciebie i Jakuba – uznała Anna i dodała,rumieniąc się: – Jednak jestem bardzo wdzięczna temumordercy, że dał sobie spokój z doktorem…– Ja także! – poparł ją z uśmiechem Jezierski, widząc lekkązmarszczkę na czole gubernatora.– I ja również – wtrącił spokojnie medyk, wywołując ogólnywybuch śmiechu.– Co jeszcze chcecie wiedzieć? – zapytał agent, gdy wszyscyjuż się uspokoili.– No jak to? Co to był za skarb!– To jest trochę dziwne, przynajmniej tak mi się wydaje.Z zapisków księdza Przybylskiego wynika, że to miał być skarboraz klejnoty.Tymczasem w szkatule, którą Forster rzuciłw Jaśka, gdy uciekał z wieży, były tylko klejnoty.Nie wiem nicwięcej.Ale co tam, najważniejsze, że morderca i tak nie dostałtego, na czym tak mu zależało.– I został niemal od razu ukarany – zakonnik wymowniewzniósł oczy ku niebu.– Tak, nie dożył ziemskiej sprawiedliwości.– I Bóg wybrał pana na swoje narzędzie.– No cóż, skoro ojciec tak chce o tym myśleć… – Jezierskiskrzywił się zabawnie.– Jeśli nie macie na razie innych pytań,to chętnie zrobię sobie przerwę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]