Podstrony
- Strona startowa
- KRYZYS SUMIENIA RAYMOND FRANZ (PIERWSZE POLSKIE WYDANIE, 1996 ROK)
- Siemieński Lucjan Podania i legendy polskie ruskie i litewskie
- Praca zbiorowa Spis Szlachty Królestwa Polskiego
- Kraszewski Józef Ignacy Cale życie biedna
- iii rozbior polski insurekcja kosciuszkowska (2)
- Mochnacki M. Powstanie Narodu Polskiego (ksiega I) (2)
- Władysław Boziewicz Polski kodeks honorowy
- Alex Kava ZÅ‚o Konieczne
- Graham Masterton Studnie piekiel
- Noon Jeff Pylki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- vader.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie przerażała się przez dziesiątki lat wrzaskliwym pochodem broni palnej czy nowymi, corazskwapliwiej wymyślanymi koncepcjami z zakresu taktyki i innych sztuk wojskowych.Jako orężpochwytny, sieczny, a przy tym opromieniony chwałą, niejako szlachetniejszy niż reszta narzędzizabijania, dotrwała aż do naszych czasów i zgoła ze swym wiernym druhem, koniem, zamierzałasprostać epoce czołgów i samolotów.Ach, i wtedy nie pragnęła być tylko elegancką białą bronią z kodeksu Boziewicza, nie chciała takżewyłącznie pochylać się nad oficerami wracającymi od ślubu, jak to było w zwyczaju.Dzielna, usłużna,liczyła nadal, że w sposobnej chwili znajdzie zatrudnienie w walce i że doświadczenia, jakich mnóstwozebrała w kurzawach czasu, przemogą jej niektóre niedoskonałości.Przed Wrześniem może nawetbyły głowy,,które myślały o jej „rejowskich" czy „referendarskich" cięciach albo - jak w soplicowskimdworku - o „krzyżowych sztukach", „młyńcach", „ciosach krzyżowych", „ciosach kradzionych", „ciosachmopanku"? W każdym razie szabla stanowiła wówczas naszą broń i wierzono nadal w jej sprawność,jak wierzono w sprawność lancy czy całej kawaleri.Na rok przed Wrześniem w „Bel onie" i „Przeglądzie Kawaleryjskim" wiarusy spierały się zrzecznikami zmian, składając niemal wyznania miłosne w rodzaju: „Zachowajmy lancę - ona jeszczeegzamin zda!" A trochę wcześniej, bo w roku 1934, autor dzieła pt.Przyszła wojna.Jej możliwości icharakter oraz związane z nią zagadnienia obrony kraju (przekłady: francuski - 1935 i rosyjski - 1936),adresowanego do „niepoprawnych marzycieli", czyli ówczesnego rządu polskiego, radził budowęprzeszło sześćsetkilometrowego pasa fortyfikacji, namawiał do rozwijania lotnictwa, wojsk pancernych,artylerii z trakcją mechaniczną i piechoty zmotoryzowanej, ale pamiętał również o kawaleri.Bynajmniej nie.chciał, by się jej pozbywano i przyznawał tej broni sporo walorów.Ów autor nazywałsię Władysław Sikorski.Niestety.Szabla nie mogła już sprostać przyszłym sytuacjom.W tamtą jesień, krwawą i gorzką,podobnie jak jej cicha konkurentka lanca, ostatecznie musiała się rozstać że swym żołnierskimzawodem.Jeszcze wprawdzie zdarzyło się jej wystąpić tu i ówdzie, jeszcze wśród wierzbwstrząsanych eksplozjami zdobywała Krzyże Walecznych, lecz już bezpowrotnie przeistaczała się wrekwizyt z obrazów Kossaków, przedmiot muzealny lub pamiątkowe decorum pod ryngrafem najakimś wypłowiałym rodzinnym kilimku.W obliczu grozy nawet major Hubal, nawet on, wielki ułan,powtarzając w jednej z bitew jak podaje Wańkowicz - „scenę pierwszego spotkania ze Szwedamilaudańskich chorągwi", korzystał tylko z pistoletów, nie mówiąc o tym, że zaradnie umacniał sięzdobycznymi automatami.Śpiewali jego chłopcy wśród świętokrzyskich chojarów:Więc granat w garść, a erkaem przy boku,Na wrogów swych przypuśćmy dzielny szturm.Niech stal granatów rani ich głęboko,A nam przygrywa dźwięk bojowych surm!- 118 -Rysunek Juliusza KossakaSzabla podczas ostatniej wojny nie zdała, nie mogła, biedna, zdać egzaminu skuteczności.I otorozpoczął się w końcu lat sześćdziesiątych sąd „późnych wnuków" nad szablą jako symbolempostawy, z której bucha jedynie odór szaleńczej kozietulszczymy, a którą kiedyś fałszywie uświęcono ize strzelistych wież romantyzmu ogłoszono za normę w katechizmie ojczystym.„Późni wnukowie"ideę kawaleryjską wyciągnęli z pobojowisk, obarczyli wszystkimi winami i zdystansowali się od niej natrzy mile.Wyśmiewać szablę? Zarzucać jej fanfaronadę, obłędne szarże i niezbyt plebejskie dzieje?Na szczęście skończyliśmy z tymi grymasami: jest świadkiem naszej histori , a choć lubiła herby,widziała różne momenty, wplątywano ją w burdy na sejmikach czy pchano do krewkich zajazdów, toprzecież świecąc nadszczerbioną głownią nie przypomina nam tylko groteskowego „wymachiwaniaszabelką".Czapka szwoleżerska31.Uśmiech wśród kłosów.Zaszkliły się paniczkowe jasne oczy i sposępniała wesoła twarz." Zaszkliły wtedy, gdy pędząc nasiwku do swego dworu dostrzegł nędzarza przygotowującego nocleg na pryzmie przydrożnychkamieni, a potem wdał się z nim w rozmowę i dowiedział, że jest to bandos, który powraca ze żniw.- 119 -Pamiętamy? „Panicz wziął w swe piersi bandosa, a swoje serce w jego piersi wcielił." Nie jest torzewna bajka, lecz scena ze Słowa o bandosie Żeromskiego, który też zapewne był owym litościwympaniczem i spisał tu wrażenia z jakiegoś swojego spotkania w młodości.Czytamy, że wszystko todziało się na podkieleckim gościńcu, że młody bandos (bo był to ktoś młody) gdzieś tam zaharowywałsię, nie wypuszczając sierpa od świtu do nocy, a teraz powracał okulały do domu, że wreszcie paniczusiadł przy nim na kamieniach i - „krwawą bandosa dolę przypiął sobie do lewego boku, jakzardzewiały, w ziemi wykopany brzeszczot mieczowy.Rąbać nim począł z ramienia ślepymi ciosamimrok zagęstniały i z dawna narosłą przemoc w ojczyźnie."Patos.Może patos nadmierny.Ale nie będziemy krytykować naszego klasyka, gdyż jego utwór,którego notabene pierwsze wydanie (1908) z trudem zdobywało czytelników, jest jednym znajszlachetniejszych i najdramatyczniejszych oskarżeń koszmaru na dawnej wsi polskiej.Przez wiekipan mógł się na tej wsi puszyć jako „urodzony" (natus) i korzystać z wielorakich wynikających stądprzywilejów, podczas gdy chłop, który wedle tego samego porządku prawnospołecznego był tylko„pracowitym" (laboriosus), musiał tyrać, znosić upokorzenia, kłaniać się w pas.Kmiotek? „Tak się znim obchodzić, jako w szkole z żaki bakałarz: to jest dać mu chłostę i pamiętne dobre" - pouczała w1675 roku Oekonomika ziemiańska Haura, ów pierwszy i najważniejszy poradnik każdego mościpana.Kij, harap, dyby, kuna, gąsior i loch strzegły subordynacji, a jeśli nie pomagały, dla dobra„oekonomiki", bez większych ceregieli sądowych, można było opornych posyłać i na szubienicę.Czytrzeba to tłumaczyć?Słoneczko śliczne oko, dnia oko pięknego!Nie jesteś ty zwyczajów starosty naszego.Ty wstajesz, kiedy twój czas; jemu zda się mało:Chciałby on, żebyś ty o północy wstawało;Ty bieżysz od południa zawsze swoim torem,A on by chciał ożenić południe z wieczorem.Ta pieśń Pietruchy z Żeńców Szymonowicza to perła liryki staropolskiej, a zarazem lament, którywzbijając się w białe niebo sierpniowe miesza się ze świstem bata: zapobiegliwy starosta niepróżnował.Jest jednak jeszcze inny powód, aby przytoczyć te wersety.Świadczą o ważnym rysienaszej wsi, o tym, że nigdy, nawet pod owym pańszczyźnianym batem, nie potrafiła ona żniwować bezwiernego druha jej doli i niedoli: bez śpiewu.Panie mój, panie mój!Ze mnie woda, z ciebie łój.Z ciebie łój wygotować,Ze mnie wodę wyszorować!Jak w Żeńcach albo jak w tej zgrzebnej zwrotce ludowej mógł to być śpiew podkrążony smutkiem iskargą.Mógł także znajdować ujście pośród muzyki i obertasów, zwłaszcza jeśli zabawa odbywała sięna chłopskich spłachetkach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]