Podstrony
- Strona startowa
- Hobb Skrytobójca 3 Wyprawa Skrytobójcy
- Holt Victoria Córki Anglii 14 Tajemnica jeziora œwiętego Branoka
- Clarke Arthur C Tajemnica Ramy (SCAN dal 1137)
- Freedom Long Max Wiedza tajemna w praktyce
- Cawthorne Nigel Zycie erotyczne wielkich dyktat
- Berling Peter Dzieci Graala[1991]
- Księga tysiąca i jednej nocy
- Hardy Thomas Tessa d'Urberville
- Robert Ludlum Krucjata Bourne'a
- Kroger Aleksander Ekspedycja Mikro (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- patryk-enha.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– W ten sposób będzie pan odpoczywał nawet w drodze.Smuga chciał oponować, ale bosman nie pozwolił mu dojść do głosu.– Cała załoga uchwala to jednomyślnie, więc nie masz pan nic do gadania – mówił rubasznie.– No, koleżki, bierzmy się do roboty!Rada istotnie była dobra.Natychmiast zaczęto przygotowywać wygodną lektykę.Następnego ranka bosman uwolnił z pęt czterech bandytów, aby nieśli chorego.Wędrowali przez coraz dzikszą, przeważnie górzystą krainę, która swą malowniczością nie ustępowała okolicom podalpejskim.Ostrożnie zapuszczali się w głębokie, lesiste parowy.Strzeliste cedry i modrzewie królowały wśród karłowatych, białych brzóz oraz sosen pełnych krzywizn, narośli i zgrubień – widomych śladów silnych wichrów i długotrwałych, surowych zim.Była to ojczyzna potężnego czarnego niedźwiedzia i zabajkalskiego rysia[71], dorównującego tygrysowi siłą oraz odwagą.Tomek kilkakrotnie spostrzegł na ich szlaku w pobliżu skał bardzo duże, okrągłe ślady.Zwrócił na nie uwagę bosmana.Ryś mógł się tutaj zaszyć na dzień w jakiejś skalnej szczelinie.Może teraz nawet śledził ich, gdyż przed jego doskonałym słuchem i wzrokiem nic w tajdze nie mogło się ukryć.Obfitowała ona w inną zwierzynę.Wskazywały na to ślady jeleni i łosi oraz często spotykane lisie nory.Wokół buszowały szare, puszyste wiewiórki.Nie brak tu było tropów soboli[72], których stalowoszare futra stanowiły cenny łup dla łowieckich plemion syberyjskich.Z głębi boru ziała wilgoć, surowy zapach butwiejących zwalonych pni i gnijących liści.Karawana wolno omijała zapory, co jakiś czas przystawała na krótki odpoczynek.Wtedy bosman zmieniał chunchuzów niosących lektykę, a Tomek, korzystając z okazji, opowiadał Smudze o poczynionych spostrzeżeniach.Około południa łowcy dotarli poprzez rzedniejący las do doliny wśród pasm niewysokich, kamienistych wzgórz.Dolina miała charakter stepowy.Ludzie i konie przyspieszyli kroku.Tomek jechał na przedzie obok lektyki rannego.Naraz Smuga uniósł głowę.– Słyszysz? – cicho zapytał Tomka.Młodzieniec wstrzymał wierzchowca, ręką dał znak, aby wszyscy przystanęli.Zaczął nasłuchiwać.Smuga nie mylił się, z dali płynął jęk dzwonka i tętent koni.Tomek przywołał bosmana.– Jacyś jeźdźcy nadciągają – krótko go poinformował.– Hej, Udadżalaka! Wolno podążaj za nami.Dobrze pilnuj tych obwiesiów! Przy próbie ucieczki kula w łeb! – zawołał marynarz.Uderzył konia arkanem.Tomek podążył za nim.U wylotu doliny ujrzeli wyboistą stepową drogę.Kilku jeźdźców, mężczyzn o szerokich mongolskich twarzach bez zarostu, wyróżniających się wydatnymi kośćmi policzkowymi, niskim czołem oraz płaskim nosem, kłusowało z boków tarantasu [73]zaprzęgniętego w trzy małe, mocne konie.U szczytu kabłąka hołobli[74], ponad głową biegnącego w środku konia, zawieszony był dzwonek przeraźliwie wtórujący chrapliwym okrzykom woźnicy, popędzającego swój zaprzęg krótką, rzemienną nahajką.Byli to Buriaci.Wnet spostrzegli dwóch zbrojnych mężczyzn, którzy przystanęli wyczekująco przy trakcie.Woźnica natychmiast ostro ściągnął lejce, by zatrzymać tarantas, a jeźdźcy wysunęli się do przodu.Niektórzy z nich mieli w dłoniach stare strzelby.Zatrzymali się tuż przed dwoma łowcami.Teraz dopiero ujrzeli wychodzącą z doliny małą karawanę.Zmieszali się niepomiernie na widok związanych jeńców.Udadżalaka zaraz podszedł do skonsternowanych jeźdźców.– Mendu! – powitał ich po buriacku.– Amor mendu! – zawołali Buriaci.Uczucie ulgi odmalowało się na ich twarzach, gdy usłyszeli swoją mowę z ust obcych przybyszów.WŚRÓD BURIATÓWUdadżalaka uczestniczył niegdyś w wyprawie Pandita Davasarmana do krajów Azji położonych nad Bajkałem[75].Zetknął się wówczas z Buriatami, mieszkającymi na wschód i północny wschód od tego najgłębszego na świecie jeziora.Wiedział więc, że Buriaci zachodni trudnią się rolnictwem, a wschodni hodowlą bydła i wiodą na pół koczowniczy tryb życia.Nieobce mu były również ich zwyczaje, a nawet mowa.Toteż zaraz powitał jeźdźców po buriacku, ponieważ w ten sposób najłatwiej pozyskiwało się ich zaufanie.Życzliwsze spojrzenia Buriatów upewniły go, że obrał właściwy sposób.Znowu więc zagadnął ich grzecznościową formułą powitalną:– Szamaj mał suruk mendu bajnu?[76]– Gchaju bajna, ju chezi bajna?[77] – odpowiedział najstarszy wiekiem.Udadżalaka krótko wyjaśnił, kim są i w jakiej znajdują się sytuacji.Jednocześnie zaproponował przejście w dalszej rozmowie na język rosyjski, aby wszyscy mogli brać w niej udział.Buriaci potaknęli głowami.Posypały się pytania w łamanym rosyjskim.Teraz już wszyscy włączyli się do rozmowy.Buriaci spoglądali z wielkim uznaniem na czterech łowców, którzy tak skutecznie stawili czoło licznej bandzie chunchuzów.Zsiedli z koni, przybliżyli się do rannego Smugi, spoczywającego w prymitywnej lektyce.Tomek pilnie obserwował oryginalne ubiory krajowców i uprząż ich małych, silnych wierzchowców.Te ostatnie nosiły na grzbietach drewniane, lakierowane na czerwono siodła, z dwoma dużymi żelaznymi strzemionami.Koń, na którym jechał najstarszy Buriat, posiadał wyraźnie bogatszą od innych uprząż: siodło połyskiwało srebrnymi guzami, a strzemiona były grubo posrebrzone.Od razu można było odgadnąć, że ten jeździec przewodzi całej grupie.Wierzchnie odzienie jeźdźców składało się z drelichowych szerokich i długich dygele, czyli rodzaju żupanów[78], w kolorze niebieskim, szarym, zielonym bądź czerwonym, rozciętych z boku oraz zapinanych na kilka guzików pod lewą pachą.Przy szyi i na piersiach dygele zdobiły kolorowe taśmy z chińskiego jedwabiu, biodra zaś opinał wełniany, również barwny pas.Pod żupanami nosili ciemnoniebieskie koszule i spodnie z drelichu, których nie zdejmowali nawet na noc.Na głowach o niezbyt długich włosach, splecionych z tyłu w sztywny ghanzik, czyli warkoczyk spadający na kark, mieli kolorowe małachaj, to jest spiczaste czapki z czerwonym chwastem na czubie, obszyte z tyłu oraz z boków futerkiem opuszczanym w razie mrozu na uszy i kark.Barankowe unty o długich cholewach, grubych podeszwach i ostrych, w górę zwróconych nosach uzupełniały buriacki strój.Buriaci kołem otoczyli Smugę.Najstarszy pochylił głowę i złożywszy dłonie, uprzejmie prosił:– Nie gardźcie skromną gościną, jedźcie z nami do ułusu[79]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]