Podstrony
- Strona startowa
- Cussler Clive, Perry Thomas Przygoda Fargo 05 Piaty kodeks Majow
- Petersin Thomas Ogrodnik Szoguna ( 18)
- Petersin Thomas Ogrodnik Szoguna ( 18) (2)
- Costain Thomas Srebrny kielich
- § Thomas Craig Niedzwiedzie lzy
- Petersin Thomas Ogrodnik Szoguna (1)
- Petersin Thomas Ogrodnik Szoguna (2)
- Thomas Craig Niedzwiedzie lzy
- Chmielewska Joanna Wielki diament T 1 (2)
- Masterton Graham Wojownicy Nocy t.2 (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- degrassi.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie wiem – odpowiedziała z goryczą.– Nie mam już męża.– To prawda w tym znaczeniu, w jakim sama to rozumiesz.Natomiast masz przyjaciela.Postanowiłem wbrew twej woli urządzić cię wygodniej.Gdy wrócisz do domu, zobaczysz, co wam posłałem.– Alec, wolałabym, by mi pan nic nie dawał! Nie mogę nic przyjąć! Nie lubię tego, to niewłaściwe z pana strony.– Właśnie, że właściwe! – zawołał wesoło.– Nie mogę pozwolić, by kobieta, dla której żywię tyle serdecznych uczuć, żyła w takiej biedzie, a ja bym jej nie pomógł.– Ależ ja wcale nie jestem w biedzie! Jeżeli mam jakie troski, to.to.wcale nie ze względu na biedę!Odwróciła się i z rozpaczą zabrała się znów do kopania, a łzy jej spływały na rączkę wideł i na grudy ziemi.– Ale ze względu na twoje rodzeństwo – ciągnął dalej.– Ich właśnie miałem na myśli.Serce Tessy drgnęło.Dotknął najbardziej wrażliwego miejsca.Domyślił się, co było powodem jej najgłębszej troski.Od czasu gdy powróciła do domu, pokochała dzieci całą duszą.– Jeżeli twoja matka nie wyzdrowieje, ktoś powinien zająć się dziećmi, skoro twój ojciec jest niezdolny do pracy.– Będzie musiał pracować! Ja mu pomogę!– I ja również.– O, nie, proszę pana!– Ależ to nie ma sensu! – wybuchnął d'Urberville.– Przecież on jest przekonany, że należymy do jednej rodziny, i będzie z tego zadowolony!– Nie jest przekonany.Wyprowadziłam go z błędu.– To szaleństwo z twojej strony! Rozgniewany, odwrócił się od niej, podszedł do żywopłotu, zdjął z siebie długą bluzę, w którą był przebrany, zwinął ją, cisnął na stos płonącego perzu i oddalił się.Po jego odejściu Tessa nie mogła zabrać się na nowo do kopania; zaniepokoiła się, czy Alec nie powrócił znów do jej ojca, i wziąwszy widły pod pachę pobiegła do domu.Niedaleko od domu spotkała jedną z sióstr.– O Tessy – zawołała dziewczynka – posłuchaj, co się stało! Liza-Lu płacze, dom jest pełen ludzi, mama czuje się daleko lepiej, ale wszyscy mówią, że ojciec umarł.Dziecko rozumiało doniosłość tego wydarzenia, nie zdawało sobie jednak sprawy, do jakiego stopnia wiadomość ta była smutna.Stała patrząc na Tessę oczami rozszerzonymi poczuciem własnej ważności, wreszcie widząc wrażenie, jakie wywarła, zapytała:– Tessy, czy my już nigdy nie będziemy rozmawiać z ojcem?– Przecież ojciec był tylko trochę niezdrów – zawołała wzburzona Tessa.W tej chwili nadeszła Liza-Lu.– Ojciec przed chwilą upadł, a doktor, który właśnie był u mamy, powiedział, że nie ma żadnej nadziei, bo serce jego już całe zarosło tłuszczem.Tak więc małżonkowie Durbeyfield zamienili się rolami: umierająca wymknęła się śmierci, a ten, który zaledwie niedomagał, umarł.Wiadomość ta była ważniejsza, niż to się na pozór zdawało.Życie Durbeyfielda miało znaczenie nie ze względu na jego czyny, gdyż w tym wypadku jego wartość byłaby niewielka, lecz dlatego, że był ostatnim żyjącym spośród trzech osób posiadających prawo do dożywotniej dzierżawy domu wraz z całym otoczeniem.Główny dzierżawca, farmer, od dawna już czyhał na to obejście chcąc je obrócić na mieszkanie dla swych stałych pracowników, których zmuszony był ulokować we własnym domu.W dodatku we wsi patrzano niemal równie krzywo na tego rodzaju “dożywotniaków" co na drobnych samodzielnych gospodarzy, zazdroszcząc im ich niezależności, i gdy termin takiej dzierżawy upływał, nigdy jej nie odnawiano.Tak więc Durbeyfieldowie, niegdyś d'Urberville'owie, musieli ulec losowi, na który, będąc sami “śmietanką hrabstwa", skazywali bez wątpienia w sposób bezwzględny biedne bezrolne rodziny, takie jak ta, którą sami stali się obecnie.Taki przypływ i odpływ, kolejna zmienność losów jest widocznie odwiecznym prawem na tej ziemi.Rozdział 51Nadeszła wreszcie wilia Zwiastowania i cały światek rolniczy ogarnęła taka gorączka ruchu, jaka zdarza się tylko raz do roku i przypada w tym osobliwym dniu.Jest to dzień spełnienia nadziei, gdyż w dniu tym umowy zawarte na Matkę Boską Gromniczną wchodzą w życie na przeciąg całego roku następnego.Ci rolnicy (czyli “lud roboczy", jak od niepamiętnych czasów sami się nazywali, dopóki ta nazwa nie została zastąpiona inną), którzy nie chcieli pozostać dłużej na dawnych miejscach, przenoszą się na inne farmy.Takie coroczne przenosiny z miejsca na miejsce z biegiem czasu stawały się coraz bardziej powszechne.Kiedy matka Tessy była jeszcze dzieckiem, większość robotników rolnych dokoła Marlott pozostawała przez całe życie na tej samej farmie, gdzie pracowali ich ojcowie i dziadkowie; ostatnio jednak dążenie do corocznej zmiany niezmiernie wzrosło.Szczególnie młode rodziny znajdowały w tych zmianach przyjemne podniecenie i spodziewały się, że okażą się one dla nich korzystne.To, co dla jednych rodzin było Egiptem, widziane z daleka wydawało się innym Ziemią Obiecaną; potem z kolei ową rzekoma Ziemia Obiecana stawała się dla nich również Egiptem, i tak w kółko.Wszystkie te coraz bardziej widoczne zmiany w życiu wsi nie wynikały wyłącznie z niespokojnego ducha rolników.Wieś stopniowo wyludniała się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]