Podstrony
- Strona startowa
- Chmielewska Joanna Trudny Trup
- Chmielewska Joanna Trudny Trup (2)
- Chmielewska Joanna Trudny Trup (4)
- Borrego, Orlando Orlando Borrego Che, el camino del fuego
- KONECZNY Dzieje Slazka
- George Sand Grzech pana Antoniego
- Ken Kesey Lot Nad Kukulczym Gniazdem
- Wobroniewolnosci
- Ludlum Robert Tozsamosc Bourne'a
- ÂŚwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- epicusfuror.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mam tego dosyć, zaraz stąd wychodzę i zawiadamiam cię, że idę do ka-syna.Muszę jakoś odreagować! Proszę cię bardzo zgodziłam się czym prędzej. Ja teraz jestem na Joli z Ro-bertem, oni się godzą właśnie, więc umiem pisać sama.Poza tym, pózniej mam konfe-rencję na inny temat, wobec czego rób, co chcesz aż do jutra.78Martusia ucieszyła się, oznajmiła, że wyłącza komórkę i znikła z horyzontu.Zadzwoniła do mnie nazajutrz o jakiejś upiornej godzinie, ósmej dwadzieścia rano.Z zasady o takiej porze od dawien dawna nie podnosiłam słuchawki, ale tym razemuczyniłam to z ciekawości, kto też mógł się tak wygłupić. No to chyba jest coś dla nas oznajmiła Martusia raczej nerwowo i bez wielkie-go entuzjazmu. Lepiej usiądz.Było u mnie włamanie!U mnie również było kiedyś włamanie, okazałam zatem od razu pełne zrozumienie. I co?! spytałam z szalonym naciskiem. I w jednym zdaniu tego nie zmieszczę.! Pozwól sobie na cały rozdział. I po pierwsze, jak wróciłam do domu. O której? przerwałam, bo postanowiłam na wszelki wypadek jej opowieśćuściślić. O piątej.Może pięć po.Nad ranem.Drzwi okazały się otwarte.To znaczy, nie byłyzamknięte na klucz.Nic sobie jeszcze nie pomyślałam, tylko weszłam i od pierwsze-go kopa wlazłam na istne pobojowisko.Bałagan potworny, o mało mnie szlag nie tra-fił, ale powiem ci, że natychmiast mi się zrobiło przyjemnie i tylko dzięki temu nie pa-dłam trupem na miejscu! Dobrze, że nie padłaś, bo za dużo by nam wyszło tych trupów pochwaliłam. Dlaczego przyjemnie? Bo nic w domu nie miałam.Co mi mogli ukraść? Sprzęt mam w pracy, branso-letkę na ręku, a pieniądze w torebce, bo w kasynie wygrałam.Przedtem nie miałam anigrosza, no, ledwo trochę, na grę, ale to też przecież nie w domu, zabrałam ze sobą! Kossaków na ścianach, wazoników z epoki Ming. Zwariowałaś.?! Futerko posiadasz. Posiadam, posiadam.Ciągle je posiadam.Czekaj, bo zadzwoniłam po gliny, chybanie mieli co robić, ponieważ przyjechali w trzy minuty i razem z nimi ten bajzel przej-rzałam, nawet mi pomogli sprzątać, bo, rozumiesz sama, pierwsze pytanie było: Copani ukradli?.Okazuje się, że nic! To znaczy owszem, wszystkie kasety, jakie miałamw domu, a tyle miałam, co kot napłakał, bo większość trzymam w pracy, a resztę poży-czyłam akurat różnym osobom.Nic z tego nie rozumiem, co to ma znaczyć? I nic więcej? Do tego stopnia nic więcej, że takie pudełeczko leżało na wierzchu, a w nim byłydrobne, nawet nie wiedziałam ile, na napiwki, i masz pojęcie, zostało! A tam było, poli-czyłam, przeszło sto złotych! Nietknięte! A te kasety, co je miałaś, to pamiętasz z czym?79 Przy odrobinie starań mogę sobie przypomnieć.Nic ważnego.Robocze materia-ły o obrzędach wielkanocnych i nawet o tobie, jakieś filmy, ale nie ukochane, a w ogó-le wszystko mam w pracy, na becie, zero problemu, mogę sobie odtworzyć.Naprawdęnie rozumiem takiego idiotycznego włamania, a najbardziej mnie rozzłościł bałagan.Już posprzątałam. I gdzie teraz jesteś? W domu.Zaraz lecę na Woronicza.Nie dzwoniłabym do ciebie tak upiornie rano,ale może ci się to do czegoś przyda. Może się i przyda powiedziałam w posępnej zadumie. Mam złe przeczucia.Sprawdz w pracy, czy tam jest wszystko w porządku.Marta się nagle zaniepokoiła. Joanna, co ty masz na myśli? O moim myśleniu nie ma co gadać.Myślenie dotyczy umysłu, a u mnie działagłównie dusza.I złe przeczucia ma moja dusza.Dusza, jak zwykle, okazała się mądrzejsza ode mnie.* * *Marta zadzwoniła do mnie, kiedy znajdowałam się w Oszołomie, którą to wdzięcz-ną nazwę nosił między nami Auchan, przy kosmetykach.Wpatrywałam się w nie, usi-łując przypomnieć sobie, co uznałam wcześniej za właściwe dla siebie.Udałam się tamz wielką niechęcią, właściwie tylko po to, żeby sobie doładować akumulator, który nielubił bezruchu. Jest afera oznajmiła z szalonym przejęciem. Słuchaj, ktoś przegrzebał wszyst-kie kasety, Kajtek i Pawełek też tu są, diabli wzięli cały pożar! Nie diabli, tylko złodziej skorygowałam, wpatrując się w z powątpiewaniemw rozmaite Palmolivy. Uściślij.Jak to, cały? I nasze robocze, i te przegrane na VHS.Już sprawdziliśmy porządnie.Nie ma ich,Kajtek wie, gdzie leżały.Nie leżą.Nikt się nie przyznaje do zabierania, zupełnie jak w na-szym scenariuszu! Myśmy nie przewidywały bałaganu, tylko poszukiwania podstępne! zaprote-stowałam. Podstępnie też chyba szukał, ale bałagan, muszę przyznać, bardziej malowni-czy.Uważam, że warto go użyć, Kajtek z Pawełkiem nakręcili, na wszelki wypadek.W każdym razie pożar przepadł, słuchaj, czy tamte kasety nie zostały u ciebie.? Zostały, owszem.Zauważyłam to, jak już wyszliście.I u mnie nikt nie grzebał. No więc to jest jedyny egzemplarz.Całe szczęście! I jak to dobrze, że przegraliśmyna VHS cały roboczy materiał, jest tam wszystko! Joanna, pilnuj ich jak oka w głowie!Wpadnę do ciebie jeszcze dzisiaj!80Szczerze mówiąc, ucieszyłam się z wydarzenia.Wyraznie oznaczało, że pożar stano-wił podejrzaną sensację, a jeśli ktoś podwędził całe nagranie, w dodatku wiedząc, gdziema szukać, musiał to być ktoś związany z telewizją.Obfita woda na nasz młyn.Nie pró-bowałam nawet odgadywać osoby sprawcy, Marta miała tu szansę, a nie ja, mogłam po-czekać na rozszerzenie własnej wiedzy aż do jej przyjścia.Zawahałam się, czy nie jechaćtam do nich i nie obejrzeć zamieszania osobiście, ale uznałam, że lepiej będzie wrócićdo domu i pilnować kaset, bo nie daj Boże, jeszcze i do mnie złoczyńca się włamie.Myśl, że mógłby mi rąbnąć mój cały telewizyjny stan posiadania, zdopingowałamnie ostro.Porzuciłam rozważania nad kosmetykami, sięgnęłam na półkę po cokol-wiek i wybiegłam z Oszołoma.Zladów włamania u siebie nie dostrzegłam żadnych, nikt mnie nie usiłował okradać.Bardzo zadowolona usiadłam do roboty, postanowiwszy spokojnie czekać na Martę.Po dwóch godzinach znów zadzwoniła. Mamy gliny zaraportowała. Chociaż nikt ich nie wzywał.Bez CzarusiaPięknego, ale nie szkodzi.Słuchaj, czy to się może wiązać z twoim Kocim Ptaszkiem czyjak mu tam? U nas nikogo nie zabili! Na razie. Przyjechali sami z siebie? zdumiałam się. O rany, to rzeczywiście afera!Jasne, że musi się wiązać! Dużo ich obchodzą wasze materiały robocze, choćby na-wet z trzęsienia ziemi! Kradzież też dla nich żadne dziwo, nie wspominając o bałaga-nie, więc jestem pewna, że idzie o pożar.Spróbuj podglądać, co robią, i podsłuchiwać,co mówią.I z kim gadają. To wiem bez podglądania.Z Kajtkiem i Pawełkiem.Nie chcą wierzyć, że żadenz nich nic nie ma.A ja im właśnie powiedziałam, że oglądaliśmy to u ciebie, więc się na-staw.Zaraz przyjeżdżam! Gliny pewnie też mruknęłam i wyłączyłam słuchawkę.Od dawna już zaniechałam robienia porządku przed przybyciem gości, była to spra-wa beznadziejna, ponadto usunięte ze stołu przedmioty, głównie papiery, ginęły mi za-raz potem bezpowrotnie.Uczyniłam zatem tylko to, co możliwe, opróżniłam popiel-niczki i zaniosłam do kuchni liczne używane szklanki.Wypłukałam je nawet.Zaraz potem przyleciała Martusia. Ja rozumiem, że darowanemu koniowi się nie zagląda powiedziała nerwowojuż od progu. Ale jeśli wszystko się wiąże, to powiedzmy sobie prawdę w oczy, że jużtrudniejszego trupa nie mogłaś znalezć!Zgodziłam się z nią w pełni i westchnęłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]