Podstrony
- Strona startowa
- Follet Ken Na skrzydlach orlow scr
- Follett Ken Na skrzydlach orlow
- McClure Ken Czerwona zima
- Follet Ken Na skrzydlach orlow
- Follett Ken Igla
- Ken Follett Igla
- Lackey Mercedes Lot Strzaly (2)
- Lackey Mercedes Lot Strzaly
- Wendeta dla Swietego Leslie Charteris
- Kossakowska Maja Lidia Siewca Wiatru.WHITE
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- akte20.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Żeby się nie widziały.Harding splata długie palce na kolanie, podciąga nogę do góry i osuwa się na oparcie fotela.- Zabawa w dziobanego.Urocze porównanie, przyjacielu.- Wierz mi, stary, to, co oglądałem, przypomina mi tę zabawę.Dziobanie rozjuszonych kur.- A ja byłem kurą z plamką krwi, tak, przyjacielu?- Właśnie, stary.Wciąż uśmiechają się do siebie, ale mówią teraz tak cicho i z takim napięciem, że przesuwam się i sprzątam koło nich, żeby słyszeć rozmowę.Pozostali Okresowi też podchodzą bliżej.- I chcesz jeszcze coś wiedzieć? Chcesz wiedzieć, kto rozpoczyna dziobanie?Harding milczy wyczekująco.- Ta stara oddziałowa, nikt inny.Ciszę rozdziera pisk strachu.Słyszę, że maszyneria w ścianie gubi rytm, po chwili jednak znów dudni miarowo.Harding ledwo panuje nad drżeniem rąk, ale nadal stara się ukryć zdenerwowanie.- Więc to wszystko jest takie proste - mówi - takie infantylnie proste.Wystarczyło ci sześć godzin na oddziale, żeby podsumować wieloletnią pracę Freuda, Junga i Maxwella Jonesa i zawrzeć ją w trzech słowach: “Zabawa w dziobanego”.- Gówno mnie obchodzą Fred Jung i ten drugi, chodzi mi o to wasze zafajdane zebranie, stary, o to, co wyczyniali z tobą oddziałowa i ta banda sukinsynów.Ale ci dali wycisk!- Wycisk?- A pewnie.Załatwiali cię, jak mogli.Jak nie z jednej mańki, to z drugiej.Nieźle musiałeś narozrabiać, stary, skoro tylu facetów ma z tobą na pieńku.- To niesłychane! Czy ty naprawdę nie rozumiesz, naprawdę się nie domyślasz, że to wszystko było dla mojego dobra? Że każde pytanie, każda sugestia siostry Ratched i reszty personelu ma wyłącznie terapeutyczne znaczenie? Albo wcale nie słuchałeś, gdy doktor Spivey przedstawiał swoją teorię społeczności terapeutycznej, albo brak ci wykształcenia, żeby to zrozumieć.Zawiodłem się na tobie, przyjacielu, bardzo się zawiodłem! Po naszej porannej rozmowie miałem cię za inteligentniejszego - słusznie odgadłem, że jesteś ograniczonym, gruboskórnym, prowincjonalnym bufonem, nie wrażliwszym od gęsi, ale nie odmawiałem ci pewnej dozy wrodzonej inteligencji.Aczkolwiek cechuje mnie na ogół spostrzegawczość i wnikliwość, nie jestem jednak nieomylny.- Wypchaj się, koleś.- A tak, zapomniałem wspomnieć, że już dziś rano zauważyłem twoją prymitywną porywczość.Psychopata o wyraźnych skłonnościach sadystycznych, prawdopodobnie wynikłych ze skrajnego egocentryzmu.O tak.Wspaniałe predyspozycje do zawodu terapeuty, nic dziwnego, że czujesz się uprawniony do krytykowania sposobu, w jaki siostra Ratched prowadzi zebrania, choć jest ona wysoko kwalifikowaną pielęgniarką z dwudziestoletnim stażem pracy na oddziałach psychiatrycznych.Ktoś tak utalentowany jak ty, przyjacielu, na pewno umie dokonywać cudów z podświadomością, potrafi ukoić zbolałe id i udobruchać superego.Mógłbyś pewnie w niespełna pół roku wyleczyć cały oddział, nie wyłączając Roślin! Tędy, tędy, panie i panowie, a jak się nie uda, zwracamy gotówkę!Zamiast się oburzyć, McMurphy tylko patrzy na Hardinga, a wreszcie pyta całkiem spokojnie:- Czy ty naprawdę myślisz, że ta szopka na dzisiejszym zebraniu była dla twojego dobra? Że może cię wyleczyć?- A czy w przeciwnym razie którykolwiek z nas by się na to godził, przyjacielu? Personel nie mniej od nas pragnie naszego wyleczenia.Nie są potworami.Siostra Ratched może i jest surową kobietą w średnim wieku, ale na pewno nie gigantycznym potworem z rzędu kuraków, zamierzającym z sadystyczną rozkoszą wydziobać nam oczy.Chyba jej o to nie posądzasz, co?- Nie, koleś, bynajmniej.Ona wcale nie chce wydziobać wam oczu.Usiłuje pozbawić was czego innego.Harding się wzdryga.Widzę, że dłonie wymykają mu się samowolnie spomiędzy kolan, niby białe pająki spomiędzy omszałych gałęzi, i pełzną powoli do miejsca, w którym uda łączą się z tułowiem.- Nie oczu? - pyta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]