Podstrony
- Strona startowa
- Hobb Skrytobójca 2 Królewski Skrytobójca
- (41) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Operacja Królewiec
- Hobb Robin Krolewski Skrytobojca
- Blazen krolewski Zevaco M
- Mark W. Harris Historical Dictionary of Unitarian Universalism (2003)
- Olivia Cunning One Night with Sole Regret 02 Tempt me
- Boyd William Jak lody w słońcu
- Maciarewicz Antoni Raport o działaniach służb specjalnych MON
- Bolesław Niemierko Ksztalcenie szkolne Podręcznik skutecznej dydaktyki
- Thomas Craig Niedzwiedzie lzy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- motyleczeq.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Johna: Czy szukaliście dobrze? Lecz po cóż to pytanie pytanie co najmniej dziwne! Rzeczyniewielkie, drobiazgi, ujść mogą ludzkiej uwagi i nie będzie w tym nic osobliwego.Jakwszelako przedmiot znacznych rozmiarów, pieczęć królewska Anglii, mogła zawieruszyć sięi przepaść tak, że nikt odnalezć nie potrafi wielkiego złotego kręgu.Tom Canty poskoczył naprzód i zawołał z roziskrzonym wzrokiem: Dosyć! To wystarczy! Pieczęć była okrągła? I gruba? I miała wyryte litery i herby?Prawda? Ach, jużem świadom, co to za wielka pieczęć, o którą tyle było zmartwienia i wrza-wy! Gdybyście mi ją opisali, znalazłaby się trzy tygodnie temu.Wiem, oczywiście, gdzie tapieczęć leży, ale nie ja położyłem ją tam pierwszy. Któż tedy, miłościwy panie? zapytał Lord Protektor. On, który tu stoi, prawy król Anglii! On sam też wam powie, gdzie leży wielka pieczęć,a wówczas uwierzycie, iż z własnej wie o tym pamięci.Pomyślcie, miłościwy panie, tknijciepamięć ostrogą.Była to rzecz ostatnia, najostatniejsza, którąście uczynili onego dnia, gdywybiegliście z pałacu, aby pokarać żołdaka, co obszedł się ze mną tak niegodnie.Zapanowało milczenie nie zakłócone ruchem ni szeptem.Wszystkie oczy zwróciły się kuosobliwemu przybyszowi, który z pochylonym czołem i brwią zmarszczoną szperał w pamię-ci pośród mnóstwa mało ważnych wydarzeń, poszukując jednego tylko wspomnienia.Jeżeli je odnajdzie, zasiądzie na tronie.Jeżeli nie odnajdzie, raz na zawsze pozostanie tym,czym jest teraz nędzarzem i wyrzutkiem.Sekundy mijały po sekundach, tworzyły minuty, achłopiec wciąż prowadził wewnętrzną walkę i żadnego nie dawał znaku.Na koniec jednakwestchnął ciężko, smutno potrząsnął głową i drżącymi usty przemówił głucho. Przypominam sobie wszystko.całą tę scenę.ale.ale pieczęć nie znajduje w niej miej-sca.Urwał, podniósł wzrok i mówił dalej z łagodną godnością: Parowie królestwa! Szlachetni panowie! Jeżeli z braku tego dowodu, którego nie mogęprzedstawić, zechcecie wyzuć z dziedzictwa swego prawego władcę, nie zdołam was po-wstrzymać, gdyż brak mi po temu mocy.Wszelako. To szaleństwo! Obłęd, miłościwy panie! krzyknął Tom Canty, półprzytomny z przera-żenia. Poczekaj! Pomyśl! Nie poddawaj się! Sprawa jeszcze nie przegrana! Nie może byćprzegrana! Słuchaj, co ci rzekę.Bacz na każde słówko.Przypomnę ów ranek, szczegół poszczególe.Rozmawialiśmy.Opowiadałem o moich siostrach, Nan i Bet.Tak, widzisz, pa-miętasz przecie.Mówiłem także o babce i ordynarnych zabawach chłopców z Offal Court.Ito pamiętasz, prawda? Słuchaj więc dalej, a wszystko odnajdziesz w myślach.Kazałeś mipodać jadło i napitek; postąpiłeś przy tym z iście książęcą delikatnością, bo odprawiłeś sługi,aby mój niski stan nie zawstydzał mnie w ich obecności.Ach, tak! I to wszak pomnisz!Tom przypomniał owo wydarzenie, drugi chłopiec potakiwał skinieniami głowy, a liczneaudytorium dygnitarzy słuchało i przyglądało się zaniepokojone i zdziwione.Cała historiazakrawa na prawdę, lecz jakim cudem dojść mogło do niesłychanego spotkania królewicza zżebrakiem.Nigdy dotychczas nie widział nikt grona osób tak niezmiennie zaciekawionych,stropionych, zafrasowanych. Dla figlów, miłościwy panie, pozmienialiśmy szaty.Potem stanęliśmy przed zwiercia-dłem, a tak bardzo byliśmy podobni, że jak rzekliśmy obydwa, żadnej prawie nie dopatrzy-łbyś się zmiany.Tak! To pamiętacie.Potem zwróciliście uwagę, że żołdak skaleczył mi rę-kę.Spojrzyjcie.Ta sama ręka! Palce dotychczas mam drętwe i z trudem tylko mogę wodzićpiórem.Na to porwaliście się, miłościwy panie, i ślubując pomstę żołdakowi, skoczyli dodrzwi; minęliście stół; ten przedmiot, który zowiecie pieczęcią, leżał na stole.Chwyciliście118pieczęć i bacznie rozejrzeli się wokół, jakby szukając właściwego schowka.Wzrok wasz,miłościwy panie, spoczął wówczas na. Tak! To wystarczy! Dzięki niech będą dobremu Bogu zawołał z wielkim wzruszeniemobdarty pretendent do tronu. Pospieszcie się, drogi lordzie St.John! Pod naramiennikiemwiszącej na ścianie mediolańskiej zbroi znajdziecie wielką pieczęć! Słusznie, miłościwy panie, słusznie! uradował się Tom Canty. Teraz berło angielskiew waszym jest ręku i bodajby urodził się niemową ten, co zechciałby wam go odmawiać.Spieszcie, lordzie St.John! Bodaj skrzydła wyrosły wam u stóp!Wszyscy zgromadzeni powstali znowu z miejsc i od zmysłów prawie odchodzili z niepew-ności, obaw, wielkiego wzburzenia.Na posadzce katedry i na podium wybuchnął srogi roz-gwar pomieszanych rozmów.Przez czas niejaki nikt nie wiedział o niczym, nic nie słyszał i onic się nie troszczył prócz tego, co sąsiad krzyczał mu do ucha albo on sam krzyczał do uchasąsiada.Czas nikt nie dbał zresztą, ile było tego czasu mijał nie wiedzieć jak i kiedy.Wreszcie nagłe milczenie zaległo Opactwo.W tej samej chwili na podium wstąpił St.John zwielką pieczęcią w podniesionej ręce.Gromki okrzyk uderzył o stropy: Niech żyje prawy król!Przez pięć minut powietrze dygotało od wrzasku i hucznych tonów przeróżnych instru-mentów, a białe było od zawieruchy powiewających chustek.Pośrodku tego zamętu obdartychłopczyna najważniejsza osobistość w całej Anglii promienny, szczęśliwy, dumny stałna wyniosłym a rozległym podium, otoczony grupą klęczących wielkich wasali królestwa.Wreszcie powstali wszyscy, a Tom Canty zawołał: Teraz, miłościwy panie, bierzcie z powrotem strój królewski, a biednemu Tomowi Can-ty, wiernemu waszemu słudze, zwróćcie łachmany i nędzarskie szmaty. Zwlec suknie z tego małego hultaja! Wrzucić go do Tower! przemówił Lord Protektor.Ale nowy król król prawdziwy ozwał się w takie słowa: Nie przyzwalam na to.Bez jego pomocy nie odzyskałbym korony, niechaj więc nikt nieważy się tknąć go krzywdzącą ręką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]