Podstrony
- Strona startowa
- Hobb Skrytobójca 2 Królewski Skrytobójca
- (41) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Operacja Królewiec
- Hobb Robin Krolewski Skrytobojca
- Twain Mark Krolewicz i zebra
- Chmielewska Joanna Dwie glowy i
- Trocki Lew Moje życie
- Strugaccy A. i B Trudno byc bogiem (2)
- ÂŚw. Jan Od Krzyża Dzieła
- Peter Zarrow China in War
- Eschbach Andreas Hide Out
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkodnikowo.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego śmiałespojrzenie przypomniało królowi, jak niebezpiecznego przeciwnika ma przed sobą. Chciałeś ze mną mówić? rzekł do mnicha. Zatem słucham cię.Co masz mi do po-wiedzenia? To przede wszystkim, sire, że przynoszę ci błogosławieństwo papieskie z Rzymu oparłLoyola, podnosząc majestatycznie w górę prawą rękę.Potem dodał: Królu Francji, najstar-szy z synów Kościoła, w imieniu najwyższego dostojnika chrześcijaństwa, który mi powie-rzył tę misję, w imieniu Ojca Zwiętego, króla królów, błogosławię cię!Zaskoczony jego uroczystym tonem Franciszek I pochylił się, nieomal przyklęknął, przyj-mując błogosławieństwo.Potem wyprostował się i powiedział: Król Francji przyjmuje z wielką radością błogosławieństwo Ojca Zwiętego.A terazmów!Z tymi słowy usiadł w szerokim fotelu, rozparł się wygodnie, skrzyżował nogi i popatry-wał na mnicha.Ręką wspartą na poręczy głaskał łeb wspaniałego charta, który siedział obokswego pana.Loyola przygryzł wargi.Jego twarz z wolna przysłaniała chmura zwiastująca burzę.Czołotrzymał wysoko podniesione. Sire powiedział przynoszę ci nie tylko błogosławieństwo Ojca Zwiętego, jestem rów-nież echem jego słusznych obaw.Papież, sire, rzuca spojrzenie pełne smutku i troski na takbardzo przez niego ukochaną Francję. Na Madonnę! Jakkolwiek mocno kocha papież ten kraj, dziwne byłoby, gdyby go kochałwięcej niż ja!Loyola zdawał się nie słyszeć jego słów i mówił dalej: Francja, kraj chrześcijański, Francja, królestwo świętego Ludwika, staje się ogniskiemschizmy i herezji.Och! mówił ze wzrastającym zapałem dwór rzymski obdarza zasłużo-ną uwagą intencje i czyny waszej królewskiej mości.To, co się dzieje w Prowansji. Dziesięć tysięcy wymordowanych heretyków! przerwał król z gwałtowną ironią. To wszystko za mało odpowiedział Loyola.Król zerwał się z miejsca i rzucił gniewnie: Powiedz od razu, że chcesz widzieć Francję wyludnioną! Chcemy widzieć Francję wielką i silną, sire.Chcemy widzieć waszą królewską mośćmonarchą jeszcze większym i silniejszym niż teraz.Autorytet królewski maleje i będzie corazbardziej zagrożony, dopóki król zapomina, ze cały swój majestat ma od Boga.Państwu groziwiele klęsk, gdy jego wiarę zżera nieczysty trąd schizmy.Ach, sire, wierz mi, nie mdłymikazaniami służy się Panu Wszechrzeczy, memu Panu, i twemu, sire.Jezus żąda wiary silnej iżywej, a taką wiarę narzuca się. Jak? Powiedz! Gwałtem!Loyola pochylił się do króla wwiercając w niego rozpłomieniony wzrok.41 Sire! mówił dalej gorąco. Nazywają cię ojcem literatury, protektorem sztuki, lecztwórcy wierszy, nadając ci ten tytuł, zapominają może, że polityka monarchy narażona jest naszwank, jeśli triumfują nieprawości skrybów.Mnie, sire, nazywają Rycerzem Marii.Nazwa tajest mi nieskończenie droga.Lecz wybieram inną.Chcę zostać Rycerzem Jezusa.Zakon Jezu-sowy założony przeze mnie uśmierzy bunt, zdusi schizmę i unicestwi herezję.Walka, którarozpoczyna się między wiarą a niewiarą, będzie, sire, walką tytanów, l my będziemy mielinasze Marignan! Lecz aby zwyciężyć, aby mogła zapanować wiara, aby Jezus roztoczył nadcałym światem swą władzę, monarchowie, przedstawiciele władzy boskiej, muszą postępo-wać z Wiarą, to znaczy z Siłą! Tą ceną Kościół będzie zbawiony.Tą ceną trony królów będąpołączone wiecznym związkiem przyjazni.Kto wystąpi przeciw nam, zginie.Kto będzie znami, zwycięży! Królu Francji, czy chcesz być potężny? Czy chcesz, aby niedostrzegalnejeszcze rysy, które ukazują się na podwalinach twego tronu, znikły, spojone niezniszczalnymcementem? Pójdz z nami!Franciszek I spacerował po pokoju wzburzony. Ejże! zawołał. Mówi ojciec, że nie idę z Kościołem? Alboż nie dosyć już w tym kie-runku zrobiłem? A co do mego tronu, nie obawiajcie się o niego.Klnę się niebem, że szpada,która była pod Marignan, jest jeszcze dosyć mocna! Zapominasz, sire, że ta sama szpada była i w Madrycie.Król zbladł.Dwóch mężczyzn zmierzyło się spojrzeniem: król, drżący ze wstydu na brutalną wzmiankęo jego niewoli, i Loyola, tchnący zuchwalstwem. Tam do licha! Masz waść dziwny sposób prowadzenia dyskusji! zawołał Franciszek I. Ci mnisi są przeświadczeni, że świat nie będzie istniał bez nich.Szybko mogą się przeko-nać, jak bardzo się mylą. Czy mam te słowa powtórzyć w Rzymie, sire? Możesz.Możesz też powiedzieć Ojcu Zwiętemu, że wolność Tomku w swoim domku iże jestem i pozostanę panem w tym królestwie! Wasza królewska mość raczy wybaczyć mi moje natręctwo odparł Loyola lodowatymtonem. Odchodzę.Mam nadzieję, że lepiej powiedzie mi się na dworze cesarza Karola!Ukłonił się i zmierzał ku drzwiom. Zostań, ojcze rzekł głucho Franciszek I.Loyola odwrócił się, twarz miał poważną i su-rową.A więc król był zwyciężony. Czego chcesz ode mnie? Mów odezwał się znowu.Głos Loyoli, dotychczas ostry i twardy, stał się nagle łagodny, prawie pokorny, kiedy od-powiadał z uśmiechem: Wasza królewska mość pozostanie na zawsze ukochanym synem Kościoła, najsławniej-szym monarchą chrześcijańskim.Sire, schizma nie rozszerzyłaby się tak, herezja byłabyszybko stłumiona, gdyby pewien przeklęty kunszt. Drukarstwo! Rzekłeś, królu.Drukarstwo.Gdyby ono pozostało w naszych rękach, stałoby się potęż-nym narzędziem propagandy ewangelicznej.Lecz są ludzie, którzy nie demaskując swychzłych intencji, podstępnie posługują się tą sztuką, aby szerzyć pogardę do wszelkiej władzy.Tych ludzi, sire, chcę denuncjować. Masz na myśli Rabelais'go?. Na razie nie, sire.Niewątpliwie jest on podejrzany, lecz nie wiadomo jeszcze, czy to bła-zen, który się bawi, czy też za jego błazeństwem kryje się jakaś zła myśl.Będziemy wiedzieć!Obserwuje się go, wystawi na próbę.Nie! Ten, o którym chcę mówić, jest znany ze swejwiedzy i wymowy.To on rozsiewa we Francji dzieła pisarzy łacińskich, których sam tłuma-czy, a wasza królewska mość wie, że każdy wyraz tej pogańskiej literatury tchnie nieczysto-ścią, maskuje herezję! Otóż, jak ludzie zapewniają, król Francji proteguje tego człowieka.42Rzecz oczywista, że tylko przywilej królewski pozwala temu człowiekowi wykonywać swąwykrętną sztukę w samym sercu Paryża. Stefan Dolet! wykrzyknął król z takim wybuchem gniewu, że Loyola spojrzał na niegozdziwiony. Ach! Co do tego jegomościa, zdaje mi się, ze masz, ojcze, rację. Tak, to on potwierdził Loyola. Jestem szczęśliwy, że wasza królewska mość podzielamoje zdanie o tym człowieku.Król opanował się. Co mu zarzucacie? zapytał. Po prostu trzeba mu cofnąć przywileje i sprawa zała-twiona.Loyola spojrzał badawczo na króla. Sire, Dolet to mężczyzna młody, śmiały, przedsiębiorczy, obdarzony niebezpiecznymizdolnościami.Szatan wyposażył go w nadzwyczajną wymowę, dał mu twarz pozornie uczci-wą, wyraz godności, budzący poszanowanie w duszach najbardziej łatwowiernych.Gdy sięcofnie przywileje temu człowiekowi, jutro będzie siał nowe zgorszenie! Czegóż więc chcesz? zapytał Franciszek I. Musi umrzeć odpowiedział Loyola. Myślisz, ojcze, że jesteś w Hiszpanii? U nas nie zabija się tak łatwo. Tak, sire, lecz u was zwołuje się sąd.a potem następuje wykonanie wyroku! Sąd żąda dowodów przestępstwa! Przestępstwo bije w oczy.Oskarżam go! Oskarżam Stefana Doleta o drukowanie niecnejksiążki dysydenta Kalwina.Ja, rycerz Marii, zapewniam, że zuchwalstwo szatana dochodzi wtej wstrętnej księdze aż do zaprzeczania tajemnicy Niepokalanego Poczęcia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]