Podstrony
- Strona startowa
- Vesaas Tarjei Ptaki (SCAN dal 726)
- Vesaas Tarjei Ptaki
- Vesaas Tarjei Ptaki (2)
- Christie Agatha Trzynascie zagadek
- Kozak Sławomir Operacja Dwie Wieże
- Darwin Charles O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego
- Frank Herbert Dune 5 Heretics of Dune
- Dav
- Eleksander Kotow Szachy Jak Zostac Arcymistrzem
- psy rekl d
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- akte20.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na polance, gdzie wypoczywali, pośród kęp trawy, pełno było zeschniętych gałęzi i pieńków, a także różnych jesiennych grzybów.Jorgen, pragnąc zmienić temat, zwrócił uwagę Mattisa na malowniczo wyglądające grzyby.- Spójrz, Mattis.Gdyby ktoś zjadł ten grzyb, zaraz by umarł.Czerwony muchomor rozłupany na pół przez Jorgena był zdrowy, biały w środku, lecz we wnętrzu krył truciznę i śmierć.Mattis wzdrygnął się, ale leżał dalej, nie spuszczając wzroku z grzyba.- Tak myślisz?- Naturalnie, ten jest trujący.W dawnych czasach ludzie gotowali z nich wywar, jeśli chcieli kogoś uśmiercić.Mattis pod wpływem dziwnej i strasznej żądzy, której nie potrafił opanować, wpatrywał się w muchomora.Z grzyba emanowały dziwne, silne fluidy, które przenikały Mattisa do głębi, zakorzeniały się w nim i przeobrażały go.- Czy to prawda? - zapytał.- Tak, nie próbuj go, w przeciwnym razie miałbym poważne obawy o ciebie!- Nie mów tak - mruknął niewyraźnie Mattis.Wpatrywał się w muchomora jak urzeczony, po chwili obrzucił Jorgena szybkim spojrzeniem i zerwał się.Bliskość niebezpieczeństwa oszałamiała go.“Zjem kawałek grzyba! Mimo wszystko zjem kawałek grzyba! Zjem kawałek!” Już wyciągnął rękę po trujące paskudztwo.- Nie ruszaj! - krzyknął Jorgen.- On jest rzeczywiście niebezpieczny.Czyś ty.Za późno! Tym razem Mattis był szybszy, urwał kawałek purpurowej czapeczki i włożył do ust.Smaku w ogóle nie poczuł, przełknął muchomora z wysiłkiem, poczuł w gardle palący ogień - choć wcale tak nie było.Dopiero po chwili doznał pieczenia, a więc grzyb rzeczywiście nie był jadalny - Mattis wydał ostry, krótki okrzyk, przykry jak świst.- Co to za głupstwa, co ty wyprawiasz! - Jorgen zaniepokoił się naprawdę.- Wypluj to! Włóż palec do gardła i wymiotuj!- Za późno - odparł Mattis ze ściśniętą krtanią, osłabły wskutek urojeń i wyczerpania.- Zjadłeś duży kawałek? Odpowiedzże! Czy zupełnie odjęło ci mowę?Jorgen był zły.Mattis przewracał oczami, zajęty wyłącznie myślą, czy będzie z nim źle.Bał się, był przekonany, że pali go w gardle.Wkrótce cały w środku zapłonie! Trzeba się spieszyć.Nie spuszczał wzroku z Jorgena.Z trującym grzybem we wnętrznościach śledził pilnie każde poruszenie tamtego, czekając na sposobność.Jorgen był zły i przestraszony zarazem, nie wiedział, czy Mattis połknął duży kawałek muchomora, może groziło mu rzeczywiste niebezpieczeństwo? Sięgnął po stojącą na dogasającym ognisku blaszankę z kawą, potrząsnął nią, nalał pełną filiżankę mocnej, prawdziwej kawy i podał ją Mattisowi.- Masz.Pij.- Myślisz, że pomoże? - zapytał Mattis drwiąco, odpychając kubek i rozlewając płyn.Zląkł się, bo nie wiedział, jak Jorgen zareaguje na ten wyzywający ruch, ale jednocześnie czuł się dumny.Przecież chciał podrażnić Jorgena.Dlatego zjadł trującego muchomora! Teraz Jorgen dostanie za swoje - zrozpaczony Mattis zamierzył się na Jorgena.Kiedy Mattis wytrącił mu kubek z ręki, twarz Jorgena zachowała kamienny spokój; teraz chwycił go za przegub, uniemożliwiając uderzenie.W uścisku ręki drwala zdrętwiało Mattisowi ramię.- Czyś ty zupełnie zwariował?- Puść! - zawołał Mattis przewracając oczami.Jorgen zwolnił uchwyt.Znowu sięgnął po kubek, zaczerpnął wody ze źródła bijącego opodal.- Wypij nareszcie! Wypij! Włóż palec do gardła i zwymiotuj !- Zrobiłem to, co chciałem! - odparł Mattis zmienionym głosem.Wmawiał sobie, że czuje coraz silniejsze palenie.I nie chciał zagasić tego ognia, teraz on pogrąży Jorgena! Czuł, jak narasta w nim siła i mądrość.- No dobrze, jak chcesz - Jorgen z miejsca odzyskał całkowity spokój.- Zresztą nie masz się czego bać, taki kawałeczek muchomora może zostać w żołądku, nie zabije cię.Za mały.Siadaj i zachowuj się jak człowiek.- Co? - zapytał urażony Mattis.Ale co najdziwniejsze - usłuchał.Usiadł, napił się trochę wody, lecz wszystko to robił w odurzeniu.Tak, teraz się odmienił.Chciał się zmienić.Zakosztował niebezpieczeństwa.Przedziwna zmiana zaszła w jego umyśle i w całym ciele, czuł się lekki i jakby szybował w powietrzu.Miał wrażenie, że jest w kilku miejscach jednocześnie.Płynął ponad wierzchołkami drzew bez najmniejszego wysiłku.Oczywiście od razu przyszedł mu na myśl ciąg słonek.- Ty też usiądź, Jorgen! - prosił szeroko otwierając oczy - opowiem ci o słonce, która miała całe skrzydło pełne ołowiu i leży pod kamieniem.I dlaczego tak jest!- Co ty znowu bredzisz? Przywidzenia? Najlepiej idź do domu.Mattis żachnął się.- Usiądź, powiedziałem! Teraz ja rozkazuję.Ten dzień także musiał nadejść, rozumiesz!Jorgen cierpliwie usiadł.- No, opowiadaj.- Hege powiedziała ci wszystko o słonce, prawda? - stwierdził Mattis stanowczo.- Mieliśmy tyle do omówienia, że nie pamiętam, czy o niej słyszałem.Mattis patrzył na Jorgena z powątpiewaniem.- Ona miała do opowiadania ważniejsze rzeczy niż o mojej słonce?- Tak.- Nawet nie mówiła, że słonkę zastrzelili?- Pewno wspomniała, ale nie pamiętam.A co to za nadzwyczajna historia z tą słonką?Mattis, jeszcze oszołomiony po zdarzeniu z muchomorem, spojrzał na Jorgena dzikim wzrokiem.- Było nas dwoje, słonka i ja, rozumiesz! Ona leży pod kamieniem - ale to nic nie pomoże, ona i tak przelatuje nad domem, i tak! Słyszysz! I ja, i słonka.Oboje razem fruwamy.I będziemy tu fruwali cały czas! Tylko spróbujcie.Umilkł zalękniony.- Ty i słonka.Naturalnie.Ty i słonka - powtórzył Jorgen półgłosem, ostrożnie, jakby miał się na baczności.- Czemu tak mówisz? - zawołał Mattis, który ciągle pozostawał pod wrażeniem, że się przeobraził i że rozpalił się w nim wielki płomień.- Tylko ty i Hege jesteście w domu, rozumiesz! I na to nie ma rady - mówił teraz z naciskiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]