Podstrony
- Strona startowa
- Paul Williams Mahayana Buddhism The Doctrinal Foundations, 2008
- Wharton William Dom na Sekwanie (SCAN dal 976)
- (eBook) James, William The Principles of Psychology Vol. II
- Williams Tad Smoczy tron (SCAN dal 952)
- Callan Book 3 [Stage 5 & 6] (3)
- Masterton Graham Zwierciadlo piekiel
- Roberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzenia
- George R.R. Martin 3 Nawałnica mieczy cz.1
- R 05 07 (5)
- Lew Tolstoj Anna Karenina
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fruttidimare.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyciągnął rękę i napełnił pompkę wodą.Kiedy wyrzucił ją ze strzykawki, trafił go w brzuch, miękki słodki cios.Popatrzcie na moje zaświnione spodnie, nie zmieniane od miesięcy.Mijają dni, nawleczone na długą krwawą nić w strzykawce.Zapominam o seksie, o ostrych przyjemnościach ciała: szare makowe widmo.Hiszpańscy chłopcy nazywają mnie El Hombre Invisible — Niewidzialny Człowiek.Co rano dwadzieścia pompek.Morfina pozbawia człowieka tłuszczu, pozostawiając same mięśnie.Narkoman potrzebuje mniej tkanek.Czy dałoby się wyodrębnić z morfiny molekułę usuwającą tłuszcz?Coraz więcej zakłóceń w aptece, trzaski jak w słuchawce telefonu.Strawiłem cały dzień, żeby zarobić na dwa pudełka Eukodalu.Kończą mi się żyły i pieniądze.Biorę dalej.Zeszłej nocy obudziłem się, czując, że ktoś ściska mnie za rękę.Była to moja druga ręka.Zasypiam czytając i słowa nabierają zaszyfrowanych znaczeń.Mam obsesję szyfrów.Człowiek zaraża się serią chorób, które stają się zaszyfrowaną wiadomością.Szprycuję się przed D.L.Szukam żyły w swojej brudnej nagiej stopie.Narkomani nie znają wstydu.Są odporni na wstręt innych.Wątpię, czy można czuć wstyd przy nieobecności libido.Wstyd ćpuna zanika wraz z ograniczeniem stosunków towarzyskich, które także zależą od libido.Narkoman traktuje swoje ciało jako instrument do absorbowania substancji, którą żyje; ocenia własne tkanki zimnymi dłońmi handlarza koni.“Tu nie ma sensu strzelać".Nad zniszczoną żyłą mrugają martwe rybie oczy.Zażywam nową pigułkę nasenną o nazwie Soneryl.Nie wywołuje ona senności.Nie ma fazy przejściowej między snem a jawą, wpadasz nagle w sam środek snu.Byłem przez dwa lata w obozie pracy i cierpiałem na charłactwo.Prezydent to ćpun, ale nie może brać otwarcie ze względu na swoją pozycję, więc załatwia to przeze mnie.Od czasu do czasu nawiązujemy kontakt i ładuję mu baterie.Postronnemu obserwatorowi mogłoby się to wydać praktykami homoseksualnymi, ale przyjemność nie ma charakteru erotycznego, a do orgazmu dochodzi w chwili, gdy się rozłączamy i ładowanie baterii się kończy.Stykamy się penisami w stanie erekcji — stosowaliśmy ową metodę na początku, lecz punkty styczności zużywają się tak samo jak żyły.Teraz muszę czasem wsunąć penis pod jego lewą powiekę.Oczywiście mogę także ładować mu baterie osmotycznie, co jest odpowiednikiem zastrzyku podskórnego, ale jest to przyznaniem się do klęski.Metoda osmotyczna wprawia prezydenta w wielotygodniowy zły humor, co może łatwo doprowadzić do zagłady atomowej.Prezydent płaci wysoką cenę za swój ukryty nałóg.Jest bezbronny i zależny jak nie narodzone dziecko.Narkoman ukryty cierpi na subiektywne koszmary i dręczy go nieme szaleństwo protoplazmy, odrażający ból kości.Napięcie narasta i jego ciałem targa w końcu czysta energia: przypomina to konwulsje człowieka porażonego przez prąd elektryczny.Jeśli odebrać narkomanowi ukrytemu możliwość ładowania baterii, dostaje on tak gwałtownych drgawek, że ciało odpada mu od kości i umiera jako szkielet usiłujący popędzić prosto na najbliższy cmentarz.Stosunki między NU (narkomanem ukrytym) a ŁB (ładowaczem baterii) są tak napięte, że obaj mogą znieść swoje towarzystwo tylko na krótko — to znaczy, poza momentami ładowania baterii, gdy ładowanie odsuwa w cień wszelki kontakt osobisty.Czytam gazetę.Coś na temat zabójstw trzech osób przy rue de la Merde w Paryżu: “Porachunki." Obsuwam się.“Policja zidentyfikowała sprawcę.Pepe El Culito.Mały Dupek, czułe zdrobnienie".Czy naprawdę to napisano?.Usiłuję skupić wzrok na słowach.Oddzielają się, tworząc bezsensowną mozaikę.IDŹ DO DOMU ŁAZARZU!Grzebiąc w spłowiałej taśmie na pograniczu poranka, w sennej szarej krainie pełnej ziewnięć i pustych odorów, Lee zauważył, że młody ćpun stojący w jego pokoju o dziesiątej rano wrócił z dwumiesięcznego obozu płetwonurków na Korsyce i przestał brać.“Przyszedł się pochwalić swoim nowym ciałem" — zdecydował Lee, wstrząsany poranną narkomańską febrą.Wiedział, co widzi — o tak, dziękuję, Miguelu — trzy miesiące wcześniej, siedząc w Metropolu nad zakalcowatą żółtą ekierką, którą w dwie godziny później otruł się kot, doszedł do wniosku, że zobaczenie się z Miguelem o dziesiątej rano nie wymaga nieznośnego naprawiania błędu (“Co to za pieprzona farma?!"), co pociągałoby za sobą także fotografię Miguela w postaci ogromnego zwierzęcia na szczycie walizki.— Wyglądasz cudownie — powiedział Lee, wycierając brudną serwetką bardziej oczywiste oznaki niesmaku.Widział w twarzy Miguela szary szlam morfiny i patrzył na wyświechtane ubranie: wyglądało na to, że jego właściciel krążył latami po zaułkach czasu i nie miał przestrzeni, by się wyczyścić.— Poza tym do chwili, gdy mogłem naprawić błąd.Idź do domu, Łazarzu.Zapiać dealerowi i idź do domu.Po co mam widzieć twoje pożyczone mięso?— Cóż, lepiej, że nie bierzesz.Poczęstuj się.Miguel pływał po pokoju, przebijając ryby dłonią.— Pod wodą w ogóle się o tym nie myśli.— Wyszło ci na zdrowie — powiedział Lee, z rozmarzeniem gładząc bliznę po igle na wierzchu dłoni Miguela, podążając powolnymi okrężnymi ruchami wzdłuż gładkich fioletowych zgrubień na ciele.Miguel podrapał się po wierzchu dłoni.Wyjrzał przez okno.Poruszył się lekko, czując elektryczny dreszcz głodu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]