Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- DiMercurio Michael Wektor zagrozenia (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wymieniam nawet garnki, patelnie, sztućce i talerze; barka jest gotowa, tylko się wprowadzać.Garnki i patelnie, które oferuje Abbe Pierre, są po prostu dziesięć razy lepsze od tych, które mamy w domu.Zresztą nasze paryskie mieszkanie jest zagracone śmieciami, gdyż większość z tego, czego używamy, była już przechodzona, kiedy wynajęliśmy je przed wielu laty.Po piętnastu latach używania przez pięcioosobową rodzinę przedmioty te są porządnie zużyte.Następnie biorę na celownik pomost; jest tak krótki, że nie sięga do drzwi drewnianej barki na krawędzi zbiornikowca.Może służyć jedynie jako drabina.Jeśli zamierzam sprowadzić tutaj Rosemary i dzieci, najpierw muszę wymienić kładkę.Jadę do tego samego składu drewna, w którym zakupiłem ściągi dachowe do budowy schodów.Obliczam, że przy założeniu, iż codziennie będę przysuwał kołowrotem łódź do brzegu, potrzebne mi są deski długości co najmniej sześciu metrów, tak aby nowy pomost nie stał się czymś w rodzaju toru przeszkód.Będę musiał jeszcze rozgryźć problem, jak podciągnąć kładkę nad brzeg, kiedy poziom wody zacznie się podnosić.Placowy ze składu pamięta mnie.Ponownie udajemy się do baraku, w którym stoją ściągi dachowe.Wybieram dwie ośmiometrowe belki, taszczymy je z budynku i kładziemy obok hillmana.Staję w znajomej kolejce do biura.Okazuje się, że koszt obu belek równa się cenie pierwszorzędnego sprzętu stereo, ale jeśli chcemy zamieszkać na tej barce, nie ma wyjścia; muzyka Mozarta czy Bacha nie przeniesie nas ponad wodą.A przecież nie będę prosił rodziny, żeby właziła do środka przez okna w pokładzie.Oczywiście belki, dwukrotnie dłuższe niż hillman, wgniatają dach.No nic; dojechawszy na miejsce, usiłuję ciągnąć jedną z belek po helage, lecz nie pokonuję nawet pięciu metrów, gdy proszę Matta o pomoc.Dołącza do niego Tom oraz inny ich przyjaciel, Sam.Sam ma tylko jedną rękę, drugą stracił w wypadku, gdy eksplodowało paliwo do rakiety, którą konstruował; było to trzy lata przedtem, nim kupiliśmy barkę na Sekwanie.Chłopak miał wtedy trzynaście lat.W sobotę zawożę ich na nabrzeże.Dolne piętro wywiera na nich niekłamane wrażenie.Demonstruję im, jak zamierzam zaczepić pomost o pachołki znajdujące się po obu stronach wejścia do górnej barki; potem trzeba będzie opracować sposób podnoszenia kładki z brzegu.Sam, który również mieszka na barce z rodzicami, ostrzega mnie przed popełnieniem co najmniej dziesięciu poważnych błędów.Jego pomysłowość imponuje mi.Wprost trudno uwierzyć, na ile sposobów barka potrafi pokrzyżować nawet najzacniejsze zamiary takiego szczura lądowego jak ja.W składzie drewna kręcimy z lin pętle, które zarzucamy sobie na ramiona i wsuwamy w nie belki.Z początku próbujemy założyć oba ściągi, ale szybko uznajemy swój błąd.Z jedną deską radzimy sobie jednak całkiem dobrze, niesiemy ją we trzech.Musimy, oczywiście, nawracać.Krocząc po helage, śpiewamy, idąc za przykładem Matta, Yo Ho Heave Ho.Gdy belki spoczywają już na brzegu, pojawia się problem, jak je podnieść i umieścić na górnej łodzi.Wtedy Sam wpada na pewien pomysł.Wskakuje na pomost i wbiega po nim do barki.Rzucamy mu nasze pętle, a on wiąże je w jedną długą linę.Podczas gdy ja i Tom pomagamy na brzegu, Sam i Matt owijają tę linę wokół pachołka i wciągają końce ściągów przez burtę.Kosztuje nas to sporo potu, ale obie belki są już na górnej barce.Przywiązujemy je specjalnymi węzłami, które zna Sam, do starych pachołków tkwiących z obu stron drzwi górnej barki.Na końcu obydwu belek wywiercamy otwory, przez które przewlekamy linę, i przytwierdzamy je mocno do pachołków.Jeśli o mnie chodzi, mam dość, ale ten gang młodocianych namawia mnie, żebyśmy od razu pojechali kupić krótkie deseczki, które po przybiciu do belek utworzą właściwy pomost.Sam zjeżdża jak akrobata po jednym ze ściągów na dół.No, jeżeli ma zwyczaj wyprawiać takie numery, to powinien się cieszyć, że utracił tylko jedną rękę.Któregoś dnia gotów sobie skręcić kark.Nie znałem dotąd Sama.Jest jak pantera - nie lęka się wysokości ani niebezpieczeństwa.Robimy nadzwyczaj dokładne pomiary, po czym prujemy z powrotem do składu.Śpieszymy się, aby zdążyć przed południem, kiedy sklep jest zamykany.Tutaj kupujemy ten sam gatunek drewna, którym pokryłem podłogę, tylko że te deszczułki są krótsze, więc tańsze.Pieniądze, odkładane z takim poświęceniem na boazerię, wyciekają mi szybciej, niż zdążę pomyśleć.Ale cóż począć, że robota pali nam się w rękach? Kiedy wracamy na barkę, Sam i Matt mają już wszystko rozpracowane.Oddelegowują Toma i mnie do przycinania desek, z których złożymy pomost; przestrzenie między nimi będą wynosić jedną czwartą cala.Sam nalega, żebyśmy wbijali w każdą deskę tylko jeden gwóźdź, ponieważ „szajsowaty" - jak się wyraża - sposób cumowania naszej barki sprawia, że jak tylko Sekwana wzbierze, łódź rozkołysze się na trzy lub cztery stopy.Twierdzi, że kładka musi poddawać się ruchowi fal, gdyż inaczej pęknie.Zgadzam się na wszystko, choć nie bardzo mi w smak przybijać gwoździe na pochyłych belkach.Błyskawicznie, na naszych oczach kupa desek zamienia się w autentyczną kładkę.Po chwili całą czwórką wspinamy się na górę; dwóch wbija gwoździe, dwóch tnie deski.Uwijamy się do końca popołudnia.Nie uwierzyłbym, gdybym w tym nie uczestniczył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]