Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Andrzejewski Jerzy Lad serca (SCAN dal 764)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sp8skarzysko.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pisałem tam różne świetne rzeczy, na przykład:„Był raz sobie pewien zbrodzień,Który lubił trupa co dzieńI wychodził z bronią co dniaA wieczorem — nowa zbrodnia”.Też chodziło o tych parę groszy.I jeszcze opowiadania dla katowickiego pisma „Co Tydzień Powieść”.Jedyna właściwie cenniejsza rzecz, jaką uratowałem ze Lwowa, to była niemiecka maszyna do pisania marki Underwood; na niej to wszystko wystukiwałem.We Lwowie powstał nie tylko Człowiek z Marsa, także zupełnie bezsensowna — wtedy tego oczywiście nie wiedziałem — praca: Teoria funkcji mózgu.W Krakowie poradzono mi, bym z nią poszedł do doktora Mieczysława Choynowskiego, który mieszkał w bardzo ładnym parterowym mieszkaniu na Szopena.Kiedy do niego przyszedłem, akurat wyrzucał go stamtąd konsul sowiecki.Pan Bóg, czy też przeznaczenie chciało, że przeniósł się na aleję Słowackiego pod numer sześćdziesiąty szósty, mniej niż minutę drogi ze Śląskiej.Choynowski redagował miesięcznik „Życie Nauki”, prowadził też Konwersatorium Naukoznawcze, założone przez asystentów Uniwersytetu Jagiellońskiego, i sam mi zaproponował, bym u niego pracował na pół etatu za 500 złotych jako młodszy pracownik naukowy.Spotkałem tam bardzo miłych ludzi: gleboznawcę Komomickiego, magistra Oświęcimskiego, z którym zacząłem układać dialog o niemożliwości odtworzenia człowieka z atomów.Ja wymyśliłem tezę i Oświęcimski co kilka dni przychodził z kontrargumentami, które zbijałem.Tak się narodził pierwszy rozdział Dialogów, książki, o której ani przez chwilę bym wtedy nie pomyślał, że może się kiedykolwiek ukazać.Zaprzyjaźniłem się tam też z nieżyjącym już, niestety, Jerzym Wróblewskim, prawnikiem i synem znakomitego przedwojennego profesora prawa z Wilna.W ramach pracy w Konwersatorium najpierw nosiłem książki w paczkach.Choynowski, nakręcony dziką sprężyną umiejętności organizacyjnych, zwracał się do uniwersytetów amerykańskich i kanadyjskich, żeby nas intelektualnie ratowały, bo jesteśmy po okupacji straszliwie wyposzczeni.Książki wkrótce zaczęły napływać.Wybierałem co lepsze — a to Norberta Wienera Cybernetykę, a to Shannona Teorię informacji — i ze słownikiem przedzierałem się przez nie całymi nocami.Silny byłem wtedy jak dwa lub trzy konie…— Choynowski prowadził, zdaje się, także wymianę, wysyłając Amerykanom publikacje rosyjskie?— To już trochę później.Jak mawiają Francuzi, 1’appetit vient en mangeant, i jemu też wzrósł apetyt, skoro zaś mógł się odwdzięczyć czymś mającym realną wartość, choćby pracami matematyków ze szkoły Kołmogorowa, zaczął domagać się od naszych dobroczyńców i takich książek, których oni pozbywali się mniej chętnie.Choynowskiemu więc zawdzięczam najważniejsze moje naukowe lektury.Od razu też powiedział mi, że moja Teoria funkcji mózgu jest jednym stekiem bzdur; był to weredyk i człowiek energiczny.Miał też energiczną matkę, która niejako matkowała całemu naszemu Konwersatorium, bo odbywało się ono w ich prywatnym mieszkaniu.Nasze kontakty trwały i później: mam tutaj książkę angielską o podróżach międzyplanetarnych, prezent ślubny, jaki dostaliśmy od Choynowskiego w 1953 roku, z dedykacją: „Młodej parze na podróż poślubną między planetami”.— Ale pańska przysną żona nie bywała na spotkaniach Konwersatorium?— Skąd, była wtedy dziewczęciem nieletnim.Długo zresztą nie chciała wychodzić za mąż za nikogo, wliczając w to i mnie; oblężenie trwało prawie trzy lata…Po latach opisałem historię Konwersatorium w rozmowach ze Stanisławom Beresiem i posłałem książkę doktorowi Choynowskiemu do Meksyku, gdzie od lat przebywał — w podzięce za to, że mi świat otworzył.Tymczasem on się strasznie oburzył, przyznałem się tam bowiem, że kiedy na rozkaz pani Krassowskiej cały ten interes uległ likwidacji, myśmy z kolegami wynieśli stamtąd książek ile mogli; sam do dziś mam kilka.Choynowski był bardzo zagniewany i w liście z Meksyku kazał mi natychmiast umieścić w „Trybunie Ludu” przeprosiny za ten niegodny postępek.Myślałem, że sprawię mu przyjemność — a on mnie obrugał.Przeprosin oczywiście nie umieściłem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]