Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Card Orson Scott Uczen Alvin (SCAN dal 706)
- Card Orson Scott Alvin czeladnik (SCAN dal 707)
- Gibson William Idoru
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wokół niego, cała pozostała część starego miasta leżała wypalona i w gruzach.Spojrzał na tarczę Rolexa.Prawie czwarta nad ranem.Słońce nie mogło wstać wcześniej niż za trzy godziny.Na placu nie było świateł, świeciło się tylko w środku kościoła.Rourke podejrzewał, że to specjalne lampy Colemana, albo świeczki.Kiedy ogień dosięgnął rur gazu ziemnego, wybuch rozpruł całe ulice miasta.Rourke marzł pod swetrem i kurtką.Przerzucając karabin na drugie ramię, przypatrywał się przez chwilę kościołowi.Przypomniał sobie, jak przywiózł tu kiedyś Sarah i Michaela.Dzieciakowi spodobała się zabawa na jednokierunkowych uliczkach starego miasta i biżuteria, którą Indianie sprzedawali wokół placu.Sarah chciała kupić dywan w jednym z tutejszych sklepów, ale z jakiegoś powodu, teraz nie potrafił go sobie przypomnieć, w końcu wyjechali z miasta bez zakupów.Na ulicach nie spotkał nikogo, słychać było tylko wycie psów.Rourke odwrócił głowę i spojrzał na pięciu mężczyzn stojących po jego lewej stronie.- Cóż - zaczął - chyba tutaj się rozstaniemy, przynajmniej ci, którzy chcą.Wygląda na to, że ten katolicki kościół jest teraz używany jako schron.Kto nie wraca ze mną do samolotu, może odejść.Zamierzam sprawdzić ten schron, ale najpierw muszę zająć się paroma innymi rzeczami.Potem spróbuję odnaleźć szpital.- Zapalił cygaro.- Kto idzie ze mną, wystąp.Przez chwilę nie poruszał się nikt.Po czym do Rourke’a podszedł Rubinstein - niski, łysiejący mężczyzna w okularach z drucianymi oprawkami.- A ty, O’Tolle? - Rourke zapytał poprzez chmurę dymu.- Nie, nie chcę wracać.- Odpowiedział O’Tolle.- Nie wiem, czy zostanę z nimi, ale do samolotu nie wrócę.- Jak chcesz.powodzenia - dodał Rourke.Zwracając się do Rubinsteina, powiedział: - Cóż przyjacielu.Chodźmy.- Nie czekając na odpowiedź, ruszył przez spalony ogniem plac, torując sobie drogę poprzez spore kratery w chodniku, odchodzącym od kościoła.Usłyszał za plecami pytanie Rubinsteina.- Dokąd idziemy, panie Rourke?- John.Jak ci na imię? - Paul.- Słuchaj, Paul.W Albuquerque wielu grzebało w ziemi.Poszukiwania, geologia, takie rzeczy.Mam zamiar znaleźć sklep ze sprzętem geologicznym, gdzie można dostać licznik Geigera.Chcę się dowiedzieć jaką dawkę promieniowania przyjęliśmy do tej pory.Potem wrócimy do samolotu, sprawdzić wszystkich pasażerów.Rubinstein szedł przez chwilę cicho, po czym zapytał:- Powiedz mi, John.Co zrobisz potem.jak pomożemy już ludziom przy samolocie.Rourke spojrzał na niego.- Muszę dotrzeć do żony, Sarah, i moich dzieci, są w Georgii.- A te wszystkie rakiety, które wybuchły nad Missisippi? Cały obszar między Albuquerque i Georgią to olbrzymia pustynia, jeden wielki krater.Rourke odpowiedział: - Tak, wiem o tym.Tutaj.Skręć tu.Weszli w zrujnowaną boczną uliczkę.- Pamiętam, że kiedyś było tu wiele sklepików.- Nigdy nie byłem w Albuquerque - zwierzył się Rubinstein.- To było ładne miasto - powiedział Rourke cicho.- Tak czy inaczej, dotrę do Georgii.Może dołem przez Meksyk, a potem wzdłuż wybrzeża zatoki.Zastanowię się jeszcze.- A jeśli nie żyją?Rourke stanął wpół kroku i zapytał Rubinsteina.- Jesteś żonaty?- Nie, mam matkę i ojca w St.Petersburg, na Florydzie.- Wracasz do nich?- Nie myślałem o tym.Nie wiem.- A masz dokąd jechać? Co robić?- Nie, chyba nie.- Ja też nie mam - rzucił Rourke.- Żyję nadzieją, że moja żona i dzieci przeżyły.Zamierzam ich odnaleźć.Jeśli nie ma ich w domu, na farmie w rolniczej części stanu, i nie znajdę wystarczających dowodów śmierci, będę szukał dalej.- Czyż nie umrzemy wszyscy? - zapytał Rubinstein słabym głosem.- Cała ludzkość martwa? Nie sądzę.- Rourke zrobił parę kroków i zatrzymał się dalej, przed na wpół spalonym budynkiem.- Spójrz na to - powiedział, wskazując na szyld.- “Artykuły geologiczne” - Rubinstein przeczytał na głos.- Tak, na to wygląda.- Rourke pchnął drzwi, które zabujały się na zawiasie.Sięgnął pod kurtkę i wyciągnął Detonicsa spod lewego ramienia.Przeszedł przez próg, Rubinstein za nim.- To ruina.- Rzućmy okiem - rzekł Rourke.Podłoga dawnego sklepu zawalona była kawałkami spalonego drewna, rozbitym szkłem i kartonami, na wpół strawionymi przez płomienie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]