Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Card Orson Scott Uczen Alvin (SCAN dal 706)
- Clayton Alice Z tobą się nie nudzę
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- frenetic.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ludzie to jego sprawa.- Ale jeśli Sten wygra.? Co wtedy z nim zrobimy?- A co zwykle robiłeś z najemnikami? - zachichotał ciemnoskóry mężczyzna.Theodomir też się uśmiechnął.- Zafunduję mu mały i przytulny grobowiec - przyrzekł.- Możliwie blisko miejsca, gdzie pochowani Inglida.ROZDZIAŁ DZIESIĄTYJannisar stał tuż obok włazu wyrzutni i cały się trząsł.Ręce miał związane na plecach, a usta zalepione kawałem plastra.Oczy w panice błądziły po pomieszczeniu.W pewnej chwili pod mężczyzną ugięły się kolana i dwóch przysadzistych strażników musiało go przytrzymać, by nie upadł.Pochodzący z Bhorów kapitan zbliżył się do więźnia.W idealnej ciszy było słychać skrzypienie jego oporządzenia.Przekrwione oczy pięciu dziesiątek załogantów śledziły każdy krok dowódcy.Otho spojrzał na ofiarę spód krzaczastych czupryn, które Bhorowie zwali brwiami.- Niech tak będzie - zaszydził.Obrócił się ku załodze i uniósł kudłatą rękę.W dłoni trzymał monstrualnych rozmiarów róg pełen mocnego napoju.- Na brody naszych matek! - ryknął.- Na brody naszych matek! - podjęli załoganci.Wszyscy wypili z rogów.Otho otarłszy mięsiste wargi, spojrzał na technika czekającego przy włazie wyrzutni na stosowny rozkaz.Uniósł łapę, a Jann aż jęknął spod plastra.Stenowi zrobiło się niemal żal tego idioty, który prawdopodobnie już się domyślał, co go czeka.- Na Sarlę i Laraza - zaintonował Otho.- Na Jachmytę i.tego.Rozejrzał się, szukając pomocy.- Choleryka - podrzucił mu ktoś scenicznym szeptem.Otho skinął głową w podzięce.- To wróży pecha, tak zapomnieć imienia jakiegoś cholernego boga - powiedział, po czym odchrząknął i podjął modły.- Na Jachmytę i Choleryka, ruszaj w drogę!Opuścił rękę, a technik otworzył właz wyrzutni.Wrota syknęły.Dwóch Bhorów pochwyciło szamocącego się więźnia i wsunęło go do rury.Otho skwitował całe wydarzenie gromkim śmiechem.- Bez strachu, pobożnisiu - krzyknął.- Ja, Otho, osobiście wypiję za twoją duszę, by bezpiecznie dotarła do piekła!Przy wtórze głośnej aprobaty właz został wreszcie zatrzaśnięty.Zanim Sten zdążył się we wszystkim połapać, technik nacisnął guzik odpalania.Sprężone powietrze wypchnęło więźnia w próżnię.Nie minęła nawet sekunda, a ciało Janna eksplodowało.Metalowe pokłady statku rozbrzmiały od tupania rozradowanej załogi, rozpychającej się przy iluminatorach, by ujrzeć choć fragment okrutnego widowiska.Sten opanował mdłości i uśmiechnął się do podchodzącego właśnie kapitana.Bhor klepnął pułkownika w plecy z taką siłą, że niemal wydusił z niego cały dech, chociaż gest ten niewątpliwie był serdeczny.- Na brodę mojej matki - powiedział.- Uwielbiam takie nabożeństwa.Szczególnie, gdy za ofiarę robi któryś z tych wypierdków.- Przysunął się bliżej do bladego jeszcze Stena.- Kurde - zaklął pod nosem.- Chyba nie zrobiłem na tobie najlepszego wrażenia, kurczaczku.Chodź, strzelimy sobie po jednym.Sten nie miał najmniejszego zamiaru protestować.- To dobrze - rzekł Otho - gdy stare zwyczaje zanikają.Nalał gościowi pełen róg streggu, napoju mocnego a palącego jak papryka zmieszana z pieprzem.- Może nie uwierzysz, ale Bhorowie byli kiedyś zupełnie prymitywnym ludem.Usłyszawszy tę rewelację, Sten omal nie parsknął napitkiem na stół.- Faktycznie, trudno uwierzyć.- Teraz jedyny ślad dawnych czasów to obrządek modlitwy połączonej z błogosławieństwem.Lubimy takie zabawy.- Potrząsnął kudłatą głową i westchnął.- Jesteśmy z tego powodu nawet nieco wdzięczni Jannom.Zanim przyszli, by zabijać nas bezlitośnie, było jakoś.Przedtem ostatnie błogosławieństwo przed podróżą zostało udzielone w czasach naszych dziadków.- Chcesz powiedzieć, że poświęcacie tylko Jannów?- Na zmarznięty tyłek mojego ojca! - wykrzyknął Otho.- A kogo by innego? Mówiłem ci już, że jesteśmy cywilizowani.Zdążyliśmy niemal zapomnieć, jak to jest z błogosławieństwami, a tu nagle pojawili się ci przeklęci Jannowie z tym swoim “niech tak się stanie".Kiedy wyrżnęli do nogi całą naszą kolonię, pamięć nam wróciła.Takie rzeczy pamięta się cholernie dobrze.- Kapitan osuszył swój róg i znów go napełnił.- A ten dupek, którego zabiliśmy, był jednym z piętnastu ostatnio złapanych.Rozdzieliliśmy ich pomiędzy statki i wykorzystaliśmy podczas nabożeństw.Niestety, ze smutkiem przyznaję, że właśnie wysłaliśmy do diabła ostatniego.Sten zrozumiał aluzję.- Myślę, że akurat w tej kwestii będę mógł was wspomóc.Kapitan uznał to za udany wstęp do pertraktacji.Odsunąwszy zatem róg, rzekł:- A teraz, przyjacielu, pora przejść do interesów.Od Hawk - thornu dzielą nas trzy dni drogi.Oddaję moją flotę do twojej dyspozycji.Co mamy robić po wylądowaniu?- Czekać.- Jak długo?- Uważam, że pieniądze, które dostałeś, starczą jeszcze na trochę.Bhor uniósł ręce w geście protestu.- Proszę mnie dobrze zrozumieć, pułkowniku.- Potarł włochatym kciukiem o równie kosmaty palec wskazujący.We wszystkich zakątkach galaktyki gest ten niezmiennie oznaczał aluzję do pieniędzy.- Jestem tylko troszeczkę niespokojny.Nie wiem dokładnie, w co się ładuję.Sten wzruszył ramionami.- Niedługo będziecie musieli czekać.- A potem zabierzesz się za Jannów? - spytał kapitan.- Razem się za nich weźmiemy.Otho znów sięgnął po róg.- Na brodę mojej matki.Naprawdę mi się podobasz.Rzekłszy te słowa uznania, napełnił róg z takim impetem, aż trunek przelał się przez krawędzie.Wybór Bhorów za sojuszników wydawał się niezwykle mądry.Długo by szukać kogoś równie lojalnego, zapiekłego w nienawiści i wytrwałego w osiąganiu najdalszych nawet celów.Byli jedynymi pierwotnymi mieszkańcami gromady, tubylczą rasą z lodowego świata upstrzonego tysiącem wulkanicznych wysepek, na których wśród mgieł kipiała rozbuchana zieleń.Wedle legend całe życie Bhorów skupiało się niegdyś jedynie wokół oaz, gdzie zażywali kąpieli w parujących jeziorach.Surowa natura nie pozwalała im wyrastać w dużej liczbie.Zebrawszy się na odwagę, polowali czasem na zamarzniętych pustkowiach.Nie pamiętano już wszakże, kto na co lub na kogo urządzał łowy.Zachowała się tylko nazwa streggan.Jeden z poematów epickich opisywał tego stwora jako wielką, kudłatą bestię kroczącą na dwóch nogach i niemal tak samo inteligentną, jak Bhorowie.Potwór miał wielką paszczę pełną niezliczonych rzędów wiecznie odrastających zębów.Głód zmusił Bhorów do wypadów na lód.Akademickie podręczniki opisywały ten proces jako rozpaczliwe poszukiwanie bardziej wydajnego źródła protein.Jednak żaden zasuszony profesorek nie próbował nawet wyjaśnić przysypiającym studentom, jak czuł się ten nieborak, który w dawnych dniach wyjrzał poza graniczny wał lodu.Bez wątpienia pamiętał jeszcze odgłos, z jakim streggan chrupał kostki jego towarzysza, poprzedniego pechowego myśliwego, a przed oczyma duszy miał miły obraz gara do gotowania warzyw.Niestety, kociołek był pusty.Widok pierwszego Bhora podejmującego historyczną decyzję musiał być zaiste kuriozalny.W porównaniu ze stregganem, przedstawiciel plemienia włochaczy wyglądał jak chucherko, ale postawiony obok humanoida robił należyte wrażenie.Niski, z zaokrąglonym grzbietem, krzywymi ale mocarnymi nogami.Miał szerokie stopy i oblicze, które chyba tylko “brodatej matce" mogło się podobać.Wielkie cielsko porastała gęsta sierść.W charakterystyce należałoby uwzględnić też wydatne czoło, krzaczaste brwi i brązowe oczy z tęczówkami nakrapianymi czerwienią.Mając zwykle ledwie około półtora metra wzrostu, szerocy byli na cały metr i ważyli około 130 kilogramów.Pod względem masy mogli się z nimi równać jedynie mieszkańcy światów o bardzo wysokiej stałej grawitacji.Czyli tacy jak Alex
[ Pobierz całość w formacie PDF ]