Podstrony
- Strona startowa
- YG.Siostry.Ksiezyca.Tom.4.Dragon.Wytch
- Anderson Poul Ksiezyc lowcy (SCAN dal 989)
- Dick Philip K Klany Ksiezyca Alfy
- Andre Norton Ksiezyc trzech pierscieni
- Collins Wilkie Kamień Księżycowy cz.1
- Carroll Jonathan Kosci ksiezyca
- YG.Siostry.Ksiezyca.Tom.3
- [1]Erikson Steven Ogrody ksiezyca
- Carroll Jonathan Kosci ksiezyca (2)
- Bahdaj Adam Order z ksiezyca
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- betaki.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale nie wszystkie mapy sÄ… jednakowe.Na przykÅ‚ad ta wielka, która pokrywa caÅ‚Ä… praÂwie Å›cianÄ™ w lokalu Bulmera.Jest jednÄ… z najstarszych, bÄ™Âdzie miaÅ‚a ponad sto lat.No wiÄ™c wedÅ‚ug tej mapy przekrój podÅ‚użny Matki Ziemi owszem, jest elipsÄ…, ale znacznie bardziej spÅ‚aszczonÄ… w porównaniu z tym, co widzi siÄ™ na innych mapach.Jest poza tym schemat wprawiony w drzwi wejÅ›ciowe do Sali Wiedzy, prostokÄ…t czterdzieÅ›ci na osiemdziesiÄ…t cenÂtymetrów.Rysunek jest staranny i sÄ…dzÄ…c po materiale, na który go naniesiono, stosunkowo niedawny.Otóż szkic jest generalnie ten sam, ale bez pewnych szczegółów znajdujÄ…Âcych siÄ™ na innych mapach.Na przykÅ‚ad wypukÅ‚oÅ›ci - czteÂry, mówiÄ…c Å›ciÅ›le - które rozciÄ…gajÄ… siÄ™ symetrycznie: dwie nad krzywiznÄ… górnÄ… i dwie pod dolnÄ….Nikt nie wie, co one przedstawiajÄ…, również dlatego, że te cztery baÅ„ki wydajÄ… siÄ™ ledwie zarysowane i sÄ… pozbaÂwione podpisów.Na schemacie - mam na myÅ›li ten na drzwiach biblioteki - istnieje ponadto jeszcze jeden szczeÂgół, delikatnie mówiÄ…c, niepokojÄ…cy: rufa statku, tzn.strefa przeznaczona dla “biaÅ‚ych", w ogóle nie istnieje.Widnieje tam dÅ‚ugie ciÄ™cie zdecydowanie zamykajÄ…ce prawy koniec Matki Ziemi; poza nim króluje bezczelna biel mapy, tak bezczelna, że pewnego dnia ktoÅ› - z pewnoÅ›ciÄ… jakiÅ› wesoÂÅ‚ek albo po prostu ktoÅ› o wiÄ™kszym ode mnie zaciÄ™ciu poÂlemicznym - postanowiÅ‚ wypeÅ‚nić jÄ… wielkim znakiem zaÂpytania.Potem na tejże biaÅ‚ej przestrzeni pojawiaÅ‚y siÄ™ i znikaÅ‚y rozmaite napisy.PamiÄ™tam jeden, drukowanymi literami, którego autor popisywaÅ‚ siÄ™ znajomoÅ›ciÄ… Å‚aciÅ„skieÂgo okreÅ›lenia używanego na najstarszych mapach geografiÂcznych: Hinc sunt leones.Gdybym miaÅ‚ siÄ™ zaÅ‚ożyć co do autorstwa tego hasÅ‚a, to przypisaÅ‚bym je Eugenio Stollerowi, profanatorowi - nie wiem, czy z charakteru, czy też z przyjÄ™tej postawy.Na przykÅ‚ad dziÅ›, kiedy przyszedÅ‚ mnie odwiedzić w kajucie.- Pokaż mi jÄ… - powiedziaÅ‚ - chcÄ™ zobaczyć Å›piÄ…cÄ… królewnÄ™.SiedziaÅ‚em przy stoliku, pochÅ‚oniÄ™ty jak zwykle obliÂczeniami.Nie ruszyÅ‚em siÄ™.PodszedÅ‚ do wnÄ™ki i podniósÅ‚ zasÅ‚onÄ™.Kilka chwil absolutnej ciszy, a potem przeciÄ…gÅ‚y gwizd.- O, cholera! - zawoÅ‚aÅ‚.- NaprawdÄ™ piÄ™kna kobieÂta! - Po czym podszedÅ‚ do mnie i zaczÄ…Å‚ mi docinać: - Kurczaczku, laleczko, co teraz robisz? - MusiaÅ‚em na nieÂgo wrogo popatrzeć, bo przez chwilÄ™ jakby siÄ™ pohamowaÅ‚, ale potem ciÄ…gnÄ…Å‚ dalej nie speszony: - Daj spokój, wszystko można wyczytać na twojej twarzy.Ta, tam - i brodÄ… wskazaÅ‚ na wnÄ™kÄ™ - pochÅ‚ania wszystkie twoje myÅ›li.- I dodaÅ‚: - Nie ma co, naprawdÄ™ ekstra babka.Wiesz, co zrobiÅ‚bym na twoim miejscu?- Co?- PoprosiÅ‚bym o przeniesienie na zmianÄ™ zielonych, nawet jeÅ›li podanie od poczÄ…tku miaÅ‚oby być skazane na odmowÄ™, bo, jak wiesz, przejÅ›cie do innej zmiany jest praÂwie niemożliwe.O ile mi wiadomo, odstÄ™pstwo od reguÅ‚y zdarzyÅ‚o siÄ™ tylko dwa albo trzy razy w historii Matki Ziemi.246Możesz jednak zawsze spróbować.Zanim wykoÅ„czyÅ‚bym siÄ™ z jej powodu, rzuciÅ‚bym siÄ™ na kolana przed NajwyżÂszym Kalifem.- OszalaÅ‚eÅ›.- Wcale nie! JeÅ›li zdoÅ‚asz przejść do zielonych.No cóż, stracisz takiego przyjaciela jak ja, ale bÄ™dziesz mógÅ‚ siÄ™ z niÄ… spotykać, rozmawiać z niÄ… i.- OszalaÅ‚eÅ› - powtórzyÅ‚em, starajÄ…c siÄ™ mówić z najÂwyższym przekonaniem.- No dobrze, oszalaÅ‚em.Ale ty jesteÅ› stracony dla Å›wiata, mój drogi.Zakochany po same uszy.- MiÅ‚ość to tylko instynkt - przypomniaÅ‚em mu - wiele razy sam mi to mówiÅ‚eÅ›.A teraz idź stÄ…d.ChcÄ™ być sam.- Sam z niÄ…? Ze snem?- Idź już - nalegaÅ‚em.Eugenio podniósÅ‚ do góry rozwarte dÅ‚onie w Å›mieszÂnym geÅ›cie poddania.- Zgoda, przyjacielu.WychodzÄ™, żeby nikt nie przeszkadzaÅ‚ ci Å›nić do woli.Półobrót, szybki rzut oka na papiery, na których pisaÂÅ‚em.Po czym suchy Å›miech jak dźwiÄ™k wyskakujÄ…cego bezÂpiecznika.- Tracisz czas - stwierdziÅ‚.- Å»eby skontrolować kurs statku, potrzebny jest komputer, papier i pióro nie wyÂstarczÄ….A komputer, mój drogi, jest po drugiej stronie, na rufie, gdzie mieszkajÄ… “biali".Szczęśliwej Podróży!PoprosiÅ‚em o spotkanie z koordynatorem Pocarem.Z powodu przeszukania mojej szuflady, przetrzÄ…Å›niÄ™cia szafy i innych spraw, które sÄ… dla mnie podejrzane.Dyżurny pracownik przekazaÅ‚ mi odpowiedź już po dziesiÄ™ciu minutach:- Koordynator Pocar jest bardzo zajÄ™ty.Ponowić proÅ›bÄ™ po nastÄ™pnej zmianie.Przerwa.Kilka godzin, które wydawaÅ‚y mi siÄ™ bardzo dÅ‚ugie, spÄ™dzonych na wypeÅ‚nianiu kartek zawiÅ‚ymi wyliÂczeniami.Przede wszystkim zaÅ› niepotrzebnymi.Bo EugeÂnio Stoller ma sto procent racji: żeby sprawdzić kurs statku, nie wystarczÄ… pióro i kawaÅ‚ek papieru.No wiÄ™c zebraÅ‚em wszystkie kartki i wrzuciÅ‚em do spopielacza.Diana Abgrund nadal jest tu i Å›pi pod pokrywÄ… z ple- ksiglasu.Nie chcÄ™ podnosić zasÅ‚ony, nie chcÄ™ na niÄ… paÂtrzeć.Nadal sÅ‚yszÄ™ w uszach suchy Å›miech Eugenia, jego ironiÄ™, jego zachwyty nad “śpiÄ…cÄ… królewnÄ…".SzaleÅ„stwo.Jeszcze raz, opierajÄ…c siÄ™ zewowi, zapytujÄ™ siebie o najgÅ‚Ä™biej ukryty sens tego, co czujÄ™ w gÅ‚Ä™bi duszy, o sens dziwnego zmieszania, niepokoju, że odkryjÄ™, iż jeÂstem chory na coÅ› wstydliwego i nieuleczalnego.Kto - pyÂtam siÄ™ - kto chce mnie skazać na ten rodzaj godnego poÂgardy rozczulania siÄ™ nad sobÄ…?Nie mam już ani kropli blumaru, skoÅ„czyÅ‚em przydziaÅ‚ papierosów, a w Å›rodku z każdÄ… minutÄ… narasta obrzydzenie do siebie.Uciekam.PójdÄ™ do starego Bulmera, gdzie panuÂje cisza albo gwar, co kto woli.Poza tym dziÅ› wieczorem jest maÅ‚e przyjÄ™cie.JeÅ›li dobrze sobie przypominam, zostaÂÅ‚em na nie zaproszony.Zgadza siÄ™.Arsenio Tauber i Roda Salinas dostali pozwolenie na posiadanie dziecka.PrzyjÄ™cie odbyÅ‚o siÄ™ naÂprawdÄ™, u Bulmera, w poÅ‚ożonej nieco na uboczu salce.GoÅ›ci niewiele.Byli Diego, Norberto, Katharine i De- metrio, Rufus, Ludmilla Zorda, Gancio Derek i LazÅ‚o Fol- di.Byli też Nora Kereny, Eugenio i Wanda.W samym Å›rodku przyjÄ™cia zjawiÅ‚ siÄ™ koordynator Al- benitz.WszedÅ‚, maÅ‚y i rozczochrany, koÅ‚yszÄ…c siÄ™ na swoich cienkich i paÅ‚Ä…kowatych nogach.ObjÄ…Å‚ RodÄ™, uÅ›cisnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ Arseniowi mruczÄ…c “Szczęśliwej Podróży!".Wszyscy wstaÂliÅ›my.Albenitz, “biaÅ‚y", podniósÅ‚ do ust kieliszek blumaru, upiÅ‚ z niego trochÄ™ oglÄ…dajÄ…c siÄ™ dookoÅ‚a z pewnym zadowoÂleniem, ale także zakÅ‚opotaniem.Po czym znowu Å›cisnÄ…Å‚ rÄ™ÂkÄ™ Arseniowi, ponownie objÄ…Å‚ RodÄ™.W progu pomachaÅ‚ na pożegnanie rÄ™kÄ….“Szczęśliwej Podróży!" powtórzyÅ‚, ale poÂnieważ wszyscy z szacunkiem milczeliÅ›my, jego gÅ‚os byÅ‚ tak cichy, że dotarÅ‚ do nas jak szept.- Jest zmÄ™czony - skomentowaÅ‚a Ludmilla Zorda zwracajÄ…c siÄ™ po trosze do wszystkich - jest zmÄ™czony jak wszyscy “biali".Nikt jej nie sÅ‚uchaÅ‚.Åšmiano siÄ™, wznoszono toasty, poÂdziwiano prezenty wystawione do oglÄ…dania na maÅ‚ym stoÂliku poÅ›rodku salki: statuetkÄ™ z prawdziwej glinki, zamek wykonany z wykaÅ‚aczek, wazonik fioÅ‚ków alpejskich, piÄ™kne szachy zrobione z włókna stwardniaÅ‚ej chlorelli.Ludmilla usadowiÅ‚a siÄ™ obok mnie.- Powiedz - ciÂcho spytaÅ‚a - nie chciaÅ‚byÅ› być biaÅ‚ym?- A czy już nim nie jestem? - ale to byÅ‚a aluzja do anomalii zwiÄ…zanej z moimi wÅ‚osami, przedwczeÅ›nie osiwiaÂÅ‚ymi.- Widzisz - ciÄ…gnęła Ludmilla - jesteÅ› taki sam jak wszyscy pozostali - bardzo lubisz krytykować, ale na samÄ… myÅ›l o wziÄ™ciu na siebie odpowiedzialnoÅ›ci.- Jakiej odpowiedzialnoÅ›ci? - spytaÅ‚em nie patrzÄ…c na niÄ….Puknęła tylko.Ja też za caÅ‚Ä… odpowiedź tylko fuknÄ…- Å‚em.Ludmilla ma prawie czterdzieÅ›ci lat, ale czasami gada jak gÅ‚upia.To jej zawdziÄ™czaÅ‚em inicjacjÄ™ - byÅ‚a pierwszÄ… kobietÄ…, z którÄ… siÄ™ kochaÅ‚em.Ile lat temu? Nie pamiÄ™tam dokÅ‚adnie.Wiem, że byÅ‚o to podczas ostatnich miesiÄ™cy pobytu w Sektorze Edukacyjnym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]