Podstrony
- Strona startowa
- Brust Steven Vald Taltos 04 Taltos
- § Saylor Steven Roma sub rosa 05 Ostatnie sprawy Gordianusa
- Saylor Steven Roma sub rosa t Dom Westalek
- Saylor Steven Roma sub rosa t Rzymska krew
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Brust Steven Vald Taltos 05 Feniks
- Brust Steven Vald Taltos 03 Teckla
- Brust Steven Jhereg (SCAN dal 866)
- G.G. Marquez Kronika Zapowiedzianej Smierci
- Kowalewski Wlodzimierz Bog zaplacz (SCAN dal 731)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tohuwabohu.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Dla mnie jest ogromne – sprzeciwiła się Apsalar.– To jedno z największych miast, jakie widziałam.Chyba dorównuje rozmiarami Uncie.Spojrzał na nią zdziwiony.Ostatnio wygadywała niezwykłe rzeczy, które nie pasowały do córki rybaka z małej, nadmorskiej wioski.– Uncie? To stolica imperium, prawda?Zmarszczyła brwi, co ją postarzało.– Tak.Ale ja nigdy tam nie byłam.– To skąd możesz wiedzieć, czy to duże miasto?– Nie jestem pewna, Crokus.Coll mówił, że to opętanie.Walczyły w niej ze sobą dwa zestawy wspomnień i ich walka przybierała na zażartości.Zadał sobie pytanie, czy Mammot już wrócił.Przez chwilę omal nie pożałował, że uciekli od Meese i Irilty.Potem jednak jego myśli zwróciły się ku przyszłości.Usiadł na tarasie, wsparty o niski murek, wpatrując się w leżące przed nim zwłoki.Rozlana krew poczerniała już w promieniach słońca Ku schodom prowadził krwawy ślad.Najwyraźniej ten, kto zabił skrytobójcę, również został ranny.Crokus nie odnosił jednak wrażenia, by groziło im tu niebezpieczeństwo, choć nie był pewien dlaczego.Jak na opuszczoną dzwonnicę, rozegrało się tu ostatnio mnóstwo dramatycznych wydarzeń.– Czekamy na noc? – zapytała Apsalar.Skinął głową.– I wtedy znajdziemy tę Challice?– Tak.Jestem pewien, że D’Arle’owie przyjdą na fetę do pani Simtal.W tym majątku jest wielki ogród, prawie las.Sięga aż tylnej ściany.Łatwo będzie się dostać do środka.– Ale czy nikt cię nie zauważy, kiedy wmieszasz się między gości?– Będę miał na sobie strój złodzieja.Wszyscy przywdzieją kostiumy, a poza tym przyjdą tam setki ludzi.Może mi to zająć godzinę albo dwie, ale prędzej czy później ją znajdę.– I co zrobisz wtedy?– Coś wymyślę – odparł Crokus.Wyciągnęła nogi na brukowych kamieniach i skrzyżowała ramiona.– A ja mam się ukrywać w krzakach, tak?Wzruszył ramionami.– Może będzie tam wujek Mammot.On ci pomoże.– Skąd wiesz?– Stąd, że tak mówił Coll – burknął poirytowany chłopak.Czy miał jej powiedzieć, że przez nie wiadomo jak długi czas była opętana? – Znajdziemy jakiś sposób, żebyś mogła wrócić do domu – wyjaśnił.– Tego właśnie chcesz, prawda?Skinęła powoli głową, jakby nie była już tego pewna.– Tęsknię za ojcem – powiedziała.Crokus odnosił wrażenie, że dziewczyna próbuje przekonać samą siebie.Kiedy tu przyszli, popatrzył na nią, myśląc: dlaczego by nie? Musiał przyznać, że dobrze się czuje w jej towarzystwie.Pomijając, oczywiście, pytania.Jak by się zachował, gdyby to on ocknął się w odległości tysięcy mil od domu? Byłby przerażony.Czy potrafiłby to znieść tak dobrze jak ona?– Nic mi nie jest – uspokoiła go.– Czuję się tak, jakby coś wewnątrz utrzymywało wszystko razem.Nie potrafię wytłumaczyć tego lepiej.To coś przypomina czarny, gładki kamień.Jest lite i ciepłe, i gdy tylko zaczynam się bać, wciąga mnie w siebie.I wtedy wszystko znowu jest dobrze.Zamilkła.– Przepraszam.Nie chciałam cię odtrącać – dodała po chwili.– Nie szkodzi – odparł.Ukryta w mroku klatki schodowej Serrat przyglądała się dwóm stojącym na tarasie postaciom.Wystarczy już tego.Otworzyła grotę Kurald Galain i otoczyła się osłonami.Dość już tych niewidzialnych wrogów.Jeśli chcą ją załatwić, będą musieli się pokazać.A wtedy ich zabije.Jeśli zaś chodzi o powiernika monety i dziewczynę, dokąd mogli jej uciec z tej wieży?Wydobyła sztylety, gotowa do ataku.Chronił ją tuzin rozmieszczonych wzdłuż całych schodów osłon.Nikt jej nie zaskoczy.Wtem, jej ciała dotknęły dwa ostre sztychy – jeden pod brodą, a drugi poniżej lewej łopatki.Tiste Andii zamarła w bezruchu.Potem usłyszała tuż obok ucha głos, który znała.– Przekaż to ostrzeżenie Rake’owi, Serrat.Drugiego już nie otrzyma.To samo dotyczy ciebie.Powiernikowi monety nic się nie może stać.Zabawa skończona.Jeśli spróbujesz jeszcze raz, zginiesz.– Ty sukinsynu! – wybuchła.– Gniew mego pana.– Będzie daremny.Oboje wiemy, kto przysłał tę wiadomość, prawda? I Rake świetnie zdaje sobie sprawę, że on nie jest już tak daleko jak kiedyś.– Sztylet dotykający szyi Serrat cofnął się na chwilę, by pozwolić jej skinąć głową.Potem nacisk powrócił.– Świetnie.Przekaż tę wiadomość i licz na to, że już się nie spotkamy.– Nie zapomnę o tym – zapowiedziała Tiste Andii, dygocząc z gniewu.Odpowiedzią był cichy chichot.– Pozdrowienia od księcia, Serrat.Możesz o tym pogadać z naszym wspólnym przyjacielem.Sztylety zniknęły.Serrat wypuściła powietrze z płuc w długim oddechu, po czym schowała broń.Warknęła zaklęcie Kurald Galain i ulotniła się bez śladu.Gdy ze schodów dobiegł słaby plusk, Crokus poderwał się nagle.Dotknął rękojeści sztyletów, napinając mięśnie.– Co się stało? – zapytała Apsalar.– Psst.Zaczekaj.– Czuł, że serce wali mu mocno.– Boję się własnego cienia – mruknął, siadając.– Zresztą zaraz i tak stąd idziemy.Była to epoka wiatru, który dął nad trawiastymi równinami, ciągnącymi się pod ołowianym niebem, wiatru, którego pragnienie dławiło wszystko, co żyje, bezmyślne i nieubłagane niczym bestia nie znająca samej siebie.Raest zaczął uczyć się mocy wtedy, gdy usiłował dotrzymać kroku swej matce.Tam właśnie zaczęła się walka o dominację, która miała ukształtować całe jego życie.Poznał wiele twarzy wiatru – zefirki, które subtelnie rzeźbiły kamień w ciągu stuleci, a potem tysiącleci, oraz straszliwe, powalające puszcze huragany.Przekonał się, że gwałtowna moc wyjącego niby banshee wichru jest najbliższa jego sercu.To matka Raesta jako pierwsza uciekła przed kształtowaną przez niego mocą.Powiedziała mu w oczy, że się go wyrzeka, ogłosiła Oddzielenie Krwi i w ten sposób dała mu wolność.Nie dbał o to, że ów rytuał ją złamał.To nie miało znaczenia.Ten, kto chce dominacji, musi się szybko nauczyć miażdżyć wszystkich, którzy sprzeciwiają się jego woli.To ona poniosła klęskę, nie on.Jaghuci bali się wspólnoty, głosili, że społeczeństwo jest kolebką tyranii – tak cielesnej, jak i duchowej – a jako dowód przytaczali fakty z własnej krwawej historii.Raest jednak łaknął towarzystwa.Jego moc domagała się poddanych.Siła zawsze była czymś względnym i nie mógł dominować pod nieobecność zdominowanych.Początkowo próbował podporządkować sobie innych Jaghutów, lecz zazwyczaj albo mu uciekali, albo był zmuszony ich zabić.Podobne pojedynki przynosiły mu tylko chwilową satysfakcję.Potem zgromadził wokół siebie zwierzęta, naginając do swej woli naturę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]