Podstrony
- Strona startowa
- IGRZYSKA ÂŒMIERCI 01 Igrzyska ÂŒmierci
- Michael Judith Œcieżki kłamstwa 01 Œcieżki kłamstwa
- Chattam Maxime Otchłań zła 01 Otchłań zła
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Trylogia Lando Calrissiana.01.Lando Calrissian i Mysloharfa Sharow (2)
- Vinge Joan D Krolowe 01 Krolowa Zimy
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Judith McNaught Raj
- ALCHEMIK
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- frenetic.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nasz morderca potrzebuje jej dużo, żeby popełniać takiezbrodnie.Nie uderzyłby ponownie, gdyby nie był w stu procen-tach na nogach.Lepiej przygotujmy listę szpitali i gabinetówfizjoterapeutycznych.Garcia już otwierał wyszukiwarkę.49.Resztę dnia spędzili na grzebaniu w życiorysie Mike'a Far-loe'a.Jego kartoteka była bogata, ale występki niespecjalniebrutalne, w większości wyroki za obnażanie się, molestowanie,ale bez użycia przemocy, no i pedofilię.Kawał skurwysyna, alenieagresywnego.Podczas ostatniej odsiadki odnalazł Boga i powyjściu zaczął na ulicach nauczać Ewangelii wszystkich tych,którzy zechcieli go posłuchać, i nie tylko.W kartotece medycznej nie znalezli niczego nadzwyczajne-go.Kilka chorób wenerycznych i połamane podczas ulicznychbijatyk kości.%7ładnych śladów zaburzeń psychicznych.Nic, coby go wyróżniało.Musieli więc założyć, że morderca nie wybrałgo ani na podstawie kartoteki medycznej, ani policyjnej.Szu-kali jeszcze sekt religijnych, do których Farloe mógł należeć,ale dochodziło wpół do dwunastej, a oni wciąż byli w punkciewyjścia.Garcia sprawdził, która godzina, i zaparkował samochódpod blokiem.Znów minęła północ.W ciągu ostatnich kilkutygodni ani razu nie udało mu się wrócić wcześniej.Wiedział,że nic na to nie poradzi.Jego praca wymagała poświęceń i był312na nie przygotowany.Tego samego nie można było powiedziećo Annie.Posiedział chwilę otulony ciemnościami parkingu, zerkającw okna mieszkania na pierwszym piętrze.W salonie wciążpaliło się światło.Anna nie spała.Prosił ją, żeby się nie martwiła, tłumacząc, że to bardzoskomplikowana sprawa i będzie musiał pracować po godzi-nach, ale nie chciała słuchać.Wiedział, że wolałaby, żeby byłprawnikiem, lekarzem, tak naprawdę kimkolwiek, byle niedetektywem wydziału zabójstw policji w Los Angeles.Powoli ruszył wzdłuż rzędu zaparkowanych samochodów wstronę budynku.Chociaż był pewien, że Anna jeszcze nie za-snęła, otworzył drzwi tak cicho, jak tylko się dało.Leżała na niebieskiej sofie naprzeciw ustawionego nawschodniej ścianie telewizora.Miała na sobie cienką białąkoszulę nocną.Włosy z jednej z strony przyklapnięte.Oczyzamknięte, ale podniosła powieki, gdy tylko wszedł do miesz-kania.- Cześć, kochanie - przywitał się zmęczonym głosem.Usiadła na kanapie po turecku.Jej mąż wyglądał inaczej.Każdej kolejnej nocy wyglądał na starszego i bardziej zmęczo-nego.Pracował w wydziale zabójstw zaledwie miesiąc, a jejwydawało się, że to całe lata.- Cześć, jak się czujesz, skarbie? - spytała cicho.- W porządku, tylko zmęczony.- Jesteś głodny? Jadłeś coś? W lodówce jest jedzenie.Mu-sisz coś zjeść - nalegała.Garcia nie był głodny.W zasadzie to stracił apetyt w chwili,gdy wszedł kilka tygodni temu do tamtej drewnianej chaty, alenie chciał odmawiać Annie.- Zjem trochę.Oboje poszli do kuchni.Garcia usiadł przy niewielkim stole,a Anna wyciągnęła z lodówki talerz i włożyła go do mikrofa-lówki.- Chcesz piwo? - spytała, ponownie otwierając lodówkę.313- W zasadzie to napiłbym się szkockiej.- Nie będzie pasować do jedzenia.Teraz napij się piwa, ajak pózniej będziesz miał ochotę.- Podała mu butelkę budwe-isera i usiadła naprzeciw.Ciszę przerwał alarm mikrofalówkioznajmiający, że jego pózna kolacja jest gotowa.Anna ugotowała jedną z jego ulubionych potraw: ryż z czar-ną brazylijską fasolą, kurczakiem i warzywami, ale on wmusiłw siebie zaledwie trzy widelce, nim zaczął przesuwać bezwied-nie jedzenie z jednego końca talerza na drugi, nawet nie pod-nosząc widelca do ust.- Coś nie tak z kurczakiem?- Nie, kochanie.Wiesz, że uwielbiam twoją kuchnię.Poprostu nie jestem tak głodny, jak myślałem.Bez żadnego ostrzeżenia Anna ukryła twarz w dłoniach iwybuchnęła płaczem.Garcia zerwał się z krzesła i przykląkł przy niej.- Anno, co się stało? - Spróbował podnieść jej głowę z dło-ni.Minęło kilka sekund, nim spojrzała w końcu na niegosmutnymi, pełnymi łez oczami.- Boję się.- Czego się boisz? - wystraszył się Garcia.- Tego, co ta nowa praca robi z tobą.z nami.- To znaczy?- Popatrz na siebie.Nie wyspałeś się od tygodni.Przy tychnielicznych okazjach, kiedy rzeczywiście śpisz, budzisz się pokilku minutach zlany potem, prawie z krzykiem.Nie jesz.Schudłeś tak, że wyglądasz, jakbyś był chory, a na mnie nawetnie patrzysz, nie mówiąc już o rozmowie.- Przepraszam, kochanie.Wiesz, że nie mogę z tobą roz-mawiać na temat prowadzonego śledztwa.- Spróbował ją ob-jąć, ale odsunęła go.- Wcale nie chcę, żebyś mi mówił o szczegółach śledztwa,ale snujesz się po domu jak duch.Prawie cię nie widuję.Nic314już razem nie robimy.Nawet drobne rzeczy, takie jak wspólnyposiłek, stały się luksusem.Wychodzisz przed świtem i wracaszo nieprzyzwoicie póznych godzinach.Każdego kolejnego dniawyglądasz, jakbyś zostawił w pracy jakąś część swojego życia.Stajemy się sobie obcy.Co będzie za pół roku, za rok? - spytała,wycierając płynące po policzkach łzy.Garcię rozczulił ten widok.Chciał wziąć ją w ramiona i po-cieszyć, ale prawda była taka, że on też się bał.Nie tylko o sie-bie, ale o wszystkich innych.Na wolności pozostawał mordercaczerpiący przyjemność z zadawania tak ogromnego cierpienia,jakie tylko ofiara zdoła znieść.Morderca niezważający na rasę,religię, klasę społeczną, na nic.Każdy mógł być następną ofia-rą, również Anna.Czuł bezsilność.- Nie płacz, kochanie.Proszę.Wszystko się ułoży - powie-dział, delikatnie głaszcząc ją po włosach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]