Podstrony
- Strona startowa
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Narodziny Smokow
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Moreta Pani Smokow z Pern
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- Anne Emanuelle Birn Marriage of Convenience; Rockefeller International Health and Revolutionary Mexico (2006)
- Black Americans of Achievement Anne M. Todd Chris Rock, Comedian and Actor (2006)
- Christie Agatha Przyjdz i zgin
- Beck Jozef Ostatni raport
- Strugaccy A. i B Miasto skazane
- Fenix 1'91 (SCAN dal 855)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- boszanna.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Giles zachichotał; oczy mu się zaświeciły.- Doprawdy, Giles.- Liza była już mocno poirytowana.Starała się nad sobą panować, leczwidok Chada pochylonego nad panną Poole i śmiejącego się z jej marnych dowcipów zabolałją bardziej, niż chciała się przyznać.Nic nie zostało już z miłości, którą jej wyznał sześć lattemu.Rozum już od dawna jej to powtarzał, lecz głupie serce nadal trzymało się kurczowonadziei, że wiążąca ich nić uczucia, mimo że sponiewierana i cienka, nadal istnieje.Znowu się pomyliła.Giles spojrzał na nią ostro, lecz nie przestał się uśmiechać.- Nie zapomnij, że obiecałaś iść dziś ze mną do opery, moja droga.Oczywiście, mam takżezarezerwowane miejsca dla twojej matki i lady Charity.Catalani będzie śpiewać jako Ciaraw Duennie i podejrzewam, że cała śmietanka towarzyska Londynu zjawi się, by tegoposłuchać.Może po przedstawieniu poszlibyśmy do Grillona na małą kolację?Liza miała nieprzepartą ochotę odmówić mu, ale zanim wypowiedziała słowa przeprosin,inna myśl przyszła jej do głowy.Określenie cała śmietanka towarzyska obejmie zapewneChada i, niewątpliwie, pannę Poole.Jeżeli się nie pojawi w operze, Chad z pewnościądojdzie do wniosku, że została w domu, by ocierać łzy.Nie miała zamiaru dać mu tejsatysfakcji.- Będę cię oczekiwała z niecierpliwością.- Posłała mu promienny uśmiech.Z godnościąpotrząsnęła lejcami i jejtykana para pięknie dobranych koni szybko pociągnęłaCharity milczała przez chwilę, po czym powiedziała cicho:- Czy sądzisz, że Chad myśli poważnie o tej pannie Poole?- Nie wiem i wcale mnie to nie obchodzi.- Liza uważnie prowadziła narowiste konie.Właśnie wyjeżdżały na ulice on bramę Stanhope.Charity przyglądała się uważnie swoim dłoniom skrzyżowanym na kolanach.- Podejrzewam, że dziś wieczorem, w operze, nikt nie będzie mówił o niczym innym.- Zapewne masz rację.- Liza zdawała się być myślami bardzo daleko.- Nic mnie jednaknie obchodzi, co będzie tematem wieczora dla wszystkich przebrzydłych starych plotkarektego miasta.Napotkawszy spojrzenie siostry, postarała się skupić na powożeniu.Wbrew wszelkim przepowiedniom plotki krążące tego wieczora po teatrze dotyczyłycałkiem czego innego.Póznym popołudniem do Londynu doszły wieści o ucieczce Napoleonaz więzienia na wyspie i o jego wyprawie do Paryża.- Słyszałam - szeptała do Charity Cassie Stipplethwaite - że Korsykański Potwór zbierawielotysięczną armię i maszeruje w kierunku Paryża.Panna Stipplethwaite wstąpiła do loży Gilesa podczas pierwszej przerwy, by poplotkowaćz Charity.Jej matka rozmawiała cicho w kąciku z lady Burnsall, a Giles poszedł do bufetu, bykupić jakieś przekąski.Liza przez parę minut była sama.Nie mając nic do roboty,obserwowała znajomych przez lornetkę.Mimo woli cały czas wracała spojrzeniem do loży znajdującej się nieomal dokładnienaprzeciw niej.Tak jak się spodziewała, siedział w niej Chad, nachylony ku pannie Poole.Jejprzenikliwy głosik rozbrzmiewał w całym teatrze niczym aria jakiejś mało utalentowanejśpiewaczki.Gdy Chad napotkał spojrzenie Lizy, skinął uprzejmie głową, po czym wrócił dopodziwiania wątpliwych wdzięków Caroline Poole, ledwie przysłoniętych przez nieomalprzezroczystą suknię, co Liza stwierdziła z pewnym rozgoryczeniem.Odwróciła głowę i włączyła się do rozmowy dziewcząt.- Nie wydaje mi się, żeby Napoleon zdołał dotrzeć do Paryża, panno Stipplethwaite.Będzie musiał włożyć wiele wysiłku w odzyskanie pozycji wielkiego imperatora.- Ale to wszystko jest takie przerażające, prawda? - wykrzyknęła dziewczyna z oczymaokrągłymi jak jednopensówki.- Któż może wiedzieć, co się zdarzy? Jeżeli plan tego potworasię powiedzie, możemy zostać zamordowani we własnych łóżkach.- Nie wydaje mi się.- Liza roześmiała się.- Sytuacja jest poważna, ale jest jeszcze o wieleza wcześnie, by spodziewać się inwazji.W tej chwili wrócił Giles z lemoniadą i ratafią.Rzucając ostatnie spojrzenie naprzeciwległą lożę, wzięła od niego kieliszek wina, obdarzając go przy okazji uroczymuśmiechem.Kiedy mu dziękowała, Giles położył dłoń na jej nagim ramieniu.Dla postronnegoobserwatora było jasne, że lady Liza Rushlake jest zachwycona towarzystwem panaDaventryego.Wieczór ciągnął się niemiłosiernie, a gdy wreszcie dobiegł końca i Giles odwiózł ją dodomu, szybko się z nim pożegnała.Wykończona weszła po schodach do swojego pokoju.Odprawiwszy pokojówkę, dłuższą chwilę stała w oknie, patrząc na mały, ale doskonaleutrzymany ogród z tyłu domu.Marzec właśnie szykował się do ustąpienia miejsca kwietniowii noc była wyjątkowo ciepła, pełna obietnic nadchodzącego lata.Księżyc oświetlał jasnorozwijające się pąki kwiatów i Liza, powodowana jakimś impulsem, cicho wyszła z pokoju.Zbiegła szybko na dół i przez drzwi balkonowe prowadzące z jej gabinetu, weszła wprostdo ogrodu.Zamyślona spacerowała wzdłuż świeżo skopanych grządek, po czym usiadła nakamiennej ławeczce pod okazałą czereśnią.Oddychając głęboko, poddała się urzekającemupięknu nocy.Wkrótce zdała sobie sprawę, że magia tej nocy polega głównie naprzywoływaniu wspomnień.Wyciągnęła ramiona przed siebie, jakby przeczuwając, że pięknoi magia mogą pocieszyć ją w smutku.W okamgnieniu porwała ją fala ogromnego żalu itęsknoty choć sama nie wiedziała za czym.Chciała móc wreszcie wypłakać wszystkie łzy,które nagromadziły się w jej piersi przez wszystkie te lata.Jakże była niemądra! Dała się porwać fali uczucia, niczym jakaś niedoświadczonapanienka, i to z powodumężczyzny, na którym w ogóle jej nie zależało.więcej, z powodumężczyzny, który nie czuł do niej nic oprócz łaskawego politowania.Ona, lady ElizabethRushlake, ulubienica śmietanki towarzyskiej Londynu, najbardziej poważana kobieta w Anglii,siedzi we własnym ogrodzie w środku nocy i łka jak mały zrozpaczony gnom, któremu jakaśksiężniczka złamała serce.Cóż za ironia!- Czyżbyś nie wiedziała, że wiosenne powietrze bywa zdradliwe?Liza aż podskoczyła na dzwięk głosu dobiegający z bliska, poderwała się i uderzyła wgłowę o nisko zwisające gałęzie czereśni.Obróciła się na pięcie i zobaczyła ciemną figurę stojąca w oknie sąsiedniego domu.- Chad!- Czy pomiędzy naszymi ogrodami jest jakaś furtka?- Nie.- zaczęła, lecz po chwili wahania sprostowała: - Tak, ale jest pewnie bardzozarośnięta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]