Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Andrzej Sapkowski Narrenturm (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkodnikowo.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Raych zastanawiał się, jaki przebieg miałoby ich spotkanie, gdyby mógł… i właśnie wtedy uświadomił sobie, że ktoś do niego dołączył — tym razem mężczyzna.Prawdę mówiąc, był to ten sam mężczyzna, z którym przed chwilą rozmawiała Manella.Raych był zdziwiony, że tak się zamyślił, a przez to dał się zaskoczyć.Nie mógł dopuścić, by takie sytuacje się powtarzały.Mężczyzna spoglądał na niego z błyskiem zaciekawienia.— Rozmawiał pan przed chwilą z moją przyjaciółką.Raych nie potrafił powstrzymać uśmiechu.— To bardzo przyjaźnie nastawiona osoba.— Tak, to prawda.Jest moją dobrą przyjaciółką.Trudno mi było się powstrzymać, by was nie podsłuchiwać.— Chyba nie mówiliśmy o niczym złym.— Ależ skąd, ale powiedział pan, że jest joranumitą.Raychowi gwałtownie zabiło serce.A więc jednak jego rozmowa z Manellą na coś się zdała.Jej to nic nie mówiło, ale chyba mówiło coś jej „przyjacielowi”.Czy znaczyło to, że znalazł się na właściwej drodze? A może wpadł w tarapaty?12Raych starał się przyjrzeć nowemu towarzyszowi, zachowując jednocześnie naiwną minę.Mężczyzna miał przenikliwe zielonkawe oczy, a prawą dłoń leżącą na stole zacisnął groźnie w pięść.Raych wpatrywał się jak sowa w jego drugą dłoń i czekał.— Jak rozumiem, powiedział pan, że jest joranumitą — powtórzył mężczyzna.Młodzieniec robił co mógł, by wyglądać na zakłopotanego; przychodziło mu to bez trudu.— Dlaczego pan o to pyta?— Bo myślę, że nie jesteś dostatecznie dorosły.— Jestem dostatecznie dorosły.Oglądałem przemówienia Jo–Jo Joranum w holowizji.— Możesz zacytować jego słowa?— Nie, ale wiem, o czym mówił — odparł Raych, wzruszając ramionami.— Jesteś odważnym młodym człowiekiem, skoro przyznajesz się tak otwarcie, że jesteś joranumitą.Niektórzy ludzie nie lubią tego.— Mówiono mi, że w Wye jest wielu joranumitów.— Być może.Czy dlatego tu przybyłeś?— Szukam pracy.Mam nadzieję, że pomoże mi jakiś inny joranumitą.— W Dahlu też są joranumici.Skąd pochodzisz?Mężczyzna niewątpliwie rozpoznał akcent Raycha.Tego nie dało się zmienić.— Urodziłem się w Millimaru, ale gdy dorastałem, mieszkałem głównie w Dahlu.— Co tam robiłeś?— Nic specjalnego.Chodziłem do szkoły.— A dlaczego jesteś joranumitą?Raych dał się nieco ponieść wyobraźni.Nie mógł przecież mieszkać w uciemiężonym i dyskryminowanym Dahlu i nie mieć oczywistych powodów, by zostać joranumitą.— Bo sądzę, że Imperium powinno mieć bardziej reprezentatywny rząd, z większym udziałem ludu.Powinna też panować większa równość sektorów i światów.Czyż ktokolwiek, kto ma rozum i serce, nie podziela moich poglądów?— I chciałbyś doczekać zniesienia urzędu imperatora?Raych zamilkł.Odwrócenie pewnych stwierdzeń może wypaczyć sens wypowiedzi, ale wypowiadanie się przeciwko imperatorowi równałoby się przekroczeniu dozwolonych granic.— Tego nie powiedziałem.Wierzę w imperatora, ale zarządzanie całym Imperium to zbyt wiele jak na jednego człowieka.— To nie jest jeden człowiek.Istnieje cała imperialna biurokracja.Co sądzisz o Harim Seldonie, Pierwszym Ministrze?— Nic.Nie znam go.— Twierdzisz jedynie, że ludzie powinni być lepiej reprezentowani w poczynaniach rządu.Czy tak?Raych starał się wyglądać na zmieszanego.— Właśnie tak mawiał Jo–Jo.Nie wiem, jak pan to nazywa.Słyszałem, jak pewnego razu ktoś nazwał to „demokracją”, ale nie wiem, co to znaczy.— Demokracja to coś, czego próbowały niektóre światy.Pewne wciąż jej próbują.Nie wiem, czy właśnie te są zarządzane lepiej niż inne.A więc jesteś demokratą?— Czy tak nazywacie takich jak ja? — Raych opuścił głowę, jakby się głęboko zamyślił.— Lepiej się czuję jako joranumitą.— Oczywiście, jako Dahlijczyk…— Mieszkałem tam tylko przez jakiś czas.— …jesteś za równością ludzi i innymi prawami.To naturalne, że Dahlijczycy, którzy są represjonowaną grupą, myślą w ten sposób.— Słyszałem, że w Wye idee Joranum są dość żywe.Tu ludzie nie są represjonowani.— Są inne powody.Starzy burmistrzowie Wye zawsze pragnęli być imperatorami.Wiedziałeś o tym?Raych pokręcił głową.— Osiemnaście lat temu — powiedział mężczyzna — burmistrz Rashelle niemal udało się dokonać zamachu stanu, aby to osiągnąć.Dlatego obywatele Wye są rebeliantami, nie tyle joranumitami, ile przede wszystkim przeciwnikami Cleona.— Nic o tym nie wiem.Ja nie występuję przeciwko imperatorowi.— Ale zależy ci na reprezentacji ludu, prawda? Sądzisz, że wybrani w drodze elekcji przedstawiciele społeczeństwa mogliby zarządzać Imperium Galaktycznym bez nurzania się w bagnie polityki i sprzeczek stronnictw? Bez porażek?— Co? — spytał Raych.— Nie rozumiem.— Sądzisz, że bardzo wielu ludzi zdoła szybko podjąć pewne decyzje w chwili zagrożenia? A może raczej będą siedzieć i kłócić się ze sobą?— Nie wiem, ale to chyba nie jest w porządku, by zaledwie kilku ludzi miało podejmować wszelkie decyzje dotyczące całej Galaktyki.— Jesteś skłonny walczyć o swoje przekonania czy chcesz jedynie o nich gadać?— Nikt mnie nie prosił, bym zaczął walczyć — odparł Raych.— Załóżmy, że ktoś by to zrobił.Jak ważne są dla ciebie twoje przekonania dotyczące demokracji czy też filozofii joranumitów?— Walczyłbym o nie… gdybym uważał, że to przyniesie coś dobrego.— Dzielny z ciebie chłopak.A więc przybyłeś do Wye, by walczyć o swoje przekonania.— Nie — rzekł zmieszany Raych.— Nie mogę powiedzieć, że po to się tu znalazłem.Przybyłem, by poszukać pracy, proszę pana.Ostatnio nie jest o nią łatwo, a ja nie mam kredytów.Mężczyzna musi mieć na życie.— Zgadzam się z tobą.Jak się nazywasz?Pytanie padło bez ostrzeżenia, ale Raych był na nie przygotowany.— Planchet, proszę pana.— To twoje imię czy nazwisko?— Tylko nazwisko, o ile wiem.— Nie masz kredytów i jak się domyślam, nie jesteś wykształcony.— Obawiam się, że tak właśnie jest.— I nie masz doświadczenia w żadnej specjalistycznej pracy?— Nie pracowałem zbyt wiele, ale chciałbym pracować.— W porządku.Powiem ci coś, Planchet.— Mężczyzna wyjął z kieszeni mały biały trójkąt i nacisnął go tak, by uaktywnić wydrukowaną informację.Następnie potarł trójkąt kciukiem, chcąc wyłączyć nadawanie.— Powiem ci, dokąd pójść.Weźmiesz to, a być może ułatwi ci to znalezienie pracy.Raych wziął płytkę i przyglądał się jej.Sygnały jakby fluoryzowały, ale nie mógł ich odczytać.Spojrzał podejrzliwie na mężczyznę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]