Podstrony
- Strona startowa
- Komedia ludzka t.1 Balzac H
- Dębski Eugeniusz Pieklo dobrej magi
- Dębski Eugeniusz Pieklo dobrej magi (3)
- balzac honoriusz komedia ludzka iv
- Balzac Honoriusz Ojciec Goriot
- balzac honoriusz komedia ludzka vi
- balzac honoriusz ojciec goriot (2)
- Platon Uczta
- Harold J. Weiss, Jr. Yours to Command, The Life and Legend of Texas Ranger Captain Bill McDonald (2009)
- Grisham John Lawa przysieglych
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fruttidimare.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak, zapłacę twoją przeprawę.Zresztą widzisz, mójchłopcze, szacując twoje klejnoty liczyłem samo złoto, może i robota jest coś warta.No więc,załatwione.Dam ci tysiąc pięćset franków.w funtach; pożyczę je od Cruchota, bo nie mamzłamanego szeląga w domu, chyba że Perrotet, który zalega z dzierżawą, zapłaci mi ją.O tak:pójdę do niego.Wziął kapelusz, włożył rękawiczki i wyszedł. Więc jedziesz rzekła Eugenia rzucając nań spojrzenie pełne smutku zmieszanego zuwielbieniem. Trzeba rzekł spuszczając głowę.Od kilku dni zachowanie się, obejście, słowa Karolaznamionowały człowieka głęboko strapionego, ale który, czując, że na nim ciążą olbrzymiezobowiązania, czerpie nowe siły w swoim nieszczęściu.Nie wzdychał już, stał się mężczy-zną.Toteż nigdy Eugenia nie miała wyższego pojęcia o kuzynie, niż kiedy go ujrzała scho-dzącego w ubraniu z grubego czarnego sukna, które dobrze nadawało się do jego przybladłejtwarzy i posępnej miny.Tego dnia obie kobiety wdziały żałobę i wysłuchały wraz z Karolemrequiem odśpiewanego w parafialnym kościele za duszę Wilhelma Grandet.Przy drugim śniadaniu Karol otrzymał listy z Paryża i przeczytał je. I cóż, kuzynie, zadowolony jesteś z interesów? spytała Eugenia z cicha. Nie zadawaj nigdy takich pytań, moje dziecko rzekł Grandet. Cóż u licha, ja ci niemówię o swoich sprawach, po kiegoż licha pakujesz nos w interesy kuzyna? Zostawże tegochłopca. Och, ja nie mam tajemnic rzekł Karol. Ta ta ta ta, mój chłopcze, dowiesz się, że w handlu trzeba trzymać język za zębami!Kiedy zakochani znalezli się w ogrodzie, Karol rzekł do Eugenii pociągając ją na starąławkę, gdzie usiedli pod orzechem. Słusznie ufałem Alfonsowi; wywiązał się znakomicie.Załatwił moje interesy roztropniei wiernie.Nic nie jestem winien w Paryżu, wszystkie moje ruchomości sprzedał i donosi mi,że idąc za radą doświadczonego kapitana okrętu obrócił pozostałe trzy tysiące na zakup ła-dunku złożonego z osobliwości europejskich, które doskonale można spieniężyć w Indiach.Skierował moje pakunki do Nantes, gdzie znajduje się statek odpływający na Jawę.Za pięćdni, Eugenio, trzeba nam będzie pożegnać się może na zawsze, a w każdym razie na bardzodługo.Mój ładunek i dziewięć tysięcy franków, które posyła mi dwóch przyjaciół, to bardzochudy początek.Nie mogę marzyć o powrocie przed upływem wielu lat.Droga kuzynko, niewiąż swego życia z moim, ja mogę zginąć, może ci się trafi bogata partia. Kochasz mnie?. rzekła. Och, tak bardzo odparł z akcentem, który zdradzał równą głębię uczuć. Będę czekała, Karolu.Boże! ojciec jest w oknie rzekła odpychając kuzyna, który chciałją uścisnąć.Uciekła do sieni; Karol pośpieszył za nią.Widząc go przycisnęła się do schodów i otwo-rzyła drzwi; potem, nie wiedząc dobrze, dokąd idzie, znalazła się w pobliżu komórki Nanon,65w najciemniejszym miejscu korytarza.Tam Karol, który podążył za nią, ujął ją za rękę, przy-cisnął Eugenię do serca, wziął ją wpół i uściskał lekko.Eugenia nie opierała się, przyjęła ioddała mu najczystszy, najsłodszy, ale też najpełniejszy pocałunek. Droga Eugenio, kuzyn to więcej niż brat, może się z tobą ożenić rzekł Karol. Amen wykrzyknęła Nanon otwierając drzwi swojej nory.Wystraszeni kochankowie uciekli do sali, gdzie Eugenia podjęła swoją robotę, a Karol za-czął czytać litanię do Najświętszej Panny z książki pani Grandet. Oho! rzekła Nanon wszyscy odmawiamy pacierze.Skoro Karol oznajmił swój wyjazd, stary Grandet zaczął się mocno krzątać, aby okazać, żesię nim bardzo zajmuje.Okazał się hojny we wszystkim, co nie kosztowało nic; posłał postolarza i uznał, że ten człowiek za drogo żąda za skrzynie; uparł się zrobić je sam; wziął wtym celu stare deski, wstał wcześnie, aby je heblować, dopasowywać, wygładzać, zbijaćgwozdziami, i zrobił bardzo ładne skrzynie, do których zapakował wszystkie rzeczy Karola.Podjął się sam spławić je przez Loarę, ubezpieczyć je i dostawić w porę do Nantes.Od owego pocałunku, uszczkniętego w korytarzu, godziny uciekały Eugenii z przerażającąszybkością.Czasami chciała jechać za kuzynem.Ten, kto poznał najsilniejszą z namiętności,ową, na której trwałość co dnia czyhają wiek, czas, śmiertelna choroba, inne katastrofy ludz-kie, ten zrozumie męczarnie Eugenii.Płakała często, przechadzając się po ogrodzie, teraz zaciasnym dla niej, tak samo jak dziedziniec, dom, miasto; puszczała się już naprzód na szerokąprzestrzeń morza.Wreszcie nadszedł dzień poprzedzający wyjazd.Rano, w nieobecności Grandeta i Nanon,szacowną szkatułkę, w której znajdowały się dwa portrety, powierzono jedynej szufladziekantorka, która się zamykała na klucz i gdzie była sakiewka, obecnie próżna.Złożenie tegoskarbu nie obeszło się bez pocałunków i łez.Kiedy Eugenia ukryła klucz na łonie, nie miałasiły bronić Karolowi ucałowania tego miejsca. Nie wyjdzie już stąd, ukochany mój. I moje serce będzie tam również. Och, Karolu, to niedobrze rzekła tonem niezbyt surowym. Czyż nie jesteśmy małżeństwem odparł. Mam twoje słowo, przyjmij ty moje. Twój na zawsze twoja na zawsze powiedzieli razem.Nigdy na ziemi nie wymieniono świętszej obietnicy; niewinność Eugenii uświęciła nachwilę miłość Karola.Nazajutrz rano śniadanie było smutne.Mimo złotego szlafroka i krzyżyka na aksamitce,jakie jej dał Karol, nawet Nanon, mogąca swobodnie wyrazić swoje uczucia, miała łzy woczach. Biedny milusi pan jedzie na morze, niechże go Bóg prowadzi!O wpół do jedenastej rodzina ruszyła, aby odprowadzić Karola do dyliżansu jadącego doNantes.Nanon spuściła psa, zamknęła drzwi i chciała zabrać torbę podróżną Karola.Wszyscykupcy na starej ulicy znalezli się na progu sklepów, aby widzieć ten pochód, do którego narynku przyłączył się rejent Cruchot. Nie płacz tylko, Eugenio rzekła matka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]