Podstrony
- Strona startowa
- Wiktor Krawczenko Wybrałem wolnoœć. Życie prywatne i polityczne radzieckiego funkcjonariusza
- Dołęga Mostowicz Tadeusz Drugie życie doktora Murka
- Cawthorne Nigel Zycie erotyczne wielkich dyktat
- John Grisham Raport Pelikana
- Giovanni Boccaccio Dekameron tom 2
- Stanislaw Lem Pokoj na Ziemi (3)
- Montgomery Lucy Maud Ania z Zielonego Wzgorza RB
- Al Williams MFC. Czarna ksiega
- Weber Dav
- Klub Pickwicka t.1 Dickens Ch
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- black-velvet.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimo to jednak zdawało mi się, że mówi głupstwa.Nie może być, żeby niedzielny wypoczynek stał ponad wymaganiamirewolucji.Postanowiłem nie poddawać się.Musiałem jechać do Zurychu.95Czekała na mnie redakcja Iskry.Poza tem uciekłem z Syberji.To przecieżtakże coś znaczy.Stojąc na ulicy i zagradzając groznemu rozmówcy drogę,ostatecznie dopiąłem swego.Austerlitz podał mi tak pożądany adres.Wtowarzystwie tego samego przewodnika udałem się do mieszkania Adlera.Na spotkanie wyszedł mi niski człowiek, krępy, prawie garbaty, zopuchniętemi oczami w zmęczonej twarzy.W Wiedniu odbywały się wyborydo Landtagu, poprzedniego dnia Adler brał udział w kilku zebraniach, a wnocy pisał artykuły i odezwy.O tem dowiedziałem się w kwadrans pózniej odjego synowej. Niech mi pan wybaczy doktorze, że naruszyłem pański niedzielnywypoczynek. Dalej, dalej, przerwał mi z pozorną surowością, ale takim tonem, którynie wzbudzał lęku, lecz zachęcał.Ze wszystkich zmarszczek jego twarzyprzebijał rozum. Jestem Rosjaninem. No, tego nie potrzebuje mi pan mówić, miałem czas, aby się domyśleć.Opowiedziałem doktorowi, badającemu mnie wzrokiem, moją rozmowęprzed wejściem do redakcji. Czyżby? Tak powiedziano panu? Ktoby to mógł być? Wysoki? Krzyczy?To Austerlitz.Mówi pan, że krzyczy? To Austerlitz.Niech pan tego nie bierzezabardzo naserjo.Jeżeli przywiezie pan z Rosji wiadomości o rewolucji, możepan w nocy do mnie dzwonić.Katia, Katia! zawołał niespodzianie.Weszłajego synowa, Rosjanka. Teraz pójdzie panu lepiej, rzekł, zostawiając nassamych.Moja dalsza podróż była zapewniona.96ROZDZIAA XIPIERWSZA EMIGRACJADo Londynu z Zurychu przez Paryż przyjechałem na jesieni 1902 roku,zdaje się, że w pazdzierniku, wczesnym rankiem.Wynajęty prawie wyłączniena migi cab odwiózł mnie pod adresem, napisanym na papierku, na miejsceprzeznaczenia.Tem miejscem było mieszkanie Lenina.Pouczono mniezawczasu, jeszcze w Zurychu, żeby zastukać trzy razy kółkiem od drzwi.Drzwi otworzyła mi Nadieżda Konstantynówna, którą zapewne wyrwałemz łóżka mem stukaniem.Godzina była wczesna i każdy, bardziejprzyzwyczajony do kulturalnego współżycia, człowiek, przesiedziałbyspokojnie godzinę czy dwie na dworcu, zamiast stukać po nocy do cudzychdrzwi.Ja jednak ciągle jeszcze byłem w ogniu mej ucieczki z Wiercholenska.W taki sam zresztą barbarzyński sposób zaatakowałem w Zurychu mieszkanieAxelroda, tylko nie o świcie, lecz głęboką nocą.Lenin leżał jeszcze w łóżku imina jego wyrażała uprzejmość wraz ze zrozumiałem zdziwieniem.W takichwarunkach odbyło się moje pierwsze spotkanie i pierwsza rozmowa zLeninem.Włodzimierz Iljicz i Nadieżda Konstantynówna wiedzieli już o mniez listu Claire a i oczekiwali mnie.Zostałem przywitany okrzykiem: Przyjechało pióro! Natychmiast wyłożyłem mój skromny zapas rosyjskichwrażeń: łączność na południu jest słaba, adres w Charkowie fałszywy, redakcja Jużnawo Raboczewo sprzeciwia się zjednoczeniu, austrjacka granica jest wrękach gimnazisty, który nie chce pomagać iskrowcom.Fakty, jako takie, niebudziły zbyt wiele nadziei.Ale zato wiary w przyszłość było aż nadto.Tegosamego ranka, czy może następnego dnia, odbyłem z Włodzimierzem Iljiczemwielki spacer po Londynie.Lenin pokazywał mi z mostu Westminster i innegodne uwagi gmachy.Nie pamiętam, co powiedział przytem, ale ton tego byłtaki: To jest ten ich sławny Westminster. Ich znaczyło, oczywiście, nieAnglików, ale klasy rządzące.Ten ton, ani trochę nie podkreślony, głębokoorganiczny, wyrażający się raczej w barwie głosu, był zawsze właściwościąLenina, kiedy mówił o jakichkolwiek zabytkach kultury, lub nowych jejzdobyczach, o bogactwie bibljotecznem Muzeum Brytyjskiego, o informacjachwielkiej europejskiej prasy, lub też w wiele lat pózniej o niemieckiejartylerji, albo francuskiem lotnictwie: umieją albo mają, zrobili czy osiągnęli co za wrogowie! Niedostrzegalny cień klasy rządzącej, według niego, padałjakby na całą kulturę ludzkości, zaś cień ów wyczuwał zawsze takniewątpliwie, jak światło dzienne.Zdaje się, że tym razem okazałemminimalną uwagę londyńskiej architekturze.Przerzucony odrazu zWiercholenska zagranicę, gdzie wogóle byłem po raz pierwszy, wchłaniałemWiedeń, Paryż i Londyn bardzo sumarycznie i daleki byłem jeszcze od szczegółów w rodzaju Westminsterskiego pałacu.A zresztą i Lenin,oczywiście nie w tym celu, wyciągnął mnie na ów wielki spacer.Chodziło muo to, żeby zapoznać się ze mną bliżej i niewidocznie przeegzaminować mnie.Iistotnie egzamin był z całego kursu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]