Podstrony
- Strona startowa
- Simmons Dan Hyperion
- Dan Simmons Hyperion
- Fredric Brown Ten Zwariowany Wszechswiat
- Brown Fredric Ten Zwariowany Wszechswiat
- adam smit undesnii bayalag
- John Irving Zanim Cię znajdę
- Fenix 1'92 Opowiadania
- Larry.Niven Pierscien
- Abercrombie Joe Pierwsze prawo 03 Ostateczny argument królów
- May Karol Winnetou tom I
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wywoz-sciekow.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuł, że ma mało czasu.W każdej chwili do sali mogli wbiec antyterroryści.Poczuł przypływ energii.Chwycił Susan w pasie i pociągnął po schodach w górę.Susan zaparła się obcasami o stopień.Na próżno.Bez trudu przełamał jej opór.Ostrożnie wycofywał się po schodach, ciągnąc za sobą Susan.Łatwiej byłoby pchać ją przodem, ale górny podest był oświetlony przez monitory w gabinecie Strathmore’a.Gdyby szła pierwsza, komandor mógłby z łatwością strzelić mu w plecy.Teraz Susan stanowiła jego tarcze, osłaniała go przed strzałem z dołu, z głównej sali Krypto.Mniej więcej po pokonaniu jednej trzeciej schodów miał wrażenie, że na dole ktoś się poruszył.Strathmore podjął akcję!– Lepiej nie próbuj! – krzyknął.– W ten sposób ona zginie.Czekał.W Krypto panowała cisza.Uważnie nasłuchiwał.Nic.Kompletna cisza.A może mu się zdawało? To nie miało znaczenia.Strathmore z pewnością nie zaryzykuje strzału, gdy między nimi jest Susan.Gdy jednak Hale znów ruszył, stało się coś, czego nie przewidział.Na górnym podeście rozległo się ciche tupnięcie.Hale zatrzymał się.Poczuł przypływ adrenaliny.Czy Strathmore prześlizgnął się na górę? Instynkt podpowiadał mu, że komandor jest na dole.Nagle znów usłyszał tupnięcie, tym razem zupełnie wyraźne.Ktoś był na górnym podeście!Hale z przerażeniem stwierdził, że popełnił błąd.Strathmore jest na górze, za mną! W każdej chwili może strzelić mi w plecy! Natychmiast schował się za Susan i zaczęli schodzić.Po chwili był na dole.Spojrzał w kierunku podestu.– Z drogi, komandorze! Z drogi lub skręcę.W tym momencie rozległ się świst i Hale otrzymał potężny cios kolbą pistoletu w głowę.Zwalił się na podłogę.Susan wyrwała się z jego rąk.Nie miała pojęcia, co się dzieje.Strathmore chwycił ją i objął ramionami.Cała drżała.– Cicho.– powiedział łagodnie.– To ja.Wszystko w porządku.– Komandorze? – wyjąkała zdezorientowana.– Myślałam.myślałam, że jest pan na górze.Słyszałam.– Spokojnie – szepnął Strathmore.– Słyszałaś uderzenie mojego buta o podest.Susan śmiała się przez łzy.Komandor uratował jej życie.Stojąc w ciemnościach, poczuła ogromną ulgę, ale równocześnie czuła się winna.Gdyby nie dopuściła do tego, by Hale ją chwycił i wykorzystał przeciw Strathmore’owi, komandor nie musiałby wzywać ochrony.Zdawała sobie sprawę, że Strathmore zapłacił wysoką cenę, żeby ją uratować.– Przepraszam – powiedziała.– Za co?– Pańskie plany.co do Cyfrowej Twierdzy.Teraz już nie z tego nie będzie.– Bynajmniej – pokręcił głową Strathmore.– Jak to? A co z ochroną? Będą tu lada chwila.Nie mamy dość czasu, żeby.– Ochrona wcale tu nie przyjdzie, Susan.Mamy mnóstwo czasu.Już nic nie rozumiała.Ochrona nie przyjdzie?– Przecież pan zadzwonił.– Stara sztuczka – zaśmiał się Strathmore.– Tylko udawałem, że dzwonię.Rozdział 83Vespa była bez wątpienia najmniejszym pojazdem, jaki kiedykolwiek pędził po płycie lotniska w Sewilli.Gdy osiągnęła prędkość osiemdziesięciu kilometrów na godzinę, jej silnik wył jak piła mechaniczna, a nie jak motocykl.Niestety vespa miała zbyt małą moc, by ulecieć w powietrze.Becker zobaczył w bocznym lusterku, że na ciemny pas startowy wjeżdża taksówka.Miał czterysta metrów przewagi, ale samochód szybko się zbliżał.Spojrzał przed siebie.Na tle nocnego nieba, po przeciwnej stronie lotniska, w odległości około ośmiuset metrów widział zarysy hangarów.Przez chwilę zastanawiał się, czy na takim dystansie taksówka może go dogonić.Susan z pewnością potrzebowałaby tylko dwóch sekund, żeby wykonać niezbędne obliczenia.Becker jeszcze nigdy nie bał się tak jak w tej chwili.Pochylił się do przodu i przekręcił do końca rączkę gazu.To był kres możliwości vespy.Becker ocenił, że taksówka jedzie z prędkością stu pięćdziesięciu kilometrów na godzinę, dwa razy szybciej niż on.Wbił wzrok w trzy hangary.Ten środkowy.Tam stoi learjet.Usłyszał odgłos strzału.Pocisk trafił w płytę lotniska kilka metrów za nim.Becker obejrzał się.Zabójca wychylał się przez okno i celował.Becker gwałtownie skręcił.Pocisk trafił w boczne lusterko, które rozsypało się na małe kawałki.Uderzenie szarpnęło kierownicą.Becker położył się na płask na motocyklu.Boże, ratuj, bo nie dam rady!Vespa wjechała na jaśniejszą część pasa startowego przed hangarem.Taksówka była już blisko, a światła reflektorów rzucały niesamowite cienie na betonową płytę.Znów rozległ się huk strzału.Tym razem pocisk odbił się od ramy motocykla.Becker powstrzymał się przed zrobieniem uniku.Muszę dotrzeć do hangaru! Zastanawiał się, czy pilot learjeta zorientował się już, co się dzieje.Czy ma broń? Czy otworzy w porę drzwi kabiny? Gdy jednak Becker podjechał do oświetlonego hangaru, stwierdził, że te pytania nie mają znaczenia.Nigdzie nie było widać learjeta.Zmrużył łzawiące oczy i modlił się, by to była tylko halucynacja.Niestety.Hangar był pusty.Boże! Gdzie jest samolot?!Gdy oba pojazdy wjechały pełnym gazem do pustego hangaru, Becker rozpaczliwie szukał jakiejś drogi ucieczki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]