Podstrony
- Strona startowa
- Simmons Dan Hyperion
- Dan Simmons Hyperion
- Fredric Brown Ten Zwariowany Wszechswiat
- Brown Fredric Ten Zwariowany Wszechswiat
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa Grć…dzkiego
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 2 Dwie Wieze
- Anderson Kevin J. Moesta Rebecc Najciemniejszy rycerz by lato
- Quinnell A.J. Czarny rog
- Carter Stephen L. Elm Harbor 01 WÅ‚adca Ocean Park
- Stephen King To (rtf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- vader.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Vernet podszedł do przepastnego skórzanego fotela i opadł bezwładnie na poduszki.— Muszę państwu zadać bardzo ważne pytanie.— Spojrzał na Langdona, a potem na Sophie.— Czy któreś z państwa miało cokolwiek wspólnego z jego śmiercią?— Nie! — odparła Sophie.— Absolutnie nie.Vernet miał ponury wyraz twarzy i przez chwilę milczał, nad czymś się zastanawiając.— Wasze zdjęcia porozsyłał wszędzie Interpol.Dlatego was rozpoznałem.Jesteście poszukiwani za morderstwo.Ta informacja poraziła Sophie.Fache już zdążył powiadomić Interpol? Okazało się, że kapitan ma silniejszą motywację, niż sądziła.Powiedziała naprędce Vernetowi, kim jest Langdon i co się stało tego wieczoru w Luwrze.— I pani dziadek, umierając, zostawił pani wiadomość, żeby Pani odszukała pana Langdona? — zdumiewał się Vernet.Tak.I ten klucz.— Sophie położyła złoty klucz na stoliku do kawy przed Vernetem w ten sposób, że znak zakonu był niewidoczny.— Zostawił pani tylko ten klucz? — Vernet spojrzał na klucz, ale nie sięgnął po niego.— Nic więcej? Nawet kawałka Papieru?Będąc w Luwrze, Sophie bardzo się spieszyła, ale była absolutnie pewna, że za płótnem Leonarda nie było nic innego.Tylko klucz.— Nic.Tylko klucz.— Niestety — westchnął ciężko Vernet.— Ten klucz jest sparowany elektronicznie z dziesięciocyfrowym numerem rachunku, który funkcjonuje jak hasło dostępu.Bez tego numeru pani klucz nie ma żadnej wartości.Dziesięć cyfr.Sophie niechętnie obliczyła szansę kryptograficzne.Dziesięć miliardów możliwych kombinacji.Nawet gdyby mogła wykorzystać najsilniejsze komputery DCPJ i sprzęgnąć je razem, to na tego typu obliczenia potrzebowałaby tydzień, aby złamać kod.— Ale zważywszy na okoliczności, na pewno może nam pan jakoś pomóc — powiedziała.— Przykro mi bardzo.Naprawdę nic nie mogę zrobić.Klienci wybierają swoje numery rachunków przez bezpieczne terminale, to znaczy, że numer rachunku jest znany wyłącznie klientowi i komputerowi.Tak zapewniamy sobie anonimowość.I bezpieczeństwo naszych pracowników.Sophie doskonale to rozumiała.Duże sklepy postępowały tak samo.PRACOWNICY NIE MAJĄ KLUCZA DO SEJFU.Bank, co zrozumiałe, nie chciał narażać się na ryzyko, że ktoś ukradnie klucz, a potem, trzymając pracownika pod lufą pistoletu, wydobędzie od niego numer rachunku.Siadła obok Langdona, popatrzyła na klucz, a potem na Verneta.— Czy wie pan może, co mój dziadek przechowywał w pańskim banku?— Absolutnie nie.Tego nie może wiedzieć nikt oprócz niego, bo taka jest istota banku Geldschrank.— Panie Vernet — drążyła dalej — mamy dzisiaj bardzo mało czasu.Będę z panem szczera i powiem wprost.— Sięgnęła po złoty klucz i przekręciła go na drugą stronę, patrząc Vernetowi w oczy, kiedy odsłaniała emblemat Zakonu Syjonu.— Czy ten symbol na kluczu coś panu mówi?Vernet spojrzał na wygrawerowany symbol lilii i nie zareagował.— Nie, ale wielu naszych klientów każe grawerować na kluczach logo swoich firm lub inicjały.Sophie westchnęła, nie spuszczając z niego oczu.— Ten emblemat jest symbolem tajnego stowarzyszenia znanego pod nazwą Zakon Syjonu.— Nie mam o tym pojęcia.— Vernet nadal nie okazywał żadnej reakcji.— Pani dziadek był moim przyjacielem, ale mówiliśmy głównie o interesach.— Bankier poprawił krawat i widać było, że zaczyna się denerwować.— Panie Vernet — naciskała Sophie stanowczym tonem.— Dziadek zadzwonił dzisiaj do mnie i powiedział, że jesteśmy w wielkim niebezpieczeństwie.Powiedział, że musi mi coś dać.Dał mi klucz do pana banku.Teraz dziadek nie żyje.Wszystko, co może nam pan powiedzieć, będzie bardzo pomocne.Na czole Verneta pojawiły się krople potu.— Musimy się wydostać z budynku.Boję się, że policja będzie tu bardzo szybko.Mój strażnik poczuł się w obowiązku powiadomić Interpol.Sophie właśnie się tego obawiała.Spróbowała ostatni raz.— Mój dziadek powiedział, że musi mi powiedzieć prawdę o rodzinie.Czy to coś panu mówi?— Mademoiselle, pani rodzina zginęła w wypadku samochodowym, kiedy była pani jeszcze dzieckiem.Bardzo mi przykro.Wiem, że dziadek bardzo panią kochał.Wspominał mi kilkakrotnie w rozmowie, iż bardzo go boli to, że straciliście ze sobą kontakt.Sophie milczała.— Czy zawartość skrytki depozytowej ma coś wspólnego z Sangrealem? — zapytał Langdon.— Nie mam pojęcia, o czym pan mówi.— Vernet rzucił Langdonowi dziwne spojrzenie.W tej chwili zadzwonił telefon komórkowy i bankier wyciągnął go z etui na pasku.— Oui? — Przez chwilę słuchał bez słowa ze zdziwieniem, potem zaniepokojeniem.— La police? Si rapidement? — Zaklął, wydał kilka szybkich poleceń po francusku, a potem powiedział, że będzie za chwilę w holu.Wyłączył telefon i zwrócił się do Sophie.— Policja zareagowała znacznie szybciej niż zwykle.Już podjeżdżają pod drzwi banku.Sophie nie miała zamiaru wyjść z pustymi rękami.— Niech pan im powie, że przyjechaliśmy, ale już nas nie ma.Jeżeli chcą przeszukać bank, proszę zażądać nakazu przeszukania.To im zajmie jakiś czas.— Proszę posłuchać — powiedział Vernet.— Jacques był moim przyjacielem, a mój bank nie potrzebuje tego rodzaju reklamy; z tych dwóch powodów nie mam zamiaru dopuścić do aresztowania na terenie banku.Proszę mi dać kilka minut, zobaczę, co się da zrobić, żebyście mogli wyjechać z banku niepostrzeżenie.To mogę dla was zrobić, ale nic więcej.— Wstał i podszedł do drzwi.— Proszę tutaj zostać.Wszystko przygotuję i zaraz wracam.— Ale skrytka depozytowa — powiedziała Sophie.— Nie możemy tak po prostu wyjść.— Nie mogę państwu pomóc — powiedział Vernet, pospiesznie zamykając za sobą drzwi.— Bardzo mi przykro.Sophie patrzyła na niego jeszcze przez chwilę, zastanawiając się, czy może numer konta dałoby się odnaleźć w niezliczonych listach i paczkach, które jej dziadek wysyłał przez te wszystkie lata i których ona nie otwierała.Langdon nagle wstał, a Sophie zobaczyła w jego oczach niespodziewany błysk zadowolenia.— Śmiejesz się, Robercie?— Twój dziadek był geniuszem.— Co takiego?— Dziesięć cyfr?Sophie jeszcze nie chwytała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]