Podstrony
- Strona startowa
- McDevitt Jack Brzegi zapomnianego morza
- Haldeman Joe i Jack Nie Ma Ciemnosci
- Curtis Jack Parlament kruków
- Higgins Jack Nieublagany wrog
- Haldeman Joe i Jack Nie Ma Ciemnosci (2)
- London Jack Ksiezycowa Dolina
- Rowling J K Harry Potter i Komnata Tajemnic
- Harry Harrison Stalowy Szczur idzie do wojska
- Kay Guy Gavriel Tigana (2)
- PoematBogaCzlowieka k.3z7
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W czasie zabiegów leczniczych jeden z Gedemondian chrząknął i wskazał nagardło Asama.Drugi skinął twierdząco, a następnie wskazał na Mavrę i pokrę-cił głową.Znaczenie tych gestów było oczywiste.Asam miał translator.Mogli znim rozmawiać, lecz nie mogli rozmawiać z Mavrą.A najwyrazniej właśnie z niąchcieli się porozumieć.Stanęli wobec problemu, który obydwaj rozumieli.Potrzebowali tłumacza, anie mieli nikogo pod ręką.Musieli gdzieś przenieść rannych, lecz zastanawiali się,jak daleko zdołają ich zaprowadzić.Byli przecież w schronisku przy publicznejdrodze w czasie sezonu łowieckiego.%7ładen z nich nie chciał pozostawać tutajdłużej, narażając się na odkrycie.Obaj się nad tym zastanawiali.Narada odbywała się w zupełnej ciszy.Nie po-sługiwali się nawet telepatią.Znali po prostu słowa, jakie należało wypowiedzieć,fakty, o których należało wspomnieć, wobec czego poza kilkoma oszczędnymigestami dialogu prawie nie było.Jeden z nich podjął wreszcie decyzję, podszedł do wciąż śpiącego Asama izaczął wydawać dzwięki podobne do skamlenia małego pieska.Ciągle będąc podwpływem jakiejś siły, którą władali Gedemondianie, Asam przemówił. Wysłuchaj nas, Mavro Chang.81 Słucham odpowiedziała jakby w narkotycznym odurzeniu, oddychającspokojnie z nadal zamkniętymi oczami.Asam powtarzał jej słowa.Gedemondianin skinął głową z zadowoleniem.Drugi intuicyjnie zrozumiałjego odczucie.Nie było to idealne rozwiązanie, ale trzeba było skorzystać z do-stępnych możliwości. Studnia jest uszkodzona powiedział Gedemondianin za pośrednictwemAsama. Wiemy o tym.Czuliśmy, kiedy to się stało.Oczywiście to jest maszy-na, ale ma pewne cechy żywego organizmu.Cierpi.Udzieliliśmy wam pomocy le-karskiej.To było łatwe.Studnia też potrzebuje pomocy.Sama się nie może napra-wić.To także rozumiemy.Pomożemy, gdyż sytuacja ta wywiera wpływ również ina nas, na nasze umysły, na nasze rozumowanie i jesteśmy w pewnym stopniu zeStudnią zestrojeni.Teraz mów ty. Brazil chce naprawić Studnię odrzekła. Narody zamierzają go po-wstrzymać.Będzie wojna.Rozpaczliwie oczekujemy każdej pomocy. Rozumiemy ten plan stwierdził Gedemondianin. Do nas również za-częli docierać przybysze, ale w odróżnieniu od innych sześciokątów nasi nowoprzybyli nie będą dla was wielką pomocą.Oczywiście wyglądają tak jak my, alenaszą moc w dużym stopniu uzyskujemy poprzez intensywne szkolenie, studia,ćwiczenia koncentracji wdrażane jeszcze przed urodzeniem, a nawet przez selek-tywny dobór.Tego nie można nauczyć się natychmiast.Na to potrzeba całegożycia.Teraz mów. Jednak potrzebujemy waszej mocy.Bardzo potrzebujemy. To jest dla nas oczywiste.Musisz jednak zrozumieć, że my dwaj jesteśmytylko wysłannikami.Dowiedzieliśmy się o waszej obecności dopiero wtedy, kiedywyczuliśmy zamęt spowodowany atakiem na was.Byliśmy najbliżej.Spieszyli-śmy się, jak tylko było można.Nie jesteśmy tymi, których potrzebujecie, którzypodejmują decyzje.Możemy najwyżej przekazać uzyskane od was dane mądrzej-szym od nas.Teraz mów. Musimy zatem spotkać się z tymi, którzy decydują. To niemożliwe.Za mało czasu.Zwołano spotkanie.Musicie w nim uczest-niczyć.Teraz mów. Nic nie wiem o żadnym spotkaniu.Kto je zwołał i po co? Zwołali je wasi ludzie w celu omówienia ogólnej strategii.Ma się odbyć wmiejscu, które nazywa się Strefą, w pomieszczeniu przeznaczonym dla nas, ale zktórego nie korzystamy.Teraz mów. Ambasada Gedemondasu? mruknęła, okazując pewne zaskoczenie na-wet pomimo snu hipnotycznego. Muszę zatem udać się do Bramy Strefy. Wasza Brama jest bardzo daleko.Musisz udać się tam najszybciej, jak totylko możliwe.Po spotkaniu będziemy gotowi skontaktować się z wami powtór-nie.Teraz mów.82 Wasza Brama Strefy jest znacznie bliżej zauważyła. Zaprowadzcienas tam.Gedemondianin patrzył na nią przez chwilę wyraznie zaskoczony.Było oczy-wiste, że to nigdy nie przyszło do głowy tej wielkiej, białej istocie.Ich BramaStrefy nie była używana, jak daleko sięgano pamięcią, więc nie wziął pod uwagętakiej możliwości. Możesz skorzystać z naszej Bramy?Mimo otumanienia wywołanego przez Gedemondian Mavra nie bez satysfak-cji wyczuła ich zdumienie.Gdzieś w najgłębszych pokładach jej podświadomościzostała zakodowana informacja, że Gedemondianie nie są ani wszystkowiedzący,ani wszechpotężni.Pierwszy z Gedemondian podszedł do pakunków Asama i jeszcze raz wycią-gnął mapę.Rozwinął ją, przyjrzał się uważnie, następnie skinął głową na swegotowarzysza.Mavra miała rację.Ich Brama była znacznie bliżej, szczególnie jeżeliwybierze się drogę tunelami, które znali tylko tubylcy.Decyzję podjęto natychmiast.Mavra i Asam zostali wprowadzeni w jeszczegłębszy sen hipnotyczny i nakazano im wyruszyć.Gedemondianie pomogli na-łożyć im ciepłe ubrania.Nie zainteresowali się ich bagażami.Następnie wyszlipowoli na zewnątrz, a dwa uśpione centaury kroczyły posłusznie za nimi.* * *Mijały godziny, a oni szli coraz głębiej w góry.W pewnym momencie skalnaściana, zagradzająca im drogę, rozstąpiła się i weszli do ciepłego tunelu.Teraz jużwędrowali plątaniną korytarzy tego nieznanego sześciokąta, godzina po godzinie,bez przerwy i bez skargi.Hipnoza czyniła ich bardziej posłusznymi, niż gdybybyli skrępowani sznurami i mieli przystawione pistolety do głów.Nie zdawali so-bie zupełnie sprawy z tej wędrówki.Nie wiedzieli, że maszerowali zatłoczonymiarteriami komunikacyjnymi i przemierzali ośrodki działalności Gedemondian.Ichprzewodnicy zmieniali się kilkakrotnie, a oni szli wciąż dalej i dalej.Dotarli wreszcie do starego, zawalonego kurzem pomieszczenia.Było oczywi-ste, że nikt tu nie wchodził od bardzo długiego czasu.Położone tuż przy głównymtunelu, prowadziło do obszernej, pustej sali.Wyglądało na to, że Gedemondianini dwa towarzyszące mu centaury byli jedynymi istotami, które weszły do tej saliw całej historii Gedemondasu.W drugim jej końcu znajdowała się sześciokątna,idealnie czarna płaszczyzna.Wydawała się nienaturalna, nie pasująca do otacza-jących ją skalnych ścian i kamiennej posadzki.Mavra Chang obudziła się, a widząc tuż przed sobą Gedemondianina, w głębizaś czarny sześciokąt Bramy, uśmiechnęła się.Nie pamiętała, jak się tu dostaliani tej rozmowy, którą przeprowadziła, ale wiedziała, że jej się udało.Co więcej83umysł miała jasny i nic ją nie bolało po raz pierwszy od czasu bitwy przy schroni-sku.Była też okropnie głodna.Spojrzała na Asama i natychmiast zrozumiała, żezostał sztucznie uśpiony. Przepraszam, że nie mogliśmy dostarczyć żadnego pożywienia odezwałsię Gedemondianin czystym, miłym głosem ale wszystko było załatwiane wtakim pośpiechu.Ze zdziwieniem stwierdziła, że nie używał translatora i syntetyzował w jakiśsposób dzwięki w gardle, które właściwie nie mogło ani wytwarzać takich dzwię-ków, ani formułować słów.Zastanawiała się, jak to osiągnął.Jeszcze bardziej in-teresujące było to, że nie mówił w języku Dillii, ale w bardziej wyrafinowanymjęzyku Kom. Tak, mówię w języku Kom przyznał, jakby czytając w jej myślach.Mamy tu wielu nowo przybyłych z Komlandów z powodów nam obydwojgu zna-nych.Kilku spośród nas zaczęło uczyć się tego języka.Chyba nie masz nic prze-ciwko temu? Skądże odparła w języku Dillii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]