Podstrony
- Strona startowa
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- J.Chmielewska Jeden kierunek ru
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- Czasomierze Dav
- 1361
- Porożyńska Iwona MiłoÂść kocha czary
- Zajdel Janusz A Limes Inferior
- Silverberg Robert Czlowiek w labiryncie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kolazebate.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimo iż kradzież samochodu to żadne dziwo i nikt nią sobie głowy zbytnio nie zawraca, Bieżan zdołał spowodować badania laboratoryjne.Mercedesa odstawiono do najbliższego komisariatu, wioząc go na wózku, bo Bieżan strasznym krzykiem przez telefon zabronił komukolwiek wsiadać do środka, kluczyki w stacyjce dyndały się całą drogę, Adaś z laboratorium zaś zrobił to dla kumpla i przyjechał osobiście.Po dwóch godzinach pojazd z wielką grzecznością podstawiono właścicielowi, którego podświadomość zdecydowanie polepszyła swój stosunek do policji.Zachlapana kałużą Dorotka, niepewna, czy istotnie uniknęła kolejnego zamachu na siebie, czy też był to zwykły przypadek, przepełniona była głównie zadowoleniem.O mało co nie poszła do tego sklepu w eleganckim pogrzebowym stroju, całe szczęście, że, poganiana przez Sylwię, w pośpiechu chwyciła starą fufajkę i gumiaki, którym większa czy mniejsza ilość błota nie robiła wielkiej różnicy.Nie wdając się w roztkliwianie nad wydarzeniem, dokonała zakupów i wróciła do domu.Po czym posłusznie spełniła następne polecenia Sylwii, żądającej stanowczo, żeby spadkobierczyni szła za trumną na czarno.Przybywając o drugiej po południu na stypę, Bieżan miał już z laboratorium wyniki badań wnętrza mercedesa.- No to jesteśmy w domu - mówił z wielkim zadowoleniem do Roberta, kiedy jechali razem na Jodłową.- Złoty chłopak ten Kazio, że się zgodził popracować po nocnym dyżurze.Teraz już nam dadzą dla niej opiekunów.Sam prowadził, żeby Robert mógł po drodze przejrzeć papiery i zdjęcia, uzyskane w ostatniej chwili.Robert kiwał głową i również promieniał.- Rękawiczki te same, jak byk.Znaczy, nie wyrzucił.Rany boskie, żeby tylko ich dopaść! Póki ma.Bo na przykład, ja bym rękawiczki pożyczał od byle kogo znajomego, kradłbym mu nawet i potem podrzucał, i u mnie mógłbyś szukać do uśmiechniętej śmierci.- Wypluj te słowa - poprosił Bieżan i podjechał pod dom, nie zdążywszy powiadomić podwładnego o dalszych posunięciach.Notariusz podjechał w pięć minut po nich.W zasadzie całą wizytę zamierzał potraktować urzędowo i dlatego zgodził się na nią w godzinach pracy.Utrzymałby się zapewne w ramach obowiązków służbowych, gdyby go nie skusiło, bo kolejno zawierane znajomości, pośrednia z Wojciechowskim, bezpośrednie z Dorotką, z Felicją, z testatorką, następnie z Bieżanem, stwarzały atmosferę dość niezwykłą i raczej nietypową.Notariusz też człowiek, zaciekawiła go ta rodzina, chciał się jej przyjrzeć osobiście, obecność policji na stypie dodawała sprawie pikanterii.Uległ gwałtownym zaproszeniom Sylwii i zasiadł do stołu.- Wandzię podobno ktoś zabił - powiedziała Felicja w trakcie posiłku.- Ciekawe, czy zabójca był na pogrzebie.Mam nadzieję, że robił pan zdjęcia żałobników?- Jeśli to któraś z nas, był z pewnością - zauważyła Melania sarkastycznie.- Chyba że ty - zirytowała się Sylwia.- Bo ja nie.- Podobno z trupa krew cieknie, jak się morderca zbliża - podsunął wysoce taktownie Marcinek.- Nic z trumny Wandzi nie ciekło - ucięła ostro Felicja.- Kretyńskie przesądy!- Jakiż to apetyczny temat! - pochwaliła Melania.- Doskonały przy jedzeniu.Omówimy jeszcze sposoby pozbywania się strzygi?- Naprawdę myślisz, że Wandzia wróci jako strzyga.?- Państwo pozwolą? - spytał Jacek i nalał do kieliszków czystej wódki, obecnej na stole z racji śledzia.Tak Felicja, jak i Sylwia były zdania, że do śledzia można i należy pić wyłącznie czystą wódkę.Zapewne miały trochę racji.- Ja jestem samochodem - powiedział słabo notariusz.- Wszyscy jesteśmy samochodami - pocieszył go natychmiast Paweł Drążkiewicz.- W razie czego wezwie się taksówki.A tak niezwykłą imprezę należy jakoś uczcić, chociaż może dla pana to nic niezwykłego?- Zapewniam pana, że taka forma odczytania testamentu przytrafia mi się pierwszy raz w życiu.- Wobec tego powinien pan wykorzystać okazję - poradziła natychmiast Melania.Robert, siedzący obok Dorotki, dyplomatycznie nagabywał ją o poranne wydarzenie.Na jej zdziwione pytanie, skąd o nim wie, zełgał, że przypadkiem złapano pijanego kierowcę.Jacek miał niezły słuch, wtrącił się do rozmowy, z Robertem wymieniając pełne troski spojrzenia.Felicja i Melania uczepiły się nagle Sylwii, pytając, czy Wandzia przypadkiem nie straszy w swoim pokoju.- Straszy - odparła Sylwia - ale ja się nie boję.Nie zrobiłam jej nic złego, a tę cholerną cebulę kroiłam tak, jak mi kazała.- Jak straszy? - zaciekawił się Marcinek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]